Rząd w Tallinie rozmawia o przyjęciu do estońskich więzień skazańców z zagranicy. Więźniów chciałyby wysłać Wielka Brytania i Holandia.
Tartu Vangla jest najstarszym więzieniem w Estonii. Pierwszych osadzonych przyjęło w 2002 r. Zakład zaprojektowany w skandynawskim stylu przez znanego estońskiego architekta Kallego Rõõmusa nazywano wówczas pierwszym „eurowięzieniem” Estonii. Gdyby nie wysoki, betonowy mur zwieńczony drutem kolczastym, pomalowany na fioletowo główny budynek można by wziąć za siedzibę technologicznego start-upu. Paradoksalnie po 22 latach Tartu Vangla może się stać „eurowięzieniem” w dosłownym znaczeniu, a także swego rodzaju start-upem.
Miliony za kratami
– Jak na ironię rząd rozważa wynajem więziennych cel głównie dlatego, że jesteśmy małym i w miarę szczęśliwym krajem – mówi mi Erkki Bahovski, publicysta największej estońskiej gazety „Postimees”. Zaznacza, że poziom przestępczości jest w liczącej 1,3 mln mieszkańców Estonii od kilku lat tak niski, że miejsc w więzieniach jest więcej niż skazańców. – Borykamy się z poważnym kryzysem gospodarczym i po prostu nie stać nas na to, by utrzymywać do połowy puste więzienie w Tartu. Wynajem cel to najnowszy pomysł nowej ministry sprawiedliwości Liisy Pakosty, która objęła urząd latem – dodaje.
Foto: PAP
Kiedy oddawano do użytku Tartu Vangla, za kratami w Estonii przebywało 4680 skazańców. W lipcu 2024 r. we wszystkich trzech estońskich więzieniach – w Tartu, Tallinie i Viru Vangla w Jõhvi – było ich 1715 na 3041 miejsc. Liczba skazańców zmniejsza się o 10 proc. rocznie i nic nie wskazuje na to, żeby trend miał się zmienić. Biorąc pod uwagę fakt, że samo tylko utrzymanie jednej celi w Estonii kosztuje ok. 35 tys. euro miesięcznie, rząd stanął przed trudnym dylematem: albo zagospodaruje więzienną powierzchnię, albo zamknie jedną z placówek – najpewniej więzienie w Tartu, gdyż dwa pozostałe są nowsze, a w Tallinie odsiadują kary niebezpieczni przestępcy.
– Wynajmując powierzchnię więzienną, moglibyśmy rozwiązać część problemów związanych z deficytem budżetowym – tłumaczy min. Pakosta. Szacuje, że dzięki temu do budżetu państwa mogłoby wpływać co najmniej 30 mln euro rocznie, ale dokładna kwota zostanie ustalona po uzgodnieniu szczegółów umowy. Zamknięcie więzienia w Tartu wiązałoby się z poważnymi kosztami i masowymi zwolnieniami personelu. Przedsmak tego Estończycy mieli już na początku 2024 r. Kierownictwo placówki stanęło przed koniecznością zwolnienia 90 pracowników. Liczba osadzonych w Tartu Vangla spadła bowiem do 400 na niemal 1000 miejsc w celach. Jeśli wszystko pójdzie po myśli min. Pakosty, budżet państwa dostanie pokaźny zastrzyk gotówki, ale powstanie też 400 nowych miejsc pracy. – Mamy jeden z najlepszych systemów penitencjarnych na świecie, co oznacza, że mamy również doskonałych strażników – tłumaczy ministra.
Skazani na eksport
Wysłaniem więźniów do Estonii są zainteresowane Wielka Brytania i Holandia, choć z różnych powodów. Brytyjski system penitencjarny zaczął pękać w szwach po fali antyimigranckich zamieszek wywołanych atakiem nożownika w Southport. Pod koniec sierpnia tego roku w 120 angielskich i walijskich więźniach (Szkocja ma własne) wolne były ledwie 83 miejsca. Z kolei w Królestwie Niderlandów miejsc w celach nie brakuje, bo w latach 2005-2022 liczba osadzonych spadła z 50,6 tys. do 30,3 tys., ale z powodu wakatów w służbie więziennej na odsiadkę czeka prawie 2 tys. skazanych. To dlatego rząd gotów jest sięgnąć po rozwiązanie, które Holendrzy już w pewnym sensie sprawdzili. W 2015 r. Holandia wydzierżawiła Norwegom na trzy lata więzienie w Norgerhaven. Umowa wywołała spore kontrowersje, głównie w Oslo. Za odsiadkę kilkuset skazańców borykająca się wówczas z brakiem miejsc w więzieniach Norwegia zapłaciła ok. 76,2 mln euro.
