Po wyborach europejskich komentatorzy zastanawiali się: na ile ich wyniki były efektem niskiej frekwencji, a na ile pokazują one faktyczne zmiany poparcia partii?

Dwa ostatnie sondaże – United Surveys dla Wirtualnej Polski oraz IBRiS dla „Rzeczpospolitej” — sugerują, że eurowybory nie były anomalią. Wyniki obu badań nie tylko zbliżone są do tych z 9 czerwca, ale potwierdzają też trzy główne trendy, jakie mogliśmy zaobserwować w wyborach europejskich: wzrost notowań KO i Konfederacji, stagnację poparcia PiS oraz utratę wyborców przez lewicę i Trzecią Drogę.

W obu sondażach KO zajmuje pierwsze miejsce, wyprzedzając PiS. Podobnie jak w wyborach 9 czerwca różnica jest bardzo niewielka: w sondażu United Surveys wynosi 0,7 pkt proc., w tym IBRiS 1,3 pkt proc. To wielkości w granicach błędu statystycznego, w sondażach ciągle mamy więc sytuację remisową. Choć biorąc pod uwagę wynik wyborów i to, że w obu sondażach prowadzi partia Tuska, możemy powiedzieć, że jest to remis ze zdecydowanym wskazaniem na Koalicję Obywatelską.

KO znajduje się też wyraźnie w korzystniejszym trendzie. W sondażu US poparcie dla KO w porównaniu z sondażem przeprowadzonym tuż przed eurowyborami wzrosło o 3,3 pkt proc. – co jest już istotne statystycznie. W tym samym badaniu poparcie PiS wzrosło tylko o 2 pkt proc. W obu ostatnich sondażach KO ma poparcie na poziomie co najmniej 34 proc. – więc o 3,3 pkt proc. więcej niż uzyskał w wyborach 15 października.

Co kluczowe, od tamtych wyborów KO realizuje w zasadzie wszystkie swoje polityczne cele – nawet jeśli dopiero 9 czerwca udało się jej wyprzedzić PiS. W październiku KO udało się zbudować nową większość w Sejmie, 13 grudnia powołać nowy rząd z Tuskiem na czele, w kwietniu radykalnie poszerzyć władzę partii w samorządach, w czerwcu wygrać wybory europejskie. Te sukcesy przyciągają kolejnych wyborców i tworzą korzystną dla Tuska dynamikę polityczną.

PiS tymczasem tkwi w miejscu, a nawet nieznacznie traci poparcie. 15 października na partię padło 35,38 proc. głosów, w sondażu IBRiS poparcie dla niej deklaruje 32,7 proc. wyborców, w sondażu US 33,7 proc. Widać wyraźnie, że PiS nie potrafi pozyskać nowych wyborców: nie pomaga straszenie utratą suwerenności, „dyktaturą 13 grudnia” czy szczucie na migrantów.

Choć PiS zajął pierwsze miejsce w wyborach parlamentarnych i sejmikowych, to z wyborów na wybory traci kolejne przyczółki władzy, co też zniechęca część wyborców, przekonanych, że nie ma po co fatygować się do urn, skoro ich partia i tak nie ma szans na utrzymanie lub odzyskanie władzy.

Jednocześnie PiS nie traci poparcia w takim tempie i na taką skalę, na jaki liczyło wielu komentatorów i liderów koalicji 15 października. Pół roku po utracie władzy kraju próg 30 proc. wydaje „żelazną podłogą” PiS, poniżej której partia po prostu nie może spaść. To bardzo duży żelazny elektorat i potężny kapitał polityczny dla PiS, pozwalający długo przetrwać w opozycji. Jednocześnie ta baza, to zbyt mało, by myśleć o samodzielnych rządach – a pół roku po utracie władzy PiS ciągle jest partią pozbawioną zdolności koalicyjnej.

Poparcie tracą za to mniejsi koalicjanci Tuska: Trzecia Droga i lewica. Dla obu formacji nowe sondaże to kolejny sygnał alarmowy, pokazujący, że wyniku wyborów 9 czerwca, nie da się wytłumaczyć niską frekwencją i specyfiką kampanii europejskiej, a z ich poparciem dzieje się coś naprawdę niepokojącego.

Powody do niepokoju ma zwłaszcza lewica. Po tragicznym wyniku w wyborach sejmikowych i europejskich dwa nowe sondaże potwierdzają, że partia ta ledwo znajduje się nad progiem wyborczym, gdyby wybory odbyły się dziś, mogłaby go nie przekroczyć. Lewica płaci ceną za koalicję z silniejszym partnerem o podobnym elektoracie, od którego nie potrafi się sensownie odróżnić, ale jej problemy sięgają głębiej niż koalicja z Tuskiem. Od wyborów w 2019 roku, gdy po czterech latach przerwy wróciła do Sejmu, lewica najpierw zaliczyła fatalny wynik Biedronia w wyborach prezydenckich (2,22 proc.), a następnie traciła poparcie w każdych kolejnych wyborach.

