Zacznijmy od pytania, dlaczego właściwie Putin zaczął tę wojnę? Powszechnie twierdzi się, że rozpoczął ją ze strachu przed demokracją. Bał się, że Rosjanie pomyślą: „jeśli Ukraina może być dobrze funkcjonującą demokrację, dlaczego nie może być nią Rosja?”. Ale co najmniej równie ważne były demograficzne lęki Putina – twierdzi słynny bułgarski politolog Ivan Krastev. I przewiduje, że wojna w Ukrainie szybko może zostać zamrożona.

Ivan Krastev: Możliwości wyczerpały się po obu stronach. Sytuacja Ukraińców na froncie jest niepewna, amerykańskie wsparcie wojskowe – zbyt małe.

Dla Ukraińców problemem jest nie tylko fakt, że Zachód był zbyt powolny w dostarczaniu tego, co obiecał. Również koszt ludzki wojny jest bardzo duży. Jest też coś, co zbyt rzadko dostrzegamy w przypadku wojny rosyjsko-ukraińskiej: to wojna między dwoma społeczeństwami, które przeżywają poważny kryzys demograficzny. Są niepewne własnej przyszłości. Dlatego mam wrażenie, że oba kraje mają interes w zamrożeniu konfliktu.

– To oczywiście prawda. Jednak jest bardzo, bardzo duże „ale”. Zacznijmy od pytania, dlaczego właściwie Putin zaczął tę wojnę? Powszechnie twierdzi się, że rozpoczął ją ze strachu przed demokracją: impulsem były antyoligarchiczne reformy na Ukrainie. Bał się, że Rosjanie pomyślą: „jeśli Ukraina może być dobrze funkcjonującą demokrację, dlaczego nie może być nią Rosja?”. Ale co najmniej równie ważne były demograficzne lęki Putina. Przed rozpoczęciem wojny wielokrotnie mówił, że Rosja nie ma wystarczająco dużo ludzi. To jego obsesja: podkreślał, że gdyby nie I wojna światowa, rewolucja i wojna domowa, wreszcie II wojna światowa, Rosja miałaby populację liczącą 500 mln. Putin zasadniczo chciał wojny, ponieważ miała to być wojna o ludność.

– Dawne wojny imperialistyczne były motywowane obawami, że szybko rosnącej populacji zabraknie odpowiednich zasobów naturalnych. Wojny dzisiaj są podsycane obawami, że naród agresora ma zbyt mało ludzi, aby skorzystać ze swych zasobów. Putin chciał zdobyć nowych Rosjan. To właśnie „nowi Rosjanie” byli kluczowi dla sposobu, w jaki Putin definiował cele swojej „specjalnej operacji wojskowej”. Pamiętajmy, że największy pojedynczy wzrost populacji Rosji w ostatnich latach nastąpił, gdy zaanektowano Krym w 2014 r. Błyskawicznie przybyło blisko 2,5 mln mieszkańców. Jak zauważa Nicholas Eberstadt, który bada rosyjską demografię, najbardziej udany program populacyjny Kremla polegał na aneksji sąsiednich terytoriów, a nie na zwiększaniu wskaźnika urodzeń.

To właśnie dlatego w czasie inwazję na Ukrainę doszło do uprowadzeń dzieci na dużą skalę. Siłą przetransportowano je do Rosji, gdzie zostały adoptowane przez rosyjskich rodziców na podstawie ustaw pospiesznie wyprodukowanych przez ludzi Putina. Ukraińcy byli postrzegani jako „rezerwowi Rosjanie”. Można było dzięki nim nie tylko zwiększyć populację Rosji, ale także wykorzystać ich do przeciwdziałania zmianom etnicznym w kraju i utracie przez Rosjan o słowiańskich korzeniach większości w społeczeństwie.

– Pod tym względem wojna okazała się dla Rosjan całkowitą porażką. Putin chciał zdobyć „nowych Rosjan”. Ale to, co dostaje w miejscach takich jak Donbas, to całkowicie wyludnione, zrujnowane do szczętu miasta. To nie jest coś, co uczyni Rosję silniejszą i większą. A przecież to nie wszystko. Według zachodnich szacunków w wojnie w Ukrainie zginęło do tej pory co najmniej 150 tys. rosyjskich żołnierzy. Dodajmy do tego 600 tys. Rosjan, którzy opuścili kraj od początku konfliktu. Skutki demograficzne są dokładnie odwrotne od zamierzonych. Niedobory siły roboczej w Rosji są coraz większe. W pewnym momencie dyskutowano nawet o możliwości importu miliona migrantów zarobkowych z Korei Północnej.

W rezultacie nie tylko Ukraina ma wiele powodów, aby dążyć do negocjacji. Jeśli demografia jest głównym powodem inwazji Putina na Ukrainę, to jest też ona kluczem do przewidywania jego planów. Moim zdaniem Kreml obawia się długiej wojny. Rosyjskie wojsko ma znaczną przewagę liczebną nad ukraińską armią. Ale jeśli wojna przedłuży się o kilka lat, Rosja zostanie zniszczona demograficznie i gospodarczo. Dlatego ci, którzy przewidują, że Rosja może być gotowa do negocjacji w przyszłym roku, mogą mieć rację.

– Odpowiem tak: jeśli Ukraina zostanie zmuszona do oddania terytorium w ramach przyszłego porozumienia, będzie to bolesny kompromis. Tragedia. Ale taki kompromis będzie uzasadniony – w sytuacji, gdy terytorium, które Ukraina będzie kontrolować, zostanie zintegrowana z Zachodem. Tak więc będzie to niejako model zachodnioniemiecki. Moim zdaniem nie powinna podlegać negocjacjom nie tyle integralność terytorialna Ukrainy, ile jej demokratyczna i prozachodnia orientacja.

Jednak jeśli ceną za zakończenie wojny będzie przekształcenie Ukrainy w ziemię niczyją, będzie to porażka Europy i ogromne zagrożenie dla jej bezpieczeństwa.

Musimy też zrozumieć, że znacznie łatwiejsze będzie zamrożenie wojny niż jej zakończenie. Ukraina nie jest w stanie zatrzymać tej wojny, jeśli Putin nie utraci władzy. Na to nie ma co liczyć. Nawet wyparcie rosyjskich wojsk to za mało. Wyobraźmy sobie niezwykle optymistyczny scenariusz, w którym Ukraina uwalnia okupowane terytoria. Dziś to bardzo mało prawdopodobne, ale nawet jeśliby do tego doszło, to wcale nie byłby koniec wojny. Dlaczego w takiej sytuacji Putin miałby zakończyć wojnę? Oznaczałoby to dla niego całkowitą utratę prestiżu.

Iwan Krastew (ur. 1965) – bułgarski politolog i filozof, ekspert w dziedzinie stosunków międzynarodowych, jeden ze współzałożycieli think tanku European Council on Foreign Relations. Autor wielu książek.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version