Kampania (nie tylko) na papierze. To prawda, czytam papierową prasę i wcale nie mam 80 lat. Wciąż chodzę po nią do kiosku, choć niedługo nie będę miał dokąd. Póki jednak nie padnie ostatni kiosk, będę wam tu zdawał raporty z lektur, ze szczególnym uwzględnieniem tygodników prawych i sprawiedliwych, po które czytelnicy Gazety – jak się zdaje – sięgają jeszcze rzadziej i mniej chętnie. Do pism „samych swoich” czy internetu również będę zerkał. Przeglądy zacząłem od wywiadów z Nawrockim, „tonącego Trzaskowskiego” oraz „Kandydata Zero”.

Wyobrażam to sobie tak: Mentzen goni Nawrockiego, więc sztabowcy PiS-u… przepraszam, sztabowcy kandydata obywatelskiego uznali, iż najwyższa pora sięgnąć po tajną broń każdej kampanii prezydenckiej, czyli życie prywatne, żony i dzieci kandydata. A może było jakoś zupełnie inaczej i to absolutny przypadek, sztywna realizacja planu. Faktem jest, że w najnowszym numerze „Sieci” przeczytać możemy „ekskluzywny wywiad” z żoną kandydata, Martą Nawrocką.

Zobacz wideo Prezydent wciąż wierzy, że powstanie u nas Fort Trump

Żywoty świętych, czyli Karol I Wielki

„Mój mąż kocha Polskę” – takie wyznanie widzimy na okładce tygodnika braci Karnowskich i tak też zatytułowany jest wywiad w środku. Pomyślałem odruchowo: chwali się czy żali? Bo może ta miłość męża do kogoś innego, w tym akurat przypadku Polski, jest rodzajem niewierności? Może ta opowieść żony traktuje o największej zdradzie Karola, który chciał zostać prezydentem? Trzeba tę sprawę zbadać. 

Jeśli chodzi o klasyfikację gatunkową, to rozmowa z Martą Nawrocką jest dowodem na to, że żywoty świętych wcale nie wyszły z mody (mniej więcej od średniowiecza). Zarazem trudno tu czynić małżonce zarzut, bo po pierwsze, nie udziela się takiego wywiadu po to, by opowiadać o wadach czy przekrętach męża, a po drugie, najpewniej wszystkie rozmowy z potencjalnymi pierwszymi damami będą wyglądać podobnie. O czym oczywiście postaram się na tych łamach uczciwie donieść.

Tymczasem pani Nawrocka robi wszystko, byśmy i my, czytelnicy „Sieci”, pokochali jej męża. Co najmniej tak bardzo, jak on kocha Polskę. „Karol nie lubi łatwych spraw, idzie pod prąd i doprowadza zadania do końca” – czytamy na przykład – „Widzę, jak twardo stąpa po ziemi i myślę, że nie ma problemu z poczuciem własnej wartości, choć nie epatuje sobą. Jest silny, ale taktowny. Pewny siebie, ale nie zuchwały. Odkąd się znamy, zawsze był liderem w grupie. Gdy grał w piłkę w drużynie Ex Siedlce Gdańsk, był kapitanem. Potem w każdej pracy dochodził do kierowniczych stanowisk”. Powiecie: karierowicz! Otóż nie, nic z tych rzeczy: „Tajemnica tkwi w tym, że jest po prostu dobrym, życzliwym człowiekiem i pasjonatem. Z nim chce się pracować i angażować w pracę, bo potem widać jej owoce”. 

Dziennikarz, Marcin Wikło, pyta o to, czy trudne było dla Nawrockiej wejście do świata polityki. Nawrocka odpowiada: „Przede wszystkim to była wspólna decyzja”, ale nie precyzuje, czy chodzi o wspólną decyzję Nawrockiego i Jaros³awa Kaczyñskiego, a może całej trójki? Tu od razu rzecz zastanawiająca i nieprzypadkowa: nazwisko Kaczyńskiego nie pada w rozmowie ANI RAZU. Może na zasadzie, że Bóg jest dla swoich wyznawców kimś tak oczywistym i wielkim, że nie trzeba o nim mówić, a i tak wciąż czujemy jego obecność? Tylko zgaduję. Co ciekawe, Nawrocka nie wspomina w całym wywiadzie również o Trzaskowskim i innych uczestnikach wyścigu prezydenckiego. 

