Szykuje się wielki polityczny come back. Nie, nie chodzi o Ziobrę, wszak on już dawno ozdrowiał i wrócił na łono Sejmu, o czym przypomina kolejnymi groźbami miotanymi wszem wobec. Teraz do pierwszego politycznego szeregu ma powrócić inny syn marnotrawny prezesa – Mateusz Morawiecki.

Odkąd przestał być premierem, zniknął z mediów. Gdy na dodatek Kaczyński skreślił go jako potencjalnego kandydata na prezydenta, mówiąc, że za bardzo obciąża go osiem lat rządów PiS, Morawiecki zszedł na głębokość peryskopową. Przynajmniej w polskiej polityce.

Ostatnio tak bardzo się przyczaił, że z jego profilu na platformie X (dawnym Twitterze) zniknęły wszelkie ślady mogące świadczyć o jego związkach z PiS. Sam o sobie pisze: „patriota, ekonomista i historyk, poseł na Sejm X kadencji”. Ależ, po co ta skromność, panie Mateuszu? Nawet pańscy partyjni koledzy chodzą po mieście i śmieją się, że widać pan też by najchętniej zapomniał o tym, iż pełni funkcję wiceprezesa PiS, a przez sześć lat był premierem z ramienia tej partii.

Ale jak wiadomo, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni i – jak donoszą wiewiórki z Brukseli – w najbliższych dniach Morawiecki ma w glorii wrócić na polityczne salony. A wszystko dlatego, że jeszcze w styczniu ma stanąć na czele Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), tworzących jedną z największych frakcji w Parlamencie Europejskim. Ma zastąpić premier Włoch Giorgię Meloni, która od miesięcy nosiła się z zamiarem rezygnacji. Jak niesie wieść w PiS, Morawiecki załatwił sobie to stanowisko niejako za plecami Jarosława Kaczyńskiego i jego świty. Joachim Brudziński, oko i ucho prezesa w europarlamencie, o nowej funkcji Morawieckiego miał się dowiedzieć przypadkiem. W samolocie do Brukseli usłyszał, jak jeden z europosłów KO gratuluje Michałowi Dworczykowi spodziewanego awansu byłego szefa.

Według moich rozmówców Morawiecki nowe stanowisko ma zawdzięczać bliskim relacjom z Meloni, którą – jeszcze będąc premierem – u progu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę zaprosił w gronie innych liderów eurosceptycznych partii na zjazd do Warszawy.

Z poparciem partii Meloni – Fratelli d’Italia – a także PiS, czyli dwóch najliczniejszych ugrupowań w EKR, Morawiecki ma stanowisko praktycznie w kieszeni, a trudno sobie wyobrazić, by PiS nie poparło swojego byłego premiera.

Odkąd Morawiecki otwarcie zadeklarował, że byłby gotów objąć stery PiS po Kaczyńskim, jego relacje z prezesem się ochłodziły. Kaczyński uznał to za nielojalność, wszak prezes od swych przybocznych oczekuje bezwarunkowej podległości, a tych, którzy ujawniają wielkie ambicje, kosi równo z trawą. To dlatego w tak bezceremonialny sposób zgasił kandydaturę Morawieckiego na prezydenta, jeszcze nim na poważnie rozpoczęły się przymiarki. Ale Morawiecki nie w ciemię bity. Stwierdził, że najlepiej będzie zniknąć Kaczyńskiemu z oczu na jakiś czas i go po prostu przeczekać. Posada przewodniczącego EKR, urzędującego na co dzień w Brukseli, wydaje się do tego wymarzona. Daje Morawieckiemu samodzielną pozycję i niezależność od „nowogrodzkich układów”, a w sytuacji kłopotów finansowych PiS może być dla partii wręcz kołem ratunkowym. Jako szef Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Morawiecki będzie mógł sypnąć groszem.

W otoczeniu byłego premiera panuje przekonanie, że jeśli PiS przegra wybory prezydenckie, to w dzisiejszej formule raczej nie przetrwa do wyborów parlamentarnych 2027 r., a już z pewnością pod wodzą Kaczyńskiego partii trudno będzie wygrać. Ludzie Morawieckiego mówią otwarcie, że podsycanie polaryzacji jest jazdą na coraz bardziej jałowym biegu i zniechęca młodych do udziału w wyborach. Inne pytanie, czy Morawiecki jako lider nowej formacji byłby wiarygodny i potrafiłby porwać tłumy. Na razie trwa sondowanie nastrojów na spotkaniach pod hasłem „Tak dla CPK” z tandemem Horała-Matysiak, którzy objeżdżają kraj. To może być zaczyn nowego ugrupowania, które przed najbliższymi wyborami będzie chciało wyjść z PiS i być może wystawić wspólne listy np. z PSL.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version