Chce po nocy wyciągać kolegów z więzień, awanturuje się w sejmowych komisjach, puszcza oko do Konfederacji. Podczas gdy PiS dalej liże rany po porażce, Przemysław Czarnek przechodzi do ataku.

Zimna noc we wtorek 9 stycznia, komenda policji przy ul. Grenadierów w Warszawie. Tutaj trafiają po zatrzymaniu w pałacu prezydenckim byli ministrowie Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński, skazani prawomocnym wyrokiem w związku z aferą gruntową. Przed wejściem – pomimo syberyjskiej pogody – trwa protest. Jest kilkadziesiąt osób, biało-czerwone flagi, z interwencją przyjeżdżają też posłowie PiS. Przez kordon policji próbuje się przeciskać Przemysław Czarnek. Wymachuje legitymacją poselską, tłum zaczyna skandować: „Wpuścić posła!”.

Potem politycy PiS ruszają pod areszt na Olszynce Grochowskiej, gdzie przed północą trafiają skazani. W towarzystwie posłów Janusza Cieszyńskiego oraz Radosława Fogla były minister edukacji nagrywa wideo, w którym nie przebiera w słowach.

– Jesteśmy z interwencją poselską w areszcie, dokąd uprowadzono z Kancelarii Prezydenta naszych kolegów. Pamiętajcie, to jest zamach stanu. Dzisiaj przyszli po naszych kolegów, ale jutro mogą przyjść po was, Tusk się przed niczym nie powstrzyma – ostrzega. I dodaje: – Suweren odezwie się już niebawem i Tusk tutaj skończy – pokazuje za siebie Czarnek. Wprost na bramę aresztu.

Przemysław Czarnek najwyraźniej uznał, że w partii nadszedł jego czas – jest głośny nie tylko w sprawie Wąsika i Kamińskiego. Kiedy dwa dni później PiS organizuje przed Sejmem marsz w obronie wolnych mediów (w ostatniej chwili przemianowany na „Protest Wolnych Polaków”), Czarnek jest jednym z najaktywniejszych. Na tle biało-czerwonych chorągwi dwoi się i troi, jest go wszędzie pełno, choć jeszcze rano kończył swój dyżur okupacyjny w budynku TVP.

– Tu przyjechał naród, pokażmy to marszałkowi Hołowni – grzmi Czarnek, a jego przemówieniu towarzyszą oklaski, dźwięki trąbek i wuwuzeli. – Wydobędziemy naszych przyjaciół! I nie pozwolimy na łamanie prawa. Nie pozwoli wam na to Tusku, Hołownio, Kosiniaku-Kamyszu naród, który przyjechał dzisiaj do Warszawy w liczbie dziesiątek tysięcy – krzyczy.

Czarnek wie, co zrobić, by narobić wokół siebie medialnego szumu. Kiedy 19 stycznia okazało się, że do Polski przyjedzie założyciel Tesli (oraz Twittera, dziś portalu X) Elon Musk i będzie chciał odwiedzić muzeum w Auschwitz, były minister wystosował do niego specjalny apel. „Zaraz po wizycie w Auschwitz w imieniu Wolnych Polaków zapraszamy do więzień w Radomiu i Ostrołęce, w których przetrzymywani są członkowie polskiego parlamentu” – napisał.

Robota harcownika to dla Czarnka nie pierwszyzna. W rządzie Mateusza Morawieckiego miał być przeciwwagą dla radykalizmu Zbigniewa Ziobry i jego ludzi. Kiedy ten próbował, chociażby w sprawach europejskich, zachodzić PiS od prawej strony, na jego drodze miał pojawiać się równie radykalny Czarnek.

Jak twierdzi część mediów, w PiS właśnie zaczyna się wyścig o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Jak pisał w Onecie Andrzej Gajcy, prezes PiS zapowiedział współpracownikom odejście z funkcji oraz przekazanie władzy nad partią w ręce młodszych posłów. Do sukcesji ma dojść podczas kongresu ugrupowania zaplanowanego na pierwszą połowę 2025 r.

