Publiczno-prywatne konsorcjum zabiegające o wart miliardy kontrakt na dostawę amunicji wielkokalibrowej przestało istnieć. Kto miał w tym interes?

– To już nie tylko kwestia biznesowa, ale ambicjonalna. Wojciechowski jest zdeterminowany, żeby samodzielnie poprowadzić budowę fabryki od początku do końca – mówi osoba dobrze zorientowana w branży zbrojeniowej.

Piotr Wojciechowski, rocznik 1960, blisko trzy dekady temu założył w podwarszawskim Ożarowie do spółki z Adamem Bartosiewiczem niewielką firemkę produkującą systemy komputerowe i urządzenia telekomunikacyjne. Dla klientów cywilnych, ale też służb mundurowych. Dziś WB Electronics z pocałowaniem ręki sprzedaje polskiemu MON, ale także odbiorcom z innych krajów, w tym amerykańskiemu Harrisowi, zaawansowane systemy komunikacji, współtworzy stosowany w wozach bojowych rodzimej produkcji system zarządzania ogniem Topaz. A poza wszystkim jest największym w NATO producentem dronów bojowych. Od kilku dni przewodzi też konsorcjum, które w ramach spółki Polska Amunicja ma ambicję wybudować w Ząbkowicach Śląskich zakład produkujący rocznie 100 tys. pocisków kalibru 155, czyli podstawowej amunicji wielkokalibrowej w standardzie NATO.

Na zakończonych niedawno targach branżowych w Kielcach sprawa amunicji była jednym z głównych tematów kuluarowych rozmów. Kwestia powszechnego w krajach Sojuszu Północnoatlantyckiego niedoboru wielkokalibrowych pocisków stała się w ostatnim czasie przedmiotem powszechnego zainteresowania. W czerwcu „Newsweek” opisał, powołując się na nieoficjalne dane, że polskie zapasy amunicji kalibru 155 to zaledwie 0,2 proc. pożądanego poziomu. Zaś kraje wspierające Ukrainę mają niemałe problemy z dostarczeniem napadniętemu krajowi kilkuset tysięcy pocisków tego typu.

To za sprawą rosyjskiej napaści na Ukrainę temat amunicji wszedł na pierwsze strony gazet. Wzajemna młócka tysiącami sztuk pocisków dziennie stała się na wschodzie Ukrainy podstawową formą prowadzenia działań. Z racji dokuczliwego deficytu kraje NATO, od USA przez Niemcy po Rumunię, jęły rozbudowywać, a ściślej, odbudowywać swoje moce produkcyjne. Polska również, jako że zamawiane w dużych ilościach armatohaubice Krab i ich koreański odpowiednik K9 strzelają właśnie taką amunicją.

Zainteresowanie tematem podgrzał fakt, że kilka dni przed targami w Kielcach pojawiły się informacje wskazujące na możliwe nieprawidłowości przy podpisywaniu przez rząd Mateusza Morawieckiego zleceń na produkcję amunicji. Chodziło o końcówkę 2023 r., kiedy rzutem na taśmę rząd PiS podjął niejawną uchwałę zobowiązującą MON do zakupu od spółki Polska Amunicja wielkich ilości pocisków 155 za 12 mld zł. Z ujawnionej przez MON notatki, podpisanej przez menedżera Agencji Rozwoju Przemysłu – rodzaju państwowego funduszu inwestycyjnego, któremu ekipa Morawieckiego powierzyła rolę państwowego udziałowca Polskiej Amunicji – wynikało, że interes skarbu państwa nie został należycie zabezpieczony. Departament MON odpowiedzialny za odbudowę polskich zasobów amunicyjnych wnioskował o zawiadomienie o sprawie prokuratury. Zapachniało skandalem.

Na tym nie koniec. Tydzień temu branżowy portal Defence24 doniósł, że Agencja Rozwoju Przemysłu sprzedała swój pakiet 51 proc. udziałów w spółce Polska Amunicja, a przejęli go dotychczasowi inwestorzy, czyli wspomniane WB Electronics i znany z produkcji układów podwozi dla pojazdów wojskowych Ponar Wadowice (a ściślej: doszło do przejęcia większościowych udziałów ARP przez prywatnych udziałowców Polskiej Amunicji, a ARP otrzymała zwrot poniesionych kosztów wraz z odsetkami). Zbieżność czasowa tych dwóch zdarzeń nie jest dziełem przypadku, a według informacji „Newsweeka” bój o to, kto zagospodaruje dziesięciocyfrowe sumy za dostawy amunicji, dopiero się rozkręca. Niekoniecznie z korzyścią dla efektu.

Marzec 2023 r. Zmobilizowany pustkami na składach w Polsce i za granicą rząd Morawieckiego uruchamia program Narodowa Rezerwa Amunicyjna. Finansowane z publicznych środków rozbudowę i unowocześnianie zaplecza produkcyjnego ma poprowadzić kilka podmiotów. Między innymi Polski Fundusz Rozwoju, czyli państwowy fundusz inwestycyjny do zadań specjalnych, znana z ostatnich afer przy dostawach generatorów Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych i wspomniana Agencja Rozwoju Przemysłu. Nadzór nad programem, jako szef komitetu sterującego, objął premier we własnej osobie. – Podjęliśmy zobowiązanie, aby w najbliższym czasie na inwestycje z budżetu, skarbu państwa, finansów publicznych przeznaczyć do 2 mld zł, a zamówienia na 800 tys. sztuk amunicji będą opiewały na kwotę 12 mld zł – deklarował Morawiecki. Potem okazało się, że to raczej łączna suma przewidywana i na inwestycje, i na zakupy, ale to i tak zapowiadało jakościową zmianę.

Kilka dni przed uruchomieniem NRA Morawiecki z ówczesnym szefem MON Mariuszem Błaszczakiem wybrali się z wizytą do Nowej Dęby na Podkarpaciu, gdzie mieszczą się należące do państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej Zakłady Mechaniczne Dezamet. To obecnie jedyny w kraju producent, a ściślej montownia amunicji kalibru 155.

Lokalizacja zakładu w odległości niecałych 100 km od wschodniej granicy nie jest może najszczęśliwsza, ale po gospodarskiej wizycie było w zasadzie jasne, że część wielomiliardowego zlecenia przypadnie właścicielowi Dezametu, a konkretnie zbudowanemu w ramach PGZ konsorcjum PGZ Amunicja. W jego skład weszły też między innymi produkujące inne rodzaje amunicji zakłady Mesko ze Skarżyska Kamiennej oraz bydgoski producent trotylu Nitro-Chem.

Opracowane przez Zakłady Mesko kierowane laserowo pociski APR 155 są droższe od tradycyjnej amunicji, ale wielokrotnie bardziej efektywne. Projekt jest gotowy do uruchomienia produkcji

Zdolności produkcyjne Dezametu to obecnie kilkadziesiąt tysięcy sztuk amunicji kaliber 155 rocznie. O stosunkowo niewielkim potencjale rodzimego przemysłu może świadczyć fakt, że z unijnego programu dofinansowania europejskiego sektora amunicyjnego o nazwie ASAP (Act in Support Ammunition Production) Dezamet jako jedyny polski podmiot otrzymał w 2023 r. dofinansowanie. Raptem 2 mln z 500 mln euro dostępnych w ASAP środków.

W grudniu 2023 r., tuż przed końcem rządu Morawieckiego, zakupowe ramię MON, czyli Agencja Uzbrojenia, podpisała z PGZ Amunicja kontrakt wykonawczy na dostawę w najbliższych latach 285 tys. sztuk pocisków za 11 mld zł. To prawie cała zadeklarowana wcześniej przez Morawieckiego pula pieniędzy, w jej ramach ma zostać rozbudowana linia produkcyjna w Nowej Dębie. Ale do 800 tys. obiecanych pocisków nadal brakowało ponad pół miliona.

Dlatego równolegle z rozmowami z PGZ ruszył konkurs ofert skierowany do prywatnych dostawców. W 2023 r. na stole leżało w sumie 14 mniej lub bardziej poważnych ofert produkcji albo importu pocisków dla NRA. W ramach prowadzonego przez rząd postępowania Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju i jeden z najbliższych współpracowników premiera, już wiosną 2023 r., czyli niedługo po odpaleniu programu NRA, rekomendował nawiązanie współpracy z Polską Amunicją. Żeby państwo zachowało jako taką kontrolę nad spółką, do akcjonariatu PA dokooptowana została, jako inwestor finansowy, Agencja Rozwoju Przemysłu, a ściślej jej spółka zależna Aranda, która miała wyłożyć stosowną do większościowego pakietu kwotę na inwestycję w zakład produkcyjny. To lekko licząc kilkaset milionów złotych. Pozostałą sumę mieli wysupłać prywatni udziałowcy, przede wszystkim WB Electronics.

Oferta tego publiczno-prywatnego konsorcjum miała zostać oceniona najwyżej przez komitet sterujący na czele z Morawieckim. Czy dlatego, że WB Electronics ma renomę wiarygodnego dostawcy i eksportera broni? Być może. Ale być może wpływ na decyzję komitetu sterującego miał też fakt, że w listopadzie 2017 r., wykładając 128 mln zł, PFR objął akcje z nowej emisji papierów WB Electronics, dające mu 24 proc. głosów na walnym zgromadzeniu (lwią część środków z emisji ożarowska spółka wydała na inwestycje). WB to zatem częściowo państwowy podmiot.

Tamta inwestycja PFR też nie była przypadkiem, a jej tło ma mocne zabarwienie polityczne. Produkującemu zaawansowane technicznie systemy WB Electronics było po drodze z ekipą premiera Morawieckiego, niekoniecznie zaś z ludźmi Antoniego Macierewicza, który szefował wtedy MON i odpowiadał za zakupy dla wojska. To awersji Macierewicza do tak zwanych prywaciarzy w sektorze zbrojeniowym – ale tylko tych z polskim paszportem – przypisuje się kuriozalne decyzje z przełomu 2016 i 2017 r. Szef MON stawał na głowie, żeby sporego zamówienia na drony bojowe nie składać w WB Electronics, tylko w państwowym PGZ. W korespondencji z Mateuszem Morawieckim Michał Dworczyk, w 2017 r. zatrudniony w MON na stanowisku wiceministra, tak opisywał tamtą sprawę (cytat za serwisem Poufna Rozmowa, który ujawnił maile ze skrzynki Dworczyka): „Zażądałem testów porównawczych z Warmate’ami – produktem WB Electronics. Okazało się, że drony PGZ istnieją wyłącznie w fazie wstępnych prototypów. Najpierw trzeba było czekać, aby skonstruowali trzy sztuki, a potem okazało się to totalną klęską. Nie mogły trafić w cel lub nie wybuchały. Natomiast testy Warmate’ów wypadły świetnie. To wprowadziło wszystkich w konsternację, ale i tak Macierewicz zakup zablokował”.

Ujawnienie sygnowanych przez MON i ARP dokumentów, mocno krytycznych dla byłych szefów ARP, ale i prywatnych inwestorów z Polskiej Amunicji, rynek zbrojeniowy odebrał jednoznacznie. – Piotr Wojciechowski to poważny człowiek, jego firma żyje z kontraktów z NATO-wskimi odbiorcami. A z dokumentów wyłania się obraz mało przejrzystego konsorcjum z trupami w szafie. Na targach w Kielcach przekonanie, że ARP wyleci z projektu, a WB Electronics będzie prowadzić go samodzielnie, było powszechne – mówi osoba z branży. To, że firma zamierza wybudować fabrykę bez udziału państwowego inwestora, przyznali w końcu także przedstawiciele WB. – Finansowanie rozwoju spółki i uruchomienie produkcji amunicji spoczywa na prywatnych inwestorach AP – mówi Remigiusz Wilk, rzecznik WB Electronics.

Ppłk. Grzegorz Polak, rzecznik prasowy Agencji Uzbrojenia MON, potwierdza w rozmowie z „Newsweekiem” stan faktyczny. Pierwsza umowa wykonawcza w sprawie amunicji 155 zawarta z PGZ Amunicja jest w trakcie realizacji. – Obecnie Agencja Uzbrojenia prowadzi negocjacje z wykonawcą działającym w ramach spółki Polska Amunicja – mówi Grzegorz Polak.

Niewykluczone jednak, że burzliwy rozwód członków publiczno-prywatnego konsorcjum zwiastuje jeszcze inny scenariusz.

Dwa tygodnie temu na biurku Donalda Tuska wylądowała notatka dotycząca Michała L. Jeszcze niedawno występował on na branżowych konferencjach zbrojeniowych jako pełnomocnik zarządu grupy Niewiadów ds. amunicji artyleryjskiej. Dziś o jego działalności na rzecz Niewiadowa wiadomo niewiele. Nie wyświetla się w KRS. Do jego żony, Elżbiety Lubińskiej, należą natomiast udziały obracającej bronią spółki Works11, która z kolei w 2019 r. przejęła firmę o nazwie Zakłady Sprzętu Precyzyjnego Niewiadów.

Większości Polaków ta nazwa może kojarzyć się z N126, czyli podstawowym modelem maleńkiej przyczepy kempingowej produkowanej na masową skalę w PRL. Mniej znanym profilem działalności Zakładów Sprzętu Precyzyjnego w Niewiadowie była produkcja broni i sprzętu wojskowego. Spółka ma koncesję na wytwarzanie amunicji. I podobnie jak WB Electronics zapowiada wybudowanie fabryki pocisków kalibru 155. Na kieleckich targach prezes grupy Niewiadów Grzegorz Niedzielski zapowiadał rychłe ściągnięcie trzech linii, między innymi do wprowadzania trotylu do tub pocisków (do każdego pocisku kaliber 155 wchodzi 9,3 kg trotylu), i uruchomienie montażu z części od hinduskich, niemieckich czy słowackich dostawców.

– Zapraszam na otwarcie zakładu w połowie 2026 r. – mówi Grzegorz Niedzielski. Przekonuje, że to grupie Niewiadów najłatwiej będzie uruchomić produkcję, bo stary zakład ma certyfikaty do wytwarzania amunicji, dostęp do linii kolejowej a jego właściciel skupuje okoliczne działki. Wokół fabryki amunicji, ze względu na składowanie dużych ilości materiałów wybuchowych, muszą powstać spore obszary buforowe. Przepustowość trzech linii ma sięgać 180 tys. sztuk amunicji różnych kalibrów rocznie (używane przez Wojsko Polskie czołgi korzystają z amunicji 120 mm).

Wróble w okolicach centrali ARP w śródmieściu Warszawy ćwierkają, że jeśli rzeczywiście dojdzie do anulowania wyników ubiegłorocznego konkursu i do nowego rozdania, Niewiadów może znaleźć partnera do interesu w ARP, czyli byłym członku konsorcjum Polska Amunicja.

O Michale L. głośno było w 2019 r., kiedy to zatrzymano jego, jego partnera biznesowego w spółce Works11 oraz Andrzeja R., jednego z zastępców Jednostki Wojskowej Grom. Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuciła im korupcję: Andrzej R. miał przyjmować korzyści majątkowe fundowane przez szefów Works11. W zamian JW Grom zamawiała w firmie Michała L. sprzęt wojskowy, od kamizelek po granatniki.

Sprawa trafiła do sądu. Kilka tygodni temu sąd wydał wyrok, warunkowo umarzając postępowanie. Prokuratura zapowiedziała odwołanie. Na kieleckich targach Andrzeja R. widywano na stoiskach Works 11 i ZSP Niewiadów.

Prywatni inwestorzy przymierzający się do inwestycji w rynek amunicyjny przekonują dziś, że znajdą popyt, nawet jeśli nie dostaną zleceń MON. To nieco ryzykowne założenie. Front w Ukrainie to rzeczywiście w dużej mierze zmasowany ostrzał artyleryjski, ale to po części efekt słabości ukraińskiego lotnictwa. Ewentualny konflikt z NATO, które dysponuje rozbudowanymi siłami powietrznymi, może przebiegać zupełnie inaczej niż wojna w Ukrainie.

Być może rozsądną alternatywą dla produkowanej masowo i zużywanej w takim samym tempie amunicji są projekty takie jak opracowana przez Zakłady Mesko Amunicja Precyzyjnego Rażenia APR 155, czyli pociski kierowane laserowo. Są droższe od tradycyjnej amunicji, ale też wielokrotnie bardziej efektywne, co oznacza niższe koszty logistyki czy wolniejsze zużycie luf armatohaubic. Projekt jest w zasadzie gotowy do uruchomienia produkcji. W lipcu Agencja Uzbrojenia informowała o rozpoczęciu wstępnych konsultacji rynkowych w sprawie zakupu tego typu broni z myślą o Krabach i K9.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version