Prezydent elekt Donald Trump relacje międzynarodowe postrzega wyłącznie w ramach biznesu. On nie dyskutuje, nie szuka konsensusu, on liczy pieniądze i handluje. Również światowym bezpieczeństwem. Czy należy patrzeć z ostrożnością na przedwyborcze zapowiedzi Trumpa?
Wiadomo już, że Donald Trump zostanie 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jego wygrana budzi niepokój w Kijowie. Ukraińscy politycy nieoficjalnie mówią, że może to oznaczać poważne obawy co do przyszłości Ukrainy. Patrząc na wygłaszane przed wyborami opinie Trumpa na temat rosyjskiej inwazji, można mieć wątpliwości, czy wsparcie dla walczącego kraju nadal będzie dostarczane. Od samego początku konfliktu był przeciwny przekazywaniu broni Ukraińcom.
Obietnice Trumpa
Z drugiej strony podczas spotkana z prezydentem Wołodymyrem Zełeńskim Trump mówił, że Ukraina przeszła piekło i będzie pracował z obiema stronami, aby spróbować zakończyć wojnę. Trump wielokrotnie obiecywał, że „zakończy wojnę w ciągu 24 godzin, zanim złoży przysięgę”, nie precyzując jednak, jak zamierza to zrobić. Zełenski skwitował te wypowiedzi, mówiąc, że „tak naprawdę nie wie, jak zatrzymać wojnę, nawet jeśli może myśleć, że wie”.
Trump wykazywał już w poprzedniej kadencji, że międzynarodowa polityka w zakresie bezpieczeństwa nie jest jego domeną. Najdobitniej pokazał to w czasie negocjacji i procesu wycofywania wojsk z Afganistanu. Ponadto, jego elektoratu nie interesują kwestie polityki zagranicznej. Jedynie 5 proc. wyborców interesuje się polityką zagraniczną, a połowa uważa, że pomoc Ukrainie jest zbyt duża.
Podobne zdanie ma wiceprezydent elekt JD Vance, który tuż po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny w lutym 2022 roku, stwierdził, że „tak naprawdę nie obchodzi mnie, co się stanie z Ukrainą w taki czy inny sposób”. Trump z kolei niedawno powiedział, cytowany przez Reutersa, że „Zełenski jest winny nie tylko tego, że nie udało mu się zakończyć wojny, ale także tego, że pomógł ją rozpocząć”. Stąd też słuszne obawy w Kijowie.
Amerykańska pomoc
Dotychczasowa pomoc krajów Unii Europejskiej dla Ukrainy przewyższa pomoc USA o ponad 20 miliardów euro. Jednak większość wykorzystywanego na Ukrainie sprzętu pochodzi z amerykańskich fabryk, a to oznacza, że Kongres Stanów Zjednoczonych musi wyrazić zgodę, aby został przekazany krajowi trzeciemu.
Dotyczy to m.in. wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych M142 HIMARS i M270 MLRS i pocisków GMLRS czy systemów przeciwlotniczych Patriot i pocisków do nich. Problemem może okazać się przekazanie przez Zachód kolejnych samolotów wielozadaniowych F-16 czy używanych transporterów M113, które są obecnie podstawowym wyposażeniem kilkunastu brygad zmechanizowanych.
Dlatego właśnie ustępujący prezydent Joe Biden zapewnił, że jego administracja zrobi wszystko, aby do końca kadencji wysłać jak najwięcej sprzętu i wyposażenia. Amerykanie odwołali planowane dostawy rakiet przechwytujących do innych krajów i w ciągu najbliższych miesięcy przekierują je na Ukrainę. Mówimy tu o setkach pocisków do systemów przeciwlotniczych, które tworzą parasol ochronny nad ukraińskimi miastami.
Co równie istotne, zapewniono dostawę niezbędnych materiałów, amunicji, paliwa i innych środków zapewniających zdolność bojową armii ukraińskiej, a także wsparcie w konserwacji, naprawy, dostawy i przemieszczania sprzętu wojskowego. Przynajmniej na najbliższe miesiące.
Jeśli Trump spełni swoje zapowiedzi dotyczące ograniczenia – a może nawet całkowitego zatrzymania – przekazywania pomocy militarnej Ukrainie, kraj ten znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. Jest to widoczne już teraz, kiedy pomoc dociera nieregularnie, a na froncie żołnierze muszą racjonować amunicję.
Jaka będzie polityka Trumpa?
Nie wiadomo jeszcze, jaki będzie skład administracji Trumpa i jak będzie wyglądał zespół doradców, którzy to będą określać kierunki polityki zagranicznej. Trump cały czas podkreśla, że wojnę na Ukrainie należy jak najszybciej zakończyć, co może oznaczać, że może próbować zmusić Kijów do zawarcia porozumienia i zawieszenia działań wojennych na obecnej linii frontu.
Długoletni były doradca Trumpa, gen. por. John Kelly, zasugerował, że nowy prezydent być może będzie chciał powrócić do nieudanych porozumień mińskich, w których europejskie wojska będą nadzorować egzekwowanie pokoju zamiast sił pokojowych NATO lub ONZ. To z kolei jest nie do przyjęcia dla Kijowa.
Kreml złamał oba protokoły mińskie, więc dlaczego nie miałby tego zrobić ponownie? Taka opinia jest powszechna na Ukrainie i nikt już nie wierzy w jakiekolwiek zapewnienia Moskwy. Pamięć o Buczy, Irpieniu i Mariupolu jest cały czas żywa.
Ukraińskie społeczeństwo domaga się odzyskania utraconych ziem i całkowitego wycofania się Rosjan z kraju poza granice sprzed 2014 roku. Trump może mieć jednak inne zdanie i dla niego oddanie Rosji 20 proc. terytorium Ukrainy może być wystarczającą ceną za pokój. Swoimi wypowiedziami przypomina nieco Neville’a Chamberlaina po powrocie z konferencji w Monachium, kiedy mówił, że oddanie Hitlerowi Sudetów zagwarantuje Europie długie lata pokoju. Kilka miesięcy później Europa pogrążyła się w wojnie, która przerodziła się w światowy konflikt.
Jest jednak szansa, aby Ukraina otrzymała jednak pomoc. Jest tajemnicą poliszynela, że Trump traci rozsądek jeśli chodzi o pieniądze i swój wizerunek. W rozmowach ukraińscy polittycy mówią, że mają nadzieję, że amerykańskie koncerny zbrojeniowe wytłumaczą mu, że przekazywanie broni Ukrainie to znakomity biznes i dzięki temu amerykańska pomoc nie zostanie ograniczona.
Drugą kwestią jest jego olbrzymie ego, które może poważnie ucierpieć, jeśli nie uda mu się osiągnąć porozumienia pokojowego, a Europa nadal kolektywnie będzie wspierała Ukrainę. Wizerunek Trumpa może doznać uszczerbku, a przeciez uwielbia się kreować na silnego przywódcę, który może zrobić wszystko dzięki wykonaniu jednego telefonu. Wtedy może nawet zwiększyć pomoc Ukrainie. Takie opinie są jednak w większości życzeniowe.
Kijów się martwi przede wszystkim, ponieważ Trump jest nieprzewidywalny, nierozsądny i nielogiczny. Ukraińcy patrzą na jego zwycięstwo z nieskrywaną obawą. Głównie dlatego, że nie wiedzą, czego mogą się spodziewać. Rzucane przez Trumpa ogólniki, półsłówka i populistyczne hasła są całkowicie puste. Gorsze jednak jest to, że równocześnie pustoszeją ukraińskie magazyny, a Rosjanie z każdym dniem zyskują przewagę.