Pozostali kandydaci jednak istnieją. Można przeczytać o nich w Gazeta.pl, na przykład w wywiadzie Grzegorza Wysockiego „Piotr Szumlewicz: Jestem najlepszym kandydatem na prezydenta w Polsce”.

Karol, który tak przeszywa wzrokiem

Nawrocka wyznaje, że nie wyobraża sobie, by miała nie wspierać męża „w tej ważnej drodze”. Pada pytanie, czy mąż nie przyszedł do niej tylko po potwierdzenie swojego wyboru. „Podczas tej rozmowy stanęliśmy w całkowitej prawdzie i niczego nie chcieliśmy forsować na siłę” – odpowiada żona i zdradza, że to ona wtedy powiedziała do męża: „To wymagające zadanie, ale jeśli się na to decydujemy, wygrasz te wybory”. Być może w innych domach kandydatów na prezydenta wyglądało to tak samo, istnieje więc ryzyko, że w maju ponownie nikt nie przegra (mieliśmy już takie wybory). 

Dalej kandydatka na pierwszą damę opowiada jeszcze m.in. o narodzinach Karola-polityka (tu obowiązkowe podkreślenie, że mąż nigdy nie chciał należeć do partii!), o dzieciach (w tym Danielu, najstarszym, adoptowanym synu oraz najmłodszej Kasi, o którą dziennikarz pyta podchwytliwie: „To oczko w głowie tatusia?”), o przebytej razem drodze („Niczego nie podano nam na tacy”), niespożytych siłach Nawrockiego („A zmęczenie? Nie widzę tego. Jest twardy fizycznie, lubi treningi”) czy o publikacjach, w których „na siłę chce się na niego coś znaleźć” („Trudno więc poważnie traktować ten anonimowy brzydki ferment”). 

Zastanawiacie się zapewne, w jakich okolicznościach Marta poznała Karola? Proszę bardzo:

Minęłam się kiedyś w przejściu na schodach z chłopakiem, spotkaliśmy się wzrokiem. Zaskoczyło mnie, że tak mnie przeszył, poczułam coś niesamowitego. Poszłam do koleżanki i zaczęłam o nim opowiadać. Jak był ubrany, że był z psem. No i ona mówi, że to pewnie Karol, nasz kolega z osiedla, trenuje boks. Jej chłopak go znał. I tak się zaczęła nasza znajomość. Ujął mnie tym, że nie było dla niego żadną przeszkodą to, że mam 19 lat i dwuletniego synka.

Pizza, gry i broń palna

Dostajemy również fascynującą opowieść o tym, jak wygląda dom Nawrockich. Przede wszystkim więc jest to trzypokojowe mieszkanie w bloku, żaden pałac. Ale co naprawdę istotne: „A dom rozumiany jako nasza wspólnota jest czymś najcenniejszym, co zbudowaliśmy. To miejsce pełne zgiełku, radości, zabaw, normalnego rodzinnego życia, które toczy się codziennie do późnych godzin. W wielu sprawach miewamy różne zdania, ale cała piątka zgadza się w jednym – uwielbiamy pizzę jedzoną wspólnie przy jednym stole. Teraz Karola często nie ma, więc gdy tylko się pojawia, szczególnie łapie te chwile razem. Bajki, filmy, seriale. Bawi się z Kasią, a z chłopakami gra w planszówki albo w piłkę nożną na konsoli. Wiem, że może państwa nie zaskoczyłam, że to nasze życie jest bardzo normalne, ale właśnie to najbardziej sobie cenimy”. 

Karol Nawrocki Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

Cytat może i długi, ale dowiedzieć się, że przyszły prezydent je pizzę z rodziną przy stole, ogląda filmy i gra w gry z dzieciakami, a do tego jest taki wybitnie normalny – bezcenne i niecodzienne. Zwracam też uwagę, że nie rosół, pierogi, schabowy i ziemniaczki, co mógłby docenić Prezes, tylko włoska pizza. I jeszcze zwracam uwagę, że nie msza święta na co dzień i od święta, jak mogliby pomyśleć wrogowie i hejterzy, tylko gierki i seriale. Ot, wzorcowy reprezentant klasy średniej, Polak normalny i zwyczajny. 