Połączenie słabych sondażowych wyników oraz wewnętrznych sporów – Razem i Nowa Lewica publicznie, często nie przebierając w słowach, spierają się właśnie o przyszłość lewicowej koalicji – mogą zniechęcić do lewicy kolejnych wyborców i ostatecznie zepchnąć ją sondażowo pod próg – a stamtąd może być ciężko wrócić.

Wyniki Trzeciej Drogi są co prawda lepsze niż w wyborach europejskich, gdzie formacja ta zdobyła 6,91 proc. głosów, a więc mniej niż w wyborach do Sejmu, wynosi próg wyborczy dla koalicji. W badaniu US koalicja Hołowni i Kosiniaka-Kamysza ma 10,8 proc., w sondażu IBRiS 9,2 proc. poparcia To więcej niż próg wyborczy (dla koalicji wynosi 8 prod.), ale wyraźnie mniej niż 14,4 proc. głosów, jakie udało się tej koalicji zrobić 15 października. Wyniki wyborów sejmikowych i europejskich oraz sondaże pokazują więc wyraźnie: Trzecia Droga traci poparcie.

Dlaczego? Być może wyborcy, którzy w październiku głosowali na nią taktycznie – by nie spadła pod próg, dając w ten sposób trzecią kadencję PiS – nie widzą już dłużej powodu do tego, by „pożyczać” swoje poparcie Hołowni i PSL. Część głosów Polski 2050 najpewniej przejmuje rosnąca KO, co ułatwia to, że Hołownia nie ma pomysłu jak sensownie odróżnić się od większego koalicjanta. Być może wyborcy oczekujący od Polski 2050 nowej jakości w polityce rozczarowali się codziennością rządów koalicji 15 października, a antysystemowy elektorat, głosujący na Polskę 2050 jako siłę spoza zużytego partyjnego układu przerzucił dziś przynajmniej część poparcia na Konfederację.

Konfederacja jest jedyną obok KO siłą, która zyskuje od wyborów 15 października. Oba nowe sondaże potwierdzają trzecie miejsce i dwucyfrowy wynik Konfederacji. Dobre wyniki mogą przyciągnąć do formacji skrajnej prawicy kolejnych wyborców, zwłaszcza że jest ona dziś w stanie łowić zarówno rozczarowanych wyborców PiS jak i Trzeciej Drogi. Konfederacja zyskuje ze względu na swoją wyrazistość, dystans wobec obu największych partii, wreszcie jako antysystemowa siła, które nigdy nie rządziła i nie musiała w praktyce weryfikować swoich pomysłów.

Czy to oznacza, że może dojść do scenariusza, w którym KO wzmacniając się kosztem mniejszych koalicjantów, ale nie na tyle, by zapewnić sobie w następnych wyborach samodzielną większość, utoruje władzę PiS i Konfederacji?

Trzeba być ostrożnym z takimi wnioskami. Po pierwsze, nie wiadomo jak długo Konfederacji uda się utrzymać wysokie poparcie, zwłaszcza w wyborach z wysoką frekwencją – partia boleśnie się o tym przekonała w zeszłym roku, gdy ze świetnych wakacyjnych sondaży w październiku zostało ostatecznie 7,16 proc. głosów.

Po drugie, dla Konfederacji wejście do rządu PiS w roli młodszego partnera byłoby szalenie ryzykowne. Wielu wyborców odczytałoby tę decyzję jako „zdradę”, partia straciłaby swój atut antysystemowości, jej poparcie mogłoby się załamać. Wiemy, poza tym, jak Kaczyński traktuje słabszych koalicjantów.

Wreszcie, po trzecie, wszystkie obecne notowania mogą jeszcze wywrócić wybory prezydenckie, które w Polsce często okazywały się momentem zwrotnym, zdolnym przemeblować całą scenę polityczną. Bardzo słaby wynik kandydata PiS może w końcu wybić „żelazną podłogę” spod nóg partii. Przegrana kandydata KO zachwieje hegemonią Tuska w polskiej polityce i koalicji 15 października. Wynik Hołowni albo kandydatki lewicy zbliżony do sondażowych notowań tych partii – a start Trzaskowskiego może zepchnąć poparcie kandydatki lewicy do bliskiego temu Biedronia z 2020 roku – najpewniej pogrzebie Trzecią Drogę i lewicę w obecnej formie.

Z pewnością sondaże pokazują na razie to, że przed wyborami 2025 roku żadna partia nie może być pewna zwycięstwa i dla każdej mogą się one okazać nieprzyjemnym wstrząsem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version