— W moim przekonaniu on mnie nigdy nie kochał. Straciłam kompletnie poczucie bezpieczeństwa. Coś budowałam — i bach! Nie ma tego. I nigdy nie było — opowiada Aneta. Długo nie rozumiała, co jest przyczyną jej kłopotów. Podobne doświadczenia miał Tomek. Dziś przyznaje, że terapia po rozstaniu z żoną uratowała mu życie. Bo związek z narcyzem może zabić. Dosłownie.

Marta poznała Andrzeja w bardzo trudnym momencie życia. Akurat zmarł jej ukochany ojciec. Andrzej zjawił się niczym rycerz na białym koniu. Poznali się w pracy. Ona załamana stratą, on żonaty, ale z małżeństwem w kryzysie. Planował rozwód.

– Zaczął mnie nienachalnie podrywać. Kiedy zaprosił mnie na kawę, miałam duży dylemat czy pójść. W końcu poszłam i okazało się, że to po prostu mój ideał mężczyzny. Człowiek, który czyta w moich myślach – opowiada Marta.

Kiedy była chora, ugotował rosół i przywiózł go w słoikach. Kiedy usunęła ząb i potrzebowała antybiotyku z apteki, był u niej w 10 minut. Potrafił też pięknie opowiadać. Poinformował ją, że z żoną się rozwodzi i wkrótce wyprowadza z domu. Tak też się stało. Wtedy ich romans przybrał na sile.

– Czułam się jak bohaterka jakiegoś romansu w stylu powieści Jane Austen. Był szarmancki, grzeczny, dobry. To, co mogłoby mnie zastanawiać już na tamtym etapie, ale dopiero później to zauważyłam, że on bardzo często powtarza słowa, zdania, które ja wypowiadałam. W zasadzie był jak małpka, kopiował mnie. Ale wtedy tego nie widziałam. Bardzo potrzebowałam męskiego, czułego ramienia.

Andrzej był bardzo lubiany przez wszystkich. – Jak widział, że staruszka próbowała przejść przez ulicę, zaraz ją przeprowadzał. Jak ktoś miał za ciężkie siatki, od razu rzucał się na pomoc. Po prostu człowiek ideał. Tyle że ideały nie istnieją. I prawda, którą potem poznałam, okazała się bardzo brutalna. To już nie był romans, tylko psychologiczny thriller, niczym „Doktor Jekyll i pan Hyde” – opowiada Marta.

– On złożył papiery rozwodowe, zaczęli się z żoną dogadywać w kwestii opieki nad dzieckiem. Mieliśmy plany wspólnego zamieszkania. I w pewnym momencie on się zmienił. Zaczął mnie atakować i to w bardzo chamski sposób. Nagle odechciało mu się już wspólnego mieszkania. Rodzina zaczęła wywierać na nim presję, żeby się nie rozwodził, bo w ich rodzinie nie było nigdy rozwodów. On się w tym pogubił, ale znalazł sobie winną – mnie. Stał się człowiekiem, którego wcześniej nie znałam. Szczypałam się i zastanawiałam: czy to jest ta sama osoba? Co się dzieje – opowiada Marta.

Ich kontakt się bardzo osłabił. W pewnym momencie Andrzej przestał odpowiadać na jej wiadomości, przestał odbierać telefony.

– Jeżeli tylko udało nam się spotkać albo porozmawiać pokazywał się jako całkowicie zimny drań, obojętny. Jedyne co mi mówił w tym okresie, to: „sama jesteś sobie winna”, „wszystko przez ciebie”, „trzeba było nie kaprysić”. Byłam w szoku, rozpadłam na milion kawałków, bo w trudnym dla mnie czasie dość mocno uczepiłam się tego człowieka. A on, niczym oszust matrymonialny, potrafił genialnie wykorzystać moją słabość i odegrał świetnie rolę, którą sobie sam napisał. Nie wiem, czy świadomie, czy nie. Bo to mnie cały czas zastanawia czy ten człowiek ma świadomość, kim naprawdę jest i jaki jest? Czy on wie, co robi? I który wreszcie jest prawdziwy – ten dobry czy ten zły?

