– Jeśli chodzi o Europę i nasze bezpieczeństwo, a zwłaszcza wojnę w Ukrainie, to paradoksalnie prezydentura Trumpa nie jest czymś na pewno złym. Obecna polityka USA, która pod rządami Kamali Harris najpewniej byłaby kontynuowana, ewidentnie nie prowadzi do wygranej Ukrainy. Trump oznacza wstrząs i zmianę. Efekt może być oczywiście zły, ale jest też szansa na niespodziewanie pozytywny. Czego raczej nie można powiedzieć o obecnej polityce USA – mówi Adrzej Kohut, amerykanista, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich i autor książki „Bitwa o Amerykę”.
Będzie skuteczniej, ale raczej bez rewolucji
Ogólnie ekspert jest przekonany, że najbardziej katastrofalne i radykalne prognozy co do tego, jaki będzie efekt drugiej prezydentury Trumpa, są przesadzone. – Nie doceniają one roli Kongresu i sądów, w tym Sądu Najwyższego. Jeśli w Izbie Reprezentantów republikanie utrzymają większość, to będzie ona niewielka i niespójna, bo jest tam frakcja radykałów momentami bardziej radykalnych niż sam Trump. Do tego w Senacie republikanie nie mają szans na większość 60 głosów, co daje demokratom możliwość skutecznego blokowania. Sąd Najwyższy, choć zdominowany przez sędziów konserwatywnych, nie jest jednak sądem Partii Republikańskiej – opisuje Kohut. Oznacza to, że prezydent i jego otoczenie nie będą mieli możliwości łatwego wprowadzania swoich pomysłów w życie, a system bezpieczników w systemie politycznym USA będzie stabilizował sytuację.
Czy Trump będzie mógł ów system rozmontować i w praktyce skończyć amerykańską demokrację, jaką znamy, zwracając USA ku autorytaryzmowi w stylu Chin lub Rosji? – Nie wydaje mi się, żeby w ciągu 4 następnych lat nastąpiło coś takiego. Zakładam, że amerykańska demokracja się obroni. Te wybory nie pokazały jakiejś absolutnej dominacji Trumpa i Partii Republikańskiej – uważa Kohut. Zaznacza, że wybory w 2028 roku będą już zupełnie inne. – Bez Trumpa, ponieważ nie może kandydować na trzecią kadencję. Republikanie będą musieli znaleźć kogoś innego, a demokraci po tej obecnej przegranej poważnie się zastanowić nad sobą i przeprowadzić wewnętrzne reformy – uważa amerykanista.
Zdaniem Kohuta można jednak zakładać, że druga kadencja Trumpa będzie w jakimś stopniu bardziej skuteczna i mniej chaotyczna, niż ta pierwsza. W 2016 wygrana przyszła niespodziewanie dla samego Trumpa i brakowało mu zaplecza oraz planu. – Teraz jest inaczej. On sam, jak i jego otoczenie oraz zwolennicy, od 4 lat pracowali nad odzyskaniem władzy i nad tym, co z nią zrobią – mówi amerykanista, który napisał pogłębioną analizę na ten temat dostępną na stronie OSW. Tak jak poprzednim razem dużo z tego co mówił Trump i co być może chciał, nie udało mu się przekuć na rzeczywistość, tak tym razem jednak skuteczniej zmieni USA.
Plany dla USA i zapowiedź chaosu
– Dla samych Stanów Zjednoczonych Trump oznacza głównie trzy rzeczy. Po pierwsze zaostrzenie polityki migracyjnej. Po drugie szersze wprowadzenie ceł na produkty importowane do USA. Po trzecie prawdopodobnie konserwatywny zwrot państwa i jego struktur – mówi Kohut. Zaznacza przy tym, że trzeba jednak pamiętać, iż wiecowe deklaracje Trumpa a rzeczywistość to dwie różne rzeczy. Wcielenie ich całkowicie w rzeczywistość jest mało realne.
Na przykład co w praktyce mają oznaczać zapowiedziane przez niego masowe deportacje nielegalnych, ale i też legalnych imigrantów? – Nie do końca wiadomo, ale można zakładać, że owszem deportacji będzie więcej, a polityka migracyjna będzie ostrzejsza. Podobnie z cłami. Choć jest ewidentne, że USA jeszcze bardziej zwrócą się ku protekcjonizmowi – mówi Kohut. – Co do bardziej konserwatywnej polityki państwa to można się spodziewać na przykład zmian w federalnym finansowaniu opieki zdrowotnej, choćby jeśli chodzi o finansowanie zabiegów korekcji płci czy klinik aborcyjnych. Do tego zmian w programach nauczania – opisuje.
Amerykanista podkreśla jednak, że trzeba pamiętać o charakterze Trumpa i jego otoczenia. – O jego skłonności do konfliktów personalnych. Jego nieprzewidywalności – mówi Kohut. Wraz ze wspomnianymi wcześniej hamulcami w postaci Kongresu i sądów, najpewniej będzie to prowadzić do tarć w administracji Trumpa i obniżania jej skuteczności.
– Jednak szczególnym źródłem chaosu może być deklarowany zamiar szerokiej wymiany urzędników federalnych średniego szczebla. Tradycyjnie w USA każda administracja wymienia tylko tych najwyższych rangą, ci poniżej są chronieni prawnie i trwają. Można to traktować jako gwarancję pewnej kontynuacji rządu federalnego, ale Trump i jego zwolennicy raczej widzą w tym tak zwane „Deep State”, które w niedemokratyczny sposób ogranicza sprawczość wybranego demokratycznie prezydenta. Za niepowodzenia pierwszej kadencji często obwiniają właśnie ich. Próba ich szerokiej wymiany będzie oznaczała jednak chaos, spory sądowe i konieczność znalezienia nawet kilkudziesięciu tysięcy nowych kandydatów. To może położyć się cieniem na pierwszym okresie kadencji – mówi analityk OSW.
Niepewność może mieć dobre strony
Jeśli chodzi o Europę i nasze bezpieczeństwo, a zwłaszcza wojnę w Ukrainie, to jak ocenia Kohut, paradoksalnie prezydentura Trumpa nie jest czymś jednoznacznie złym. – Obecna polityka USA, która pod rządami Kamali Harris najpewniej byłaby kontynuowana, ewidentnie nie prowadzi do wygranej Ukrainy – stwierdza analityk. – Trump oznacza natomiast wstrząs i zmianę. Efekt może być oczywiście zły, ale jest też szansa na niespodziewanie pozytywny. Czego raczej nie można powiedzieć o obecnej polityce USA – mówi Kohut.
To samo odnosi się do ogólnie tego, czego można się teraz spodziewać po polityce zagranicznej USA. Niepewność i zmienność oznaczające ryzyko, ale też szanse. Takie, których zachowawcza polityka demokratów nie stwarzała. – Chcąc szukać pozytywów z wygranej Trumpa dla naszego bezpieczeństwa, to jego nieprzewidywalność może być czymś dobrym w relacjach z autorytarnymi przywódcami jak Putin czy Xi Jinping. Nigdy nie ma pewności, co zrobi i nie do końca wiadomo, jak z nim grać – mówi Kohut.
Jest też możliwe, że niepewność USA jako sojusznika, popchnie Europę do poważniejszego zajęcia się swoim bezpieczeństwem. Skończenia z wygodnym opieraniem się na sile wojska Stanów Zjednoczonych wobec potencjalnego konfliktu z Rosją. Tak jak jego pierwsza kadencja i jego kontrowersyjne deklaracje pod adresem NATO pomogły popchnąć wiele państw ku zwiększeniu wydatków na obronność. Pisaliśmy o tym szerzej w innym tekście i mówił o tym też w wywiadzie z nami amerykański generał Ben Hodges.