Jarosław Kaczyński próbuje uspokoić PiS-owskie frakcje jedyną metodą, jaką zna — ogłasza, że będzie rządził zawsze. Ale frakcje weszły już na wojenną ścieżkę i nie bardzo chcą z niej zawrócić.

Ostatnie tygodnie w PiS-ie to ciągła szarpanina między frakcjami i ich liderami. Mateusz Morawiecki rozpoczął wyścig do fotela prezesa. Na linii startu bardzo szybko stawili się kolejni pretendenci. Na tyle szybko, że prezesa zaczęło to niepokoić. Jak słyszymy nieoficjalnie Przemysław Czarnek zaczął bardzo nerwowo reagować na sugestie, że miałby ubiegać się o stanowisko prezesa partii.

— Informacje o jego planach dotarły do prezesa i podobno dostał reprymendę — mówią z uśmiechami nasi rozmówcy.

Ale obsztorcowanie Czarnka nie wystarczy i nie uspokoi wojny w PiS-ie. Prezes musiał przedsięwziąć bardziej zdecydowane kroki i zrobił to, co umie najlepiej — zapowiedział, że on się z fotela ruszać nie zamierza. Dla dobra Polski, oczywiście.

— Na skutek tych wszystkich wydarzeń, które dzisiaj mają miejsce w Polsce, doszedłem do wniosku, że będę musiał się zastanowić nad przyszłym rokiem. Z tego względu, że na pewno nie jestem z natury dezerterem, a jest walka wewnątrz Polski — powiedział Kaczyński na konferencji prasowej — Oczywiście, jeśli partia zdecyduje inaczej, to będzie inaczej. Ja w żadnym wypadku nie będę się upierał, nie będę Le Penem, mówię o tym starym Le Penie, który się bardzo upierał przy tym, że będzie ciągle szefem partii, a inni mieli inne zdanie. Na pewno tak w moim wypadku nie będzie. Ale jeżeli uzyskam odpowiednie poparcie ze strony kongresu partii, to dalej tym szefem partii będę — oświadczył.

Oczywiście, że prezes poparcie uzyska, bo zwyczajnie nikt nie odważy się wystartować przeciwko niemu. Tak to działa za każdym razem. Przez 20 lat prezes miał kontrkandydata może ze dwa razy i to był wyłącznie polityczny happening. Wojna delfinów jest możliwa wyłącznie, kiedy biją się między sobą, a nie kiedy mają dokonać politycznego mordu na prezesie.

— Prezes przyszedł i zarządził koniec zabawy — uważa jeden z naszych rozmówców. — Pogonił harcowników i teraz będzie spokój.

I to raczej nie jest prawda, bo spokoju nie da się już zaprowadzić jednym zmarszczeniem brwi prezesa Kaczyńskiego.

Po pierwsze nikt nie wie, który kongres prezes ma na myśli. Co prawda PiS zapowiada partyjne zgromadzenie na marzec, ale zapowiadało go już na grudzień, styczeń i luty. Poza tym w partii obowiązują dwie wersje tego, kiedy powinny zostać wybrane władze partii. Jedna mówi, że w tym roku, a druga, że za rok. Oczywiście jedyną osobą, która może to rozstrzygnąć, jest Jarosław Kaczyński i wracamy do początku tej historii — wyłącznie prezes jest władny zdecydować czy będzie dalej prezesem, czy nie. Partia nie ma tu nic do powiedzenia. Ale im więcej czasu cały proces będzie trwał, tym większe będą napięcia między frakcjami. Atmosfera w PiS jest w tej chwili na granicy eksplozji — wszyscy wiedzą, że odejście prezesa jest nieuniknione, niektórzy po cichu mówią, że im wcześniej, tym lepiej i raczej nikt nie zamierza odłożyć wojny na później.

W partii bardzo żywo był dyskutowany ostatnio tekst prof. Andrzeja Nowaka. PiS nie dyskutuje żywo żadnych tekstów, ale profesor Nowak jest guru partii, a nawet był czas, kiedy wymieniano go w gronie kandydatów PiS na prezydenta. Teraz Nowak pisze, że prezes nie dał rady.

„Dziś, w roku 2024, mówię wyłącznie we własnym imieniu: Jarosław Kaczyński niestety nie sprostał już tej wielkiej odpowiedzialności, którą sam na siebie przyjął (…) gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości. To gorzka mądrość w doświadczeniu wszystkich tych, którzy żyli dość długo. Apelowałem publicznie, osiem i pół roku temu, zaraz po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, by Jarosław Kaczyński wskazał kogoś młodego do podjęcia z nową energią walki o głosy wyborcze jako nowy lider przyszłego rządu. Może nie miałem racji?” — pisze Nowak.

Za profesorem powtarza to także Andrzej Duda, który w rozmowie z Polsatem na pytanie, czy prezes powinien myśleć o emeryturze, odpowiada: Czuję, że w PiS potrzebny jest młody duch.

Po cichu tak samo myśli przynajmniej jakaś część polityków PiS. Ale doskonale wiedzą, że teraz sprawa jest znacznie trudniejsza niż była jeszcze parę tygodni temu.

— Gdyby Morawiecki się nie pospieszył, to można by spokojnie przeprowadzić zmianę, a teraz wszystko wzięło w łeb — z pewną goryczą mówią nam politycy PiS z dalszego rzędu. — Znowu nie wiadomo jak się odwrócić.

Ale ten chaos potrwa niedługo. Frakcje się przegrupują i będą znowu gotowe do starcia. Decyzja prezesa pieczętuje los PiS na kilka lat. Jeśli prezes Kaczyński będzie trwał na stanowisku, oddalając swoją decyzję, to bez nowego silnego dowódcy frakcje będą szarpać się tak długo, aż, kiedy prezes w końcu odejdzie i każdy szarpnie w swoją stronę, partia spruje się jak wysłużony sweter.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version