„Żyjemy w czasach, kiedy mamy setki, jeśli nie tysiące bodźców w każdej minucie, dźwięki i kolory” – pisze „Człowiek z buszu” na Instagramie. Prywatnie, Konrad Busza podróżuje i śpi „na dziko” w różnych miejscach. O bushcrafcie opowiada w rozmowie z Przemysławem Białkowskim.
Moda na bushcraft, czyli spędzanie czasu w naturze bez wielu udogodnień, z których korzystamy na co dzień, nie jest czymś nowym. W latach 60. tworzyły się rozmaite ruchy, które nawoływały do ponownego połączenia się z naturą i poleganiu na swoich umiejętnościach (zbieranie ziół, budowa szałasu, rozpalanie ognia etc.). Chęć bycia dzikim nawet przez kilka godzin jest dziś nadal żywa.
Terminem bushcraft nazywa się więc nabywanie i szlifowanie umiejętności, które pozwalają przetrwać w przyrodzie w różnych sytuacjach. Obecnie rezygnacja z codziennych komfortów daje poczucie niezależności i samodzielności. Pozwala też zrozumieć prawa, które rządzą naturą.
„Budowanie obozowisk harcerskich to był taki nasz bushcraft” – przyznaje Konrad Busza.
Zbiór umiejętności, które są potrzebne do przeżycia w dziczy, może przydać się w granicznych sytuacjach. Kto nie marzył o rozpalaniu ognia bez zapalniczki, czy znajdywania drogi tylko i wyłącznie dzięki orientacji w terenie.
Jak się przygotować do bushcraftu?
„Jeżeli chcemy spędzać czas w lesie w komforcie, technologia nam pomaga. Ale jeżeli lubimy klasykę, bierzemy ciężki koc i sweter. To fajnie wygląda na zdjęciach, ale noszenie tego przez tydzień byłoby ciężkie” – przyznaje „Człowiek z buszu”.
Na dziką – nawet jedniodniową wyprawę, możemy zabrać ze sobą wiele gadżetów, które będą pomocne: tarp, czyli płachta biwakowa, młotek, nóż, latarkę, zapalniczkę, kuchenkę turystyczną, matę itd. Sprzęty te niewątpliwie pomagają spędzić czas we względnym komforcie i służą wielu bushcraftowcom. Frajdą jest jednak korzystanie z jak najmniejszej liczby „wspomagaczy”.
„Nie bierzmy na wyprawę zbędnych rzeczy. Książkę brałem kilka razy i nigdy jej nie czytałem na biwaku” – mówi w rozmowie z Przemysławem Białkowskim Konrad Busza.
„Postawmy na wzięcie dwóch źródeł światła czy ognia. Można zacząć nawet od noża kuchennego” – radzi podróżnik.
Wiele osób obawia się, że noc w lesie – nawet w namiocie – wiąże się z towarzystwem dzikich zwierząt. Ważną kwestią jest uświadomienie sobie, że w Polsce nie ma wielu drapieżników, które mogłyby nam zagrażać, a nawet jeśli na danym obszarze żyją wilki czy rysie, to trzeba wiedzieć, że unikają kontaktu z człowiekiem jak ognia.
“Jeżeli wejdziemy między lochę a młode, rzeczywiście może nas pogonić, ale ludzie nie są w menu wilków i niedźwiedzi’ – mówi Konrad Busza. “Zwierzęta nie atakują ludzi, jedynie mogą przed nami uciekać” – dodaje podróżnik mówi, że lisy czasem robią psikusy, mogą zabrać plecak.
Coraz więcej ludzi chce nauczyć się technik przetrwania w lesie i dziczy. Bezpośredni kontakt z naturą jest pouczający, pozwala zbliżyć się nam do świata przyrody, którego nie zrozumiemy, siedząc w domach przed komputerami.
Większość z nas nie wie jak poradzić sobie w niecodziennej sytuacji. Kiedy zapada zmrok wielu z nas obawia się ataku zwierząt. Przestrach budzi każdy dźwięk. W życiu na co dzień mamy zazwyczaj wszystko praktycznie na wyciągnięcie ręki. Istotą bushcraftu jest więc umiejętność odnalezienia się w dyskomforcie i tym co nieznane.