Ten, który mówił ciepłe słowa, martwił się i opiekował? Czy ten, który był zimnym draniem, potrafił być niemiły, a czasami wręcz agresywny, wulgarny i totalnie obojętny?

Subtelna nazwa tego zaburzenia jest bardzo myląca. Osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości (NPD) cechuje, m.in. brak empatii, skłonność do manipulacji, przekonanie o swojej wyższości. Są to ludzie wielu masek często na wysokich stanowiskach. Na zewnątrz mili i ujmujący, w domu gnębią psychicznie swoich bliskich, doprowadzając ich do załamania nerwowego. Czasem nawet samobójstwa. W pracy mogą gnębić swoich podwładnych. Ofiary narcyzów żyją w ciągłym stresie, często chorują z tego powodu na depresję i choroby autoimmunologiczne.

Źródeł tego zaburzenia trzeba szukać w dzieciństwie. Rozwija się, gdy dzieci są przez lata krzywdzone. Rodzice oferują im jednocześnie podziw i pogardę. Takie dziecko, aby przetrwać, musi wytworzyć fałszywą tożsamość, która z czasem staje się jego dominującą.

Kiedy takie dzieci dorastają, zaczynają oddawać innym to, czego same doświadczały. Nieuświadomione schematy raniących zachowań przenoszą się na kolejne pokolenia, zostawiając po sobie zgliszcza. Do terapeutów trafiają osoby, najczęściej kobiety na skraju załamania nerwowego. Zmanipulowane tak, że uważają, że do niczego się już nie nadają, często z myślami samobójczymi.

Rokowania są przy tym zaburzeniu bardzo złe. Jedynym lekarstwem jest psychoterapia, ale narcystyczne osoby nie widzą w sobie problemu i zwykle nie mają potrzeby zmiany. To otoczenie ma z nimi problem. Jak mówią terapeuci, jedynym skutecznym ratunkiem dla osoby, która związała się z narcyzem, jest ucieczka z takiego związku. Narcystyczne zaburzenie osobowości jest często mylone z psychopatią. Jednak nie każdy narcyz jest psychopatą. Za to każdy psychopata jest narcyzem.

Aneta była z Piotrkiem cztery lata. O tym, że ma do czynienia z osobą z narcystycznym zaburzeniem osobowości zorientowała się pod sam koniec, kiedy wszystko się już posypało.

— Zadawałam sobie pytania: „o co chodzi?”, „co się stało?”. Ale póki nie usłyszałam słowa „narcyz”, nie miałam pojęcia. To był taki dysonans poznawczy, że nie potrafiłam się w tym odnaleźć — mówi kobieta.

Początki znajomości były fantastyczne. On mówił, że będą razem na wieki. Ona nie do końca traktowała to poważnie. Wobec ludzi był miły, uprzejmy. Wszyscy jej znajomi byli pod wrażeniem.

Para zdecydowała się na wspólną przeprowadzkę do Warszawy. Aneta zabrała swojego psa, wynajęli z Piotrem mieszkanie i każde rozpoczęło nową pracę. Ona zarabiała więcej, więc utrzymywała ich oboje, wyposażyła nowe lokum w meble i inne sprzęty. Jej partner niewiele się dokładał.

— Kiedy zamieszkaliśmy razem, po jakimś czasie zaczęłam czuć się źle. Od wielu lat choruję na depresję. Kiedy przez kilka miesięcy miałam nasilone objawy lękowe, pomyślałam sobie: „o co chodzi? Wszystko się przecież ładnie układa” — mówi Aneta.

Z czasem pojawiły się kolejne choroby: epizod depresyjny oraz wulwodynia. Choroba, która wiąże się z odczuwaniem bólu w okolicach intymnych.

— Czułam się w tym związku bardzo samotna, z każdym miesiącem coraz bardziej. Ostatnie miesiące, właściwie spędzałam sama z psem. — mówi. Zauważyła zmianę zaangażowania jej partnera. — Tak, jak wcześniej był gotów wstać bladym świtem i przed pracą zawieźć mnie np. na pobranie krwi, tak w pewnym momencie powiedział, że najwyżej sama sobie pojadę. Doszło do tego, że zostawił mnie samą w domu, kiedy byłam chora na covid, i w tym stanie musiałam wychodzić z psem.