Choć do kongresu jeszcze sporo czasu, niektórzy zdążyli już zaliczyć spektakularny falstart. Swój udział w wyścigu o przywództwo zgłosił Mateusz Morawiecki. — Chciałbym, żeby pan prezes jak najdłużej był szefem PiS, spajał nasz obóz. A potem chciałbym wystartować w tym zaszczytnym wyścigu – ogłosił w Radiu Zet były premier. Za wychodzenie przed szereg miał go zrugać sam prezes Kaczyński.

– Przemysław Czarnek nie jest taki głupi – słyszymy w Sejmie. – Wie, że jest na krótkiej liście obok Mariusza Błaszczaka oraz Beaty Szydło, ale się nie wychyla. Na razie buduje swoją pozycję i rozpoznawalność – dodaje nasza rozmówczyni.

Jednym ze sposobów ma być komisja śledcza ds. wyborów kopertowych. Już od pierwszych obrad Czarnek dał się tam poznać jako najbardziej agresywny przedstawiciel obecnej opozycji. Nic sobie nie robi z tego, że przewodniczący komisji regularnie wyłącza mu mikrofon, jest pierwszy do składania wniosków formalnych, bierze w obronę świadków, którzy zeznają na korzyść Zjednoczonej Prawicy, i atakuje tych, których wypowiedzi jej nie służą.

– Cała Polska zna pana chamstwo, nie jest pan w stanie mnie obrazić! – rzucił ostatnio do przewodniczącego komisji Dariusza Jońskiego podczas przesłuchania Jacka Sasina. Kiedy posłanki KO, Lewicy oraz Trzeciej Drogi zapytały jego i jego kolegów, z czego się tak głośno śmieją w trakcie przesłuchania Michała Wypija, odkrzyknął: – Z was się śmiejemy!

Były minister jest też prowodyrem – kiedy głosowany był wniosek w sprawie swobodnej wypowiedzi Jacka Sasina, Czarnek wezwał kolegów, by nie brali udziału w głosowaniu.

– Panowie Czarnek, Krystian, Buda oraz Jabłoński przyszli tutaj z określonym zadaniem – dezorganizowania prac komisji. Twierdzą, że wybory mogły się odbyć, gdyby nie obstrukcja Senatu oraz Jarosława Gowina, opowiadają o głosowaniu korespondencyjnym w Bawarii, ale nie uda im się zaczernić obrazu rzeczywistości – mówi „Newsweekowi” posłanka Magdalena Filiks. Inny z członków komisji, proszący nas o anonimowość, dodaje, że obstrukcja będzie się nasilać. Jego zdaniem im więcej punktów będzie dawało w elektoracie i w partii takie zachowanie, tym agresywniejszy będzie Czarnek.

Były minister edukacji jest jednym z tych, którzy najbardziej zyskaliby na sojuszu z Konfederacją. Jeszcze przed wyborami kreślony był przecież taki scenariusz: koalicja Zjednoczonej Prawicy oraz Konfederacji i Czarnek na fotelu premiera zamiast technokratycznego Morawieckiego.

Według niektórych chęć takiego zbliżenia to powód ostatniej awantury wszczętej przez Czarnka na posiedzeniu klubu PiS w połowie stycznia. Były minister sprzeciwił się tam decyzji szefa klubu Mariusza Błaszczaka, który chciał zarządzenia dyscypliny i głosowania za odwołaniem Krzysztofa Bosaka z funkcji wicemarszałka (to pokłosie skandalu wywołanego przez Grzegorza Brauna). – Awantura była potworna. Najstarsi posłowie PiS takiej sytuacji nie pamiętają – relacjonował zajście Jacek Gądek z portalu Gazeta.pl. Czarnek miał przekonywać, że trzeba się otwierać na konfederatów, zamiast doprowadzać do kolejnego prawicowego rozłamu. W efekcie – i po pielgrzymce zarządu do Jarosława Kaczyńskiego – nie zarządzono dyscypliny, a posłowie PiS wstrzymali się od głosu. Bosak został uratowany i szybko się za to odwdzięczył – dziś utrzymuje, że Wąsik oraz Kamiński dalej są posłami i powinni móc wejść do Sejmu.