Foto: PAP
We wrześniu holenderska ministra sprawiedliwości Ingrid Coenradie odwiedziła Tartu Vangla i spotkała się z Pakostą. Niedługo potem delegacja estońskiego resortu sprawiedliwości i służby więziennej pojechała na rekonesans do zakładów karnych Ter Apel i Zwolle, by zapoznać się z tamtejszym reżimem penitencjarnym. Holendrom zależy bowiem, aby osadzeni za granicą mieli takie warunki jak w Holandii. Według źródeł holenderskiej telewizji RTL władze w Hadze chciałyby wysłać do Estonii 500 skazańców, głównie pochodzących z grup imigranckich. W tej chwili prawnicy badają, czy takie rozwiązanie byłoby zgodnie z holenderską konstytucją, a potem rozpoczną się negocjacje w sprawie szczegółowych warunków umowy.
Kilkuset więźniów chciałby wysłać do Estonii także rząd Wlk. Brytanii. Ministra Pakosta rozmawiała już w tej sprawie z brytyjską ministrą sprawiedliwości Shabaną Mahmood. – Wielka Brytania i Estonia mają historię udanej współpracy międzynarodowej, zaś takie partnerstwo [więzienne – red.] otworzyłoby nowe możliwości uczenia się od siebie nawzajem – mówiła po tym spotkaniu dziennikowi „Daily Telegraph” estońska ministra sprawiedliwości.
Brytyjskie media są przychylne idei „więziennego outsourcingu”. Gazety na Wyspach piszą, że warunki w estońskich więzieniach są dobre – dwuosobowe cele mają zwykle po 10 m kw. powierzchni, toalety i dobrej jakości wodę pitną z kranu. Więźniowie mają dostęp do biblioteki, mogą pracować, więzienne kuchnie serwują codziennie świeżo gotowane posiłki i respektują wymogi dietetyczne osadzonych, czyli np. wegetarianie mogą liczyć na dania bezmięsne, zaś muzułmanie – bez wieprzowiny. Co ciekawe, wszystko to możliwe jest za dużo mniejsze pieniądze. O ile w Wielkiej Brytanii wydatki na więźnia wynoszą średnio 50 tys. funtów rocznie, o tyle w Estonii – równowartość 10-20 tys. funtów.
Zwolennicy wysyłania więźniów argumentują, że Estonia ma doświadczenie z radzeniem sobie z cudzoziemcami za kratami. Tylko 45 proc. osadzonych w tym kraju to rdzenni Estończycy, kolejne 45 proc. to skazańcy pochodzenia rosyjskiego. W Tartu Vangla długie wyroki odsiaduje też trzech serbskich zbrodniarzy wojennych: Dragomir Milošević, dowódca korpusu sarajewskiego w Armii Republiki Serbskiej, który w czasie wojny w byłej Jugosławii oblegał Sarajewo; Milan Martić, przywódca chorwackich Serbów i prezydent samozwańczej Republiki Serbskiej Krajiny, oraz Milan Lukić. W 2018 r. władze Serbii oskarżyły kierownictwo więzienia o to, że są oni traktowani dużo gorzej niż pozostali więźniowie, bo nie mają np. stałego dostępu do opieki medycznej, ale władze w Tallinie temu zaprzeczyły.
Estonia drugą Rwandą?