Sama Nawrocka opowiada o swojej pracy w Krajowej Administracji Skarbowej i proszę bardzo, tu robi się bardziej emocjonująco. Okazuje się bowiem, że na stanowisku młodszego eksperta celnego toczy walkę z nielegalnym hazardem: „Moja codzienność to nie jest siedzenie za biurkiem, czasem przeżywam sceny jak z filmu sensacyjnego. Pracujemy w grupie, która zajmuje się tzw. realizacją, czyli mówiąc wprost, wchodzimy z bronią do miejsc, w których mogą się znajdować nielegalne automaty. Czasem wiąże się to z wyważaniem drzwi, czasem trzeba kogoś obezwładnić i zatrzymać siłą”. Nawrocka dodaje, że – podobnie jak mąż – musi dużo ćwiczyć i zachowywać sprawność fizyczną, by być skuteczną:

Często bywam też na strzelnicy, bo umiejętność posługiwania się bronią jest bezwzględnie wymagana w mojej pracy.

Bokser? Zawsze z książką pod pachą!

Wyznać muszę, że bardzo mi się podoba odpowiedź, jakiej potencjalna pierwsza dama udzieliła na pytanie o to, jaka naprawdę jest. Cytuję: „Jestem normalną dziewczyną, która przeszła już jakąś drogę i ma pewne doświadczenia”. Jest to odpowiedź typu: uniwersalna. Dalej następuje opowieść o „ważnym doświadczeniu”, jakim była dla małej Marty szkoła baletowa, do której poszła jako 10-latka („To naprawdę była ciężka praca. Bardzo chciałam zostać baletnicą, ale nie było mi to dane”). 

Z kolei w momentach, kiedy już, już wydaje się, że zaraz dowiemy się czegoś ciekawego, nic takiego nie następuje. Nawrocka mówi, że początki z Karolem to „nie była droga usłana różami”, ale ciągu dalszego brak. Nawrocka zdradza, że przeszli „różne kryzysy i trudne momenty”, ale przykładów brak – zamiast tego dostajemy wyznanie, że nigdy się na swoim małżonku nie zawiodła. Nawrocka wyznaje, że wobec chłopaków jest „wymagający w pewnych sprawach”, ale oczywiście, że nie dowiadujemy się, w jakich. Zamiast tego: „Ale to dlatego, że zawsze chciał ich wychować na dobrych mężczyzn”. Dobrych, czyli jakich? Nie wiadomo. 

Nie byłbym sobą, gdybym na koniec nie zostawił wątku, którym – jak podejrzewam – małżeństwo Nawrockich chciało fetyszystów papieru takich jak ja zdobyć ostatecznie. Dziennikarz: „Jego zdrowy tryb życia jest przedstawiany jako zarzut. Wrogie media pokazują go jako dresiarza, osiłka, który nie ma wiele wspólnego z urzędem prezydenta, do którego pretenduje”. I tu Nawrocka odpowiada, że ci wszyscy, którzy Karolowi wypominają cały ten boks, nie mówią całej prawdy: „Nie chcą zauważyć, że pod pachą miał też zawsze ze sobą książkę. Nauka go po prostu interesowała, konsekwentnie podążał tą ścieżką, aż do doktoratu z historii”. 

Karol Nawrocki i Marcin Marczak w programie Miłosza Kłeczka
Karol Nawrocki i Marcin Marczak w programie Miłosza Kłeczka Fot. YT/Telewizja Republika

Szanuję to. Naprawdę. Sam na razie jestem na etapie silnego uzależnienia od literatury i nie mogę powiedzieć, że – analogicznie do Nawrockiego – dbam również o tę drugą, tj. sportową nogę. Nie mam więc jeszcze hantli zawsze pod pachą, tylko gdzieś daleko, pod fotelem, ale niniejszym obiecuję wziąć przykład z kandydata obywatelskiego! Cel ostateczny: być postrzeganym przez przyjaciół czy sąsiadów jako bokser i osiłek z nieodłączną książką pod pachą. No i prezydentura, wiadomo.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version