Czarę goryczy przelało to, że Piotr zdradził Anetę, a ona tę zdradę odkryła. Kiedy wyszedł na papierosa, zajrzała do jego torby i znalazła liścik od kobiety, w którym wymieniała po kolei co dokładnie i gdzie robili.

— Pokazałam mu to, a jaka była jego reakcja? „Grzebałaś w mojej torbie!”. Była wielka awantura. Teraz wiem, że powinnam mu wtedy podziękować i wystawić walizki za drzwi. Ale tego nie zrobiłam — mówi Aneta.

Wszystko zaczęło jej się składać. Wielokrotnie przyłapywała go na kłamstwie w drobnych sprawach. Kiedy np. dzwoniła z pracy i pytała, czy wyciągnął pranie, odpowiadał, że właśnie wyciąga. Jednak po powrocie widziała, że pranie było cały czas w pralce.

— Zrobiłam w końcu coś, co podpowiedziała mi intuicja, czyli uciekłam, żeby ratować siebie. Ale w momencie, kiedy ja go odcięłam, to on wpadł w panikę. I to jest to właśnie narcystyczne zachowanie. Narcyz nie pozwoli ci odejść. Bombardował mnie telefonami. Kiedy go zablokowałam, zadzwonił do swojej siostry i powiedział, że ma mnie przekonać, żebym do niego zadzwoniła i żebyśmy porozmawiali. Nie odebrałam od jego siostry, ale ona dodzwoniła się do mojej mamy i z nią rozmawiała. To było koszmarne, nękające działanie toksycznej osoby, która angażuje wszystkie siły, żeby osiągnąć swój cel.

Wreszcie Aneta ustąpiła i zadzwoniła do Piotra. Ponownie dała się wciągnąć w jego gierki. Postanowiła wrócić na jakiś czas do wynajmowanego mieszkania. Jednak jej partner zrobił się wobec niej opryskliwy i agresywny. Nagle. Jakby to była nagle zupełnie inna osoba.

— Potrafił np. wrócić o godz. 23 i robić mi awanturę, że nie przygotowałam niczego ciepłego do jedzenia. On i jego potrzeby stały się najważniejsze. Kiedyś wrócił do mieszkania i czegoś ode mnie chciał. Robiłam wtedy pilną rzecz do pracy. Powiedziałam, żeby dał mi chwilę, skończę i prozmawiamy. Ale on nie odpuszczał. Ciskał się, osaczał mnie i męczył. Wreszcie wybuchłam i zaczęła się awantura, po prostu piekło. Wykrzyczałam, że to już jest koniec, że się rozstajemy i on się wtedy potwornie wściekł. Uderzył ręką w ścianę, zostawiając w niej dziury. Połamał sobie rękę w trzech miejscach. No i skończyło się tak, że przez pół nocy dzwoniła po SOR-ach. Nie wiedziałam, gdzie trafił, bo rozładował mu się telefon. Chciałam się z nim rozstać i nagle sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Zamiast go zostawić, martwiłam się o niego — wspomina Aneta.

Hasło „narcyz” padło w rozmowie z przyjaciółką, która też poznała podobnego człowieka. Aneta zaczęła szukać informacji i wszystko ułożyło się w całość. Zrozumiała, że miała do czynienia z typowymi zachowaniami narcystycznymi, jak „love bombing”, czyli rozkochiwanie w sobie, „gaslighting”, czyli manipulacje i kłamstwa, po których ofiara już sama nie wie, co jest prawdą i myśli, że to z nią jest coś nie tak.

– Jeśli czegoś chciał, to wymuszał. Zaczepiał mnie i krzyczał. Nie reagował na odmowy. Krążył wokół mnie jak drapieżnik wokół ofiary – mówi Aneta o swoim związku.