Akuszerem zacieśniania współpracy ma być Przemysław Wipler, który jesienią ubiegłego roku znowu zdobył mandat (usługi PR-owe, które świadczył, nie będąc w Sejmie, pozwoliły mu zostać jednym z najbogatszych parlamentarzystów, samych oszczędności ma ponad 3 mln zł). Wipler od początku dążył do zbliżenia Konfederacji i Zjednoczonej Prawicy. W dniu wysyłania tego tekstu do druku Czarnek zapowiedział, że byłby w stanie poprzeć „reset konstytucyjny” zaproponowany przez Krzysztofa Bosaka – chodzi o rodzaj okrągłego stołu, który miałby pomóc wyjść z prawnego kryzysu. – Z Konfederacją z chęcią usiądę do stołu i zawsze będę rozmawiał. Deklaruję to i deklarować będę – powiedział Czarnek.

Takie rozmowy – choć Czarnek użył zasłony dymnej, nazywając Bosaka koalicjantem KO – mogłyby być wstępem do dalszej współpracy.

– To koniunkturalista. Dogada się z każdym, jeżeli miałoby to gwarantować rządzenie. Przypominam, że zaraz po wyborach przekonywał, że mógłby być ludowcem – mówi „Newsweekowi” polityk blisko PSL.

To prawda, zaraz po przegranej PiS były minister mówił w Polsacie News: – Jeździłem do działaczy PSL, którzy niejednokrotnie mówili mi, że mają dokładnie takie same poglądy, a ja im mówiłem otwarcie, że gdybym nie był członkiem PiS, pewnie bym rozważał funkcjonowanie w ramach takiej partii jak PSL.

Czarnek – przy całym swoim sprycie i charyzmie – ma jednak słabe strony. Nie przeszedł z Jarosławem Kaczyńskim całego bojowego szlaku polityki od czasów Porozumienia Centrum. Dla części starych polityków partii jest dalej królikiem wyciągniętym z kapelusza. Wojewodą lubelskim zaproponowanym na to stanowisko przez posła Sławomira Zawiślaka w obliczu konfliktu pomiędzy działaczami z Lublina oraz Zamościa (Czarnek był przedstawiany jako człowiek o skromnych ambicjach).

– To nie jest tak, że mam mu coś do zarzucenia, ale partią powinna kierować osoba, która zna ją od podszewki. Tymczasem Czarnek jest w niej stosunkowo od niedawna. Ma zbyt krótki staż, by został prezesem PiS – mówił anonimowo jeden z lubelskich działaczy PiS w rozmowie z Onetem.

Jednak Czarnek konsekwentnie buduje swoją pozycję w partii. Jak słyszymy, sprytnym zabiegiem był program Willa+ – mówiąc wprost, części działaczy, ich współpracowników, kolegów czy rodzin pieniądze z Ministerstwa Edukacji pozwoliły się politycznie uwłaszczyć. Oni dobrze pamiętają, kto przyznawał pieniądze i w jaki sposób. Były wojewoda lubelski może też liczyć na poparcie Kościoła – część ministerialnych środków trafiła do parafii. Jednym z beneficjentów był np. ksiądz Henryk Witczyk, podobnie jak Czarnek związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Resort edukacji przyznał mu 2 mln zł na budowę „obiektu szkoleniowo-konferencyjnego” w Wetlinie.

Wielkim testem dla Czarnka mają być wybory samorządowe, które odbędą się 7 oraz 21 kwietnia. Choć ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, były minister może zostać szefem kampanii w tych wyborach. Już dziś mówi się, że PiS straci większość sejmików. KO, Trzecia Droga i Lewica liczą na przejęcie władzy w 13 z 16 sejmików (PiS może obronić lubelskie, podkarpackie i podlaskie). – Ale to może być też test straceńczy. Na rozpaczliwej obronie stanu posiadania trudno budować wielką polityczną karierę – mówi nam osoba ze świętokrzyskiej polityki, z województwa, w którym PiS najpewniej wiosną straci władzę.

Nim jednak dojdzie do wyborów, na koniec lutego Przemysław Czarnek zapowiedział w Warszawie „wielką konferencję sił prawicowych” – mają być przedstawiciele środowisk prawicowych, chrześcijańskich i konserwatywnych. Wszystkich tych, którym nie w smak pomysły jednoczenia Europy. – My się na coś takiego nie godzimy. My chcemy Polski w UE, a nie w superpaństwie pod butem niemieckim – zapowiedział w swoim stylu były minister edukacji. Konferencji patronuje – a Czarnkowi bardzo uważnie się przygląda – prezes Jarosław Kaczyński.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version