Estończycy słyną z pragmatyzmu, nie podchodzą więc do kwestii sprowadzenia więźniów ideologicznie. Pakosta zapewnia, że niezależnie od długości obowiązywania umowy wszyscy zagraniczni więźniowie wrócą do swych krajów po odbyciu kary w Estonii, a koszty ich transportu, opieki zdrowotnej i prawnej poniosą kraje wynajmujące cele więzienne. – Trudno powiedzieć, kiedy zapadnie ostateczna decyzja w tej sprawie. Na razie odbyły się tylko konsultacje między estońskim resortem sprawiedliwości i służbami więziennymi a ich odpowiednikami z Holandii i Wielkiej Brytanii. Opozycja jest temu przeciwna, media starają się być neutralne – tłumaczy mi Bahovski.
Publicysta „Postimees” uważa, że jeśli plan się powiedzie, Estonia może na tym skorzystać. – Oczywiście można dyskutować, czy 30 mln euro rocznie dochodów z wynajmu powierzchni w wiezieniach to dużo, czy mało. Poza tym jest wiele niewiadomych. Opozycja obawia się, że przyjęcie zagranicznych przestępców zwiększy presję migracyjną, bo do Estonii zaczną przyjeżdżać w odwiedziny rodziny czy znajomi skazańców. Społeczeństwo jest podzielone. Nie brak ludzi, którym ten pomysł się podoba, choćby dlatego, że wynajem cel spowoduje zwiększenie liczby miejsc pracy. A Tartu nie jest miejscem, gdzie łatwo o pracę – mówi Bahovski.
Estonia boryka się z poważnym kryzysem – w 2023 r. jej PKB skurczył się o 3 proc., zaś w pierwszym kwartale tego roku – o 2,1 proc. Stopa bezrobocia wynosi 7,4 proc., inflację udało się zbić z 9,1 proc. w zeszłym roku do 3,4 proc. obecnie. W obliczu zagrożenia ze strony Rosji antykryzysowy gabinet nowego premiera Kristena Michala zmuszony jest wprowadzić w 2025 r. specjalny podatek na obronność. W takiej sytuacji liczy się każdy możliwy dochód budżetu. Na razie w sprawie wynajmu więzień podzielone jest nawet główne ugrupowanie rządzącej koalicji – Partia Reform. Wywodzący się z niej poseł i ekspert od migracji Kert Valdaru ostrzega, że jeśli rząd dogada się w sprawie wynajmowania cel, Estonia stanie się „drugą Rwandą”, tyle że nie dla migrantów, ale przestępców.
Chodzi o brytyjski eksperyment z odsyłaniem migrantów do tego afrykańskiego kraju, który pochłonął 278 mln euro, ale do relokacji niedoszłych azylantów nie doszło. „Jeśli zbyt szeroko otworzymy nasze granice dla nieodpowiednich imigrantów, nasze więzienia staną się przepełnione” – napisał Kert Valdaru na łamach gazety „Postimees”, argumentując, że doprowadzi to do wzrostu przestępczości. „Chociaż sprowadzanie przestępców do Estonii mogłoby przynieść nam miliony, wiąże się z ryzykiem, które ostatecznie może być bardziej kosztowne” – dodał.
Ekspert ostrzega, że najgroźniejszym efektem ubocznym umowy z Wielką Brytanią i Holandią może być islamizacja estońskich zakładów karnych, bo wśród skazańców, których chciałyby wysłać do Estonii te kraje, będzie zapewne sporo muzułmanów. Valdaru ostrzega też, że rząd nie ma rezerw na nieprzewidziane konsekwencje takiej współpracy, np. procesy, które mogliby wytoczyć Estonii zagraniczni osadzeni. W konsekwencji koszty mogą przekroczyć przychody, a międzynarodowa reputacja Estonii ucierpi.
– Czy Estonia stanie się drugą Rwandą? – pytam Bahovskiego. – Przed podjęciem decyzji należy przeprowadzić analizy i rozważyć wszelkie argumenty za i przeciw. Brutalna prawda jest taka, że rząd desperacko szuka pieniędzy, choćby na zakup amunicji. Cięcia dotyczą wszystkich dziedzin z wyjątkiem obronności. Wydaje mi się więc, że w końcu gabinet Kristena Michala zgodzi się na wynajem przestrzeni więziennej, bo 30 mln euro piechotą nie chodzi – mówi publicysta.