Ustępowała w każdej sprawie. – Dotyczyło to także sfery seksualnej. Czułam się brudna, zbrukana. Zrobiłam coś absolutnie wbrew sobie tylko po to, żeby się odczepił – mówi.

W końcu Aneta spakowała walizkę i wyprowadziła się do mamy. Wieczorem w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia podjechał pod dom ze swoją siostrą. Samochód był wypełniony rzeczami Anety.

— Zażądał, żebym mu oddała klucze od mieszkania. Że nie mam prawa wracać. Rozpacz mieszała się z gniewem. Po chwili dojechali jeszcze jego rodzice i cała czwórka rzuciła się na mnie. Krzyczeli: „oddaj mu klucze!”, „jemu się należy to mieszkanie!” – mówi Aneta.

Potem dowiedziała się, że tak zachowują się tzw. latające małpy. Osoby z otoczenia narcyza urobione przez niego tak, by go wspierało. – To był dla mnie koszmar. Chciałam tylko, żeby to się skończyło – mówi Aneta. I dodaje: Uważam, że narcyzi nie są zdolni do uczuć wyższych. W moim przekonaniu on mnie nigdy nie kochał. Straciłam kompletnie poczucie bezpieczeństwa. Coś budowałam — i bach! Nie ma tego. I nigdy nie było.

Tomek dowiedział się, że był w związku z osobą z narcystycznym zaburzeniem osobowości od psychoterapeutki, z którą pracował w trakcie rozwodu. Dziś mówi otwarcie, że ta terapia uratowała mu życie.

– Po spotkaniu z osobą z zaburzeniem takim jak narcystyczne, borderline czy psychopatyczne, ma się duży dysonans poznawczy. Człowiek się czuje, jakby go przejechał pociąg – mówi mężczyzna.

Poznali się przez portal randkowy w 2011 r. Już na pierwszym spotkaniu Tomek miał wrażenie, że spotkał kobietę swojego życia. Te same zainteresowania, podobne marzenia. Jakiego tematu nie poruszył, Aleksandra myślała podobnie jak on.

— Było tak, jakbym widział odbicie siebie w drugiej osobie, jakbyśmy byli idealnie dopasowani. Później się dowiedziałem, że to jest strategia osoby narcystycznej na złowienie partnera. Po dwóch tygodniach od poznania zamieszkaliśmy razem – mówi Tomek.

Żona wychwalała w towarzystwie wszystko, co było z nim związane. Dzisiaj Tomek już wie, że to nie chodziło o to, żeby go dowartościować i docenić. To cały czas było o niej, żeby jej zazdrościli, że ma takiego super faceta, idealizowała siebie.

— Kiedy Ola chwaliła się mną, czułem się dowartościowany. Osoby narcystyczne wybierają sobie na ofiary ludzi, którzy odznaczają się empatią. Ponieważ oni sami empatii nie mają. To są ludzie głęboko zranieni, na ogół w dzieciństwie. Szukają ludzi, którzy im tę pustkę zapełnią — mówi Tomek. Dziwiło go, że Aleksandra nie ma znajomych, ani przyjaciół. Zdarzały się też inne sytuacje dające do myślenia.

— Wróciłem kiedyś po pracy do domu. Moja była partnerka przygotowała kolację. Siadamy do stołu, ale zanim jeszcze podniosłem sztućce, ona od niechcenia rzuciła: „mój były chłopak popełnił samobójstwo”. Po czym natychmiast przeszła do „spróbuj sałatki”. Zabrzmiało to tak, jakby jej dracena uschła, a nie zabił się ktoś, z kim niedawno jeszcze była w związku. To jedna z rzeczy, które terapeuta wydobył z mojej pamięci. I jedno z potwierdzeń, że miałem do czynienia z osobą zaburzoną narcystycznie.

