Szpiczaka nie da się wyleczyć, ale można go coraz skuteczniej kontrolować. Pomagają w tym nowe leki, które uderzają w komórki nowotworowe z dwóch stron.

Osłabienie, nawracające infekcje czy bóle w lędźwiowo-krzyżowym odcinku kręgosłupa rzadko kiedy skłaniają ludzi do wizyty u lekarza, a to mogą być objawy szpiczaka.

W takiej sytuacji lekarze radzą wykonać morfologię krwi. Jeśli badanie wykaże niedokrwistość i wysoki, czasami trójcyfrowy wynik OB, to może być sygnał rozwijającego się szpiczaka plazmocytowy. To zazwyczaj nieuleczalny nowotwór złośliwy układu krwiotwórczego, ale dostępne obecnie opcje terapeutyczne pozwalają wiele lat żyć z tą chorobą.

W Polsce każdego roku nowotwór ten jest wykrywany u ponad 1,5 tys. osób, a żyje z nim ok. 10 tys. pacjentów. Większość chorych to osoby starsze, w wieku 60-70 lat, ale wśród nowo diagnozowanych pacjentów są coraz częściej osoby młode — 30— i 40-latkowie.

W ciągu ostatnich 20 lat na szpiczaka zarejestrowano kilkanaście nