Choć statystycznie życie jednostki się wydłuża, kultura Zachodu wciąż gloryfikuje młodość. To, co stare, zamiast zyskiwać, traci na wartości. A niekiedy dopiero wchodząc w wiek senioralny, zaczynamy żyć naprawdę w pełni. Co dzieje się w świecie osób w starszym wieku?

Kiedyś myśleliśmy, że rozwój dotyczy wyłącznie ludzi młodych, a po osiągnięciu dorosłości proces jest zakończony. Dziś już wiemy, że rozwój psychiki człowieka trwa nieprzerwanie do samego końca. Zaczęliśmy odkrywać jego nowe etapy i zainteresowaliśmy się etapem senioralnym.

Kiedyś myśleliśmy, że terapię można i warto robić do czterdziestki, potem człowiek i tak już się nie zmienia. Dziś większość pacjentów gabinetów psychoterapeutycznych to osoby ponadczterdziestoletnie, bez ograniczenia wiekowego.

Kiedyś wydawało się nam, że życie seksualne człowieka naturalnie zamiera mniej więcej na granicy emerytury. Teraz wiemy, że w niektórych przypadkach można by powiedzieć nawet: wręcz odwrotnie.

Gdy z upływem lat zmienia się wygląd człowieka, wydawać się może, że podobnym przemianom musi też podlegać jego wnętrze, że i wnętrze niejako się zużywa, marnieje. Potrzeby stają się niepoważne, decyzje nieracjonalne, a poglądy, jeśli uzasadnione, to pozalogiczne. Często w myśleniu o seniorach dominuje perspektywa zwężającej się ścieżki – widzimy człowieka, który ma wszystkiego coraz mniej. Mniej potrzeb, mniej możliwości, mniej sił, mniej czasu.

Bywa więc, że niektóre zachowania seniorów zaskakują młodych: „To niemożliwe, mój ojciec postanowił uczyć się niemieckiego. Teraz, po osiemdziesiątce!”; „Wyobrażasz sobie, że moja matka maluje się, gdy ma do niej przyjść rehabilitant na ćwiczenia?!”; „A moja zrobiła lepszy numer. Ni stąd, ni zowąd oświadczyła nam, że wyjeżdża na weekend z jakimś panem Wojtkiem, którego my w ogóle nie znamy!”.

Okazuje się, że seniorzy mają jakieś podskórne życie, że kierują nimi jakieś niewidoczne na co dzień motywy – tak silne, że potrafią nagle zaszokować świat.

Żeby lepiej zrozumieć osobę w starszym wieku, warto przyjrzeć się czterem istotnym dla niej wątkom: tożsamościowemu, relacyjnemu, rozwojowemu oraz egzystencjalnemu.

Pytanie: kim właściwie jestem, zadajemy sobie często przy okazji znaczących zmian. Po prostu stare samookreślenia przestają pasować. Osoby starsze przeżywają szczególnie dużo zmian. Przestają pracować, są mniej sprawne i inaczej wyglądają. Często mają mniej pieniędzy i czują się mniej sprawcze. To powoduje, że definiujące człowieka samookreślenia wymagają korekty. Osoba kiedyś „szybka, energiczna, zawsze pierwsza” teraz może stać się „powolna, z problemami z chodzeniem, ale niepoddająca się”. Mamy jakby nowe rozdanie, nową sytuację – oprócz pogorszenia jest też szansa na odkrycie nowych zasobów.

Szczególnym problemem w obszarze tożsamościowym jest jednostronność, z jaką seniorzy bywają widziani przez swoją rodzinę. Dorosłe dzieci seniorów często przyjmują punkt widzenia swoich dzieci w tytułowaniu członków rodziny. W efekcie cofają swoich rodziców o pokolenie w tył i na stałe na forum rodziny mianują „babcią” i „dziadkiem”. I tak starsza dama Helena zostaje babcią Helą. I choć prawdopodobnie odczuwa ciepły blask tego słowa, jednocześnie jednak podlega jego ograniczającemu wpływowi. Czy babcia Hela może być ciągle jeszcze piękną Heleną, która potrafi zawrócić w głowie niejednemu mężczyźnie? Czy pani Helena to już wyłącznie babcia, a zatem ktoś starszy, w opiekuńczej relacji wobec wnuków, wspierający i potrzebujący wsparcia? Nie chodzi o to, że pani Helena źle się czuje w roli babci, bo może czuć się w niej znakomicie. Chodzi o to, że jednostronna rola, do której często zostaje sprowadzona w rodzinie, może nie wyczerpywać różnorodnych potrzeb złożonej osobowości dojrzałej osoby.

Jeżeli pani Helena chce rozwinąć skrzydła, zrealizować swoje potrzeby i możliwości, potrzebuje takiej grupy, w której będzie kimś poza babcią, kimś, kim (też) jest w istocie. W starszym wieku nie do przecenienia jest rola rówieśników. Przyjaciele mający podobne do naszych problemy, którzy czasem pamiętają nas z dawnych lat i w towarzystwie których możemy wrócić do innych wersji siebie, przypominają nam, że możemy przekroczyć nasze ograniczenia i ożywić zapomniane zasoby.

Szczególne miejsce mają tu relacje damsko-męskie. Ten aspekt jest najbardziej szokujący dla młodszych. Czy to możliwe, żeby babcia się komuś podobała? Żeby babci się ktoś podobał? Ale to chyba nie jest serio? A przynajmniej nie można nazywać tego na poważnie miłością! Nie taką jak nasza! Bo przecież nie chodzi chyba o seks?! Cóż, wygląda na to, że wszystko to jest możliwe w starszym wieku. Pary w długoletnich związkach mogą przeżywać odnowienie uczuć. Ale mogą też nieoczekiwanie zdecydować o rozstaniu, jeżeli zrozumieją, jak martwa była ich relacja. Chodzi o to, że wielu osobom w starszym wieku wcale nie jest wszystko jedno.

Często rodzina jest zszokowana, widząc, że rodzic, od dawna samotny przez wdowieństwo czy rozwód, nagle w starszym wieku „ma dziewczynę/chłopaka”. Jak widać, sama nazwa partnera romantycznej relacji mówi o zastrzeżeniu jej dla osób młodszych. Co jednak robić, gdy pan po siedemdziesiątce pragnie być jak najbliżej z jakąś panią w swoim wieku?

Bywa, że relacje w późnym wieku rozwijają się zaskakująco szybko. Partnerzy dosyć zdecydowanie wybierają ich formę, np. chcą związku na wyłączność, ale bez zobowiązań małżeńskich i bez wspólnego mieszkania, bo próby dopasowania wzajemnych życiowych nawyków wydają im się zbyt żmudne i niepotrzebne. Niektórzy jednak chcą iść na całość, ofiarować sobie wzajemnie naprawdę wszystko aż po grób. Bo właśnie za tym tęsknią, tego chcą doznać: pełnego związku bez żadnej rezerwy, bez żadnego zasłaniania się. Chcą tego doznać, bo tego właśnie są głodni.

Dla części osób starszych wiek senioralny to okres „teraz albo nigdy”. Jeśli „tego” nie doznam teraz, „to” może mnie ominąć bezpowrotnie. Tak więc późne lata to dla niektórych osób okres nadrabiania braków życiowych. Albo inaczej: realizacji marzeń. Albo jeszcze inaczej: zaspokajania głodu.

Pragnienie może dotyczyć wielu różnych rzeczy. Ktoś po przekroczeniu dziewięćdziesiątki wybiera się wreszcie na wymarzoną wycieczkę statkiem po Nilu. „Zawsze tego chciałem” – mówi, sugerując, że miało to dla niego jakieś specjalne znaczenie, jakby bez tego jego życie nie mogło uzyskać pełni. Ktoś chce mieć wreszcie ogródek. Ktoś chce przejść szlak pielgrzymkowy Camino. Ktoś chce pięknie zatańczyć tango. A niektórzy chcą zobaczyć, jak by to było być z wzajemnością zakochanym. I poczuć, co to znaczy być z kimś naprawdę razem.

Wszystko to są wspaniałe kroki rozwojowe, godne dwudziestolatków. Ludzie chcą się w końcu dowiedzieć, o co w tym życiu naprawdę chodzi, jak smakują najwartościowsze owoce. I sami usuwają wewnętrzne przeszkody blokujące im dostęp do marzeń. Jak w trakcie najlepszej terapii.

Dla terapeutów praca z seniorami bywa bardzo satysfakcjonująca, ponieważ wielu z nich ożywia potrzeba zrozumienia siebie z najdłuższej możliwej perspektywy – całego życia. Przychodzą z jakiegoś innego powodu, najczęściej relacyjnego, ale w trakcie orientują się, jak pomocny może być wrażliwy słuchacz, i zaczynają opowiadać kolejnymi fragmentami o swoim życiu, wiązać wątki, rozumieć motywy. To zaszczyt być świadkiem ich drogi, móc towarzyszyć tak ważnemu procesowi krystalizowania mądrości życiowej.

Proces ten toczy się oczywiście nie tylko w ramach terapii. Często starsze osoby szukają w swoim otoczeniu partnerów do takiej refleksji. Nie zawsze są właściwie rozumiane. Często otoczenie myli te próby nadawania sensu swojemu życiu z nudnym odtwarzaniem starych historii. Nie rozumieją, że starsza osoba przeszukuje swój życiorys, bo szuka pewnych istotnych dla niej odpowiedzi.

Wątek egzystencjalny przejawia się też w charakterystycznym dla osób starszych poruszaniu tematu samotności, przemijania, cierpienia, nieuniknionego rozstania, śmierci. Osobom młodszym wszystkie te obszary kojarzą się głównie z depresją i najczęściej starają się po prostu zmienić temat. Oczywiście osoby starsze też bywają w depresji, ale generalnie poruszanie tych trudnych dla młodszych ludzi tematów nie jest świadectwem załamania, ale raczej próbą oswojenia tego, co w nieunikniony sposób pojawi się na drodze życiowej każdego z nas. Chodzi o to, by naprzeciw takich wątków nie musieć stawać zupełnie samotnie. Porozmawianie z kimś o strachu, o przeczuwanej trwodze ostatnich chwil, podzielenie się wyobrażeniami o samotności i cierpieniu – to wszystko wprowadza osobę starszą w przychylną przestrzeń wspólnoty, gdzie nawet najtrudniejsze tematy ciążą mniej.

Zmiany tożsamościowe, otwartość na relacje, wewnętrzny rozwój i egzystencjalna dojrzałość – świat seniorów to fascynujący ląd, ciągle nie do końca odkryty.

Maria Król-Fijewska — psycholożka kliniczna. Psychoedukacją i psychoterapią zajmuje się od 1980 r. Jest autorką polskiej wersji treningu asertywności, łączącego pracę nad zachowaniem z elementami doświadczeniowymi. Prowadzi psychoterapię w podejściu humanistyczno-doświadczeniowym, zajmuje się edukacją i superwizją terapeutów i trenerów. Współzałożycielka Ośrodka Intra. Wykłada w szkole psychoterapii Intry, gdzie jest odpowiedzialna za program. Autorka książek, m.in.: „Tam i stamtąd. Psychologiczne mechanizmy uzależnienia od alkoholu”, „Stanowczo, łagodnie, bez lęku. Dziś”, „Trening asertywności” oraz wraz z Piotrem Fijewskim: „Asertywność menedżera”, „Zaklęcie na bycie sobą”, „Nieobecni”. Pod jej redakcją powstała książka monograficzna „Doświadczanie a psychoterapia”. „Pan Henryk. Mężczyzna z Warszawy” to jej literacki debiut

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version