— Nie chciałem się żenić, ale ona nalegała. Żebym się zdecydował, wyprowadziła się z domu nawet na jakiś czas i nie odzywała się do mnie. No i się zgodziłem. Ale coś mi w tyle głowy mówiło, żeby tego nie robić. Pamiętam dzień ślubu. Zostało pół godziny do ceremonii, a ja siedzę w połowie ubrany, mucha koszula i w gaciach, i mówię do siebie: „nie, stary, nie rób tego”. Ale wpadł mój brat i mówi: „Tomek, co ty taki rozwalony, zaraz twój ślub, pomogę się ogarnąć”. No i mi pomógł – wspomina mężczyzna.

— Ślub był jak z filmu, bajkowy. Ona go oczywiście wyreżyserowała. Mały kościółek, ojciec prowadził ją pod rękę, dzieci sypały kwiatki, wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Znajomi, którzy na nim byli, długo mówili, że takiego ślubu nie widzieli. Że był zjawiskowy. Żona była perfekcjonistką, zwracała uwagę na detale. To cechuje osoby z tym zaburzeniem.

Na zewnątrz Tomek i Ola byli postrzegani jako idealna para. Znajomi nie mogli się nadziwić, że się rozeszli. A jedną z głównych przyczyn rozstania i – jak mówi mężczyzna – ujawnienia się narcyza, było to, że Tomek nie może mieć dzieci. — Gdy się tego dowiedzieliśmy, to była już równia pochyła. Nie byłem w stanie zrealizować jej scenariusza. A ponieważ według niej idealna rodzina musi mieć dziecko, bardzo szybko znalazła sobie innego partnera. Zdradzała mnie, kiedy byliśmy jeszcze małżeństwem. Oczywiście dowiedziałem się o tym jako ostatni. Rozwód nastąpił z jej inicjatywy, podczas niego była wobec mnie bezwzględna, kłamała w sądzie, potraktowała mnie jak śmiecia – wspomina Tomek.

— Kropki zacząłem łączyć dopiero po rozwodzie. Na początku byłem najlepszym facetem na świecie. Ale kiedy już nie spełniałem jej oczekiwań, zaczęła mnie niszczyć. Moja żona w pewnym momencie zmieniła się nie do poznania. Zmieniła poglądy polityczne na zupełnie opozycyjne. Zmieniła się nawet fizycznie, nie poznałem jej nawet na ulicy. Wobec mnie zachowywała się w podły sposób, a uważałem ją wcześniej za osobę empatyczną. Stała się zupełnie lodowata. Czułem się, jakbym miał do czynienia z kimś, kogo nie znałem.

O co chodzi, dowiedziałem się dopiero na terapii. Ona się we mnie idealnie wkleiła, jak powiedziała moja terapeutka „wpuzzlowała” się we mnie. A potem w okresie dewaluacji wszytko było na odwrót.

Wiele osób nie ma świadomości, że są w związku z osobą zaburzoną. Poprzez ciągła krytykę i manipulację narcyz rujnuje poczucie wartości swojej ofiary, która myśli, że to z nią jest problem.

Psycholożka i psychoterapeutka uzależnień Katarzyna Andrusikiewicz pracuje z takimi osobami. Zgłaszają się do niej na skraju załamania nerwowego. W swoim związku doświadczają m.in.: częstej krytyki i poniżania, manipulacji, kłamstwa i szantażu. Są atakowani, karani ciszą i chłodem emocjonalnym.

Do Andrusikiewicz zgłaszają się również osoby z tym zaburzeniem, ale najczęściej nie są go świadome. — Pracuję z takimi pacjentami, szczególnie jeśli głównym problemem jest u nich uzależnienie. Wtedy nad narcystycznym zaburzeniem osobowości możemy pracować równolegle, co zmniejsza ich opór. Takie osoby w trakcie terapii próbują manipulować i chcą zdominować terapeutę.

Jak dodaje psycholog, narcyzmu jako takiego nie da się wyleczyć, można jedynie „zaleczyć” pewne jego objawy poprzez psychoterapię. Jednak kluczowym i koniecznym warunkiem jest własna wewnętrzna motywacja narcyza do zmian. Niestety osoby z tym zaburzeniem najczęściej nie widzą ani potrzeby zmian. Są przekonane o swojej wyjątkowości. A skoro jestem wyjątkowy i idealny, to nie ma po co nad sobą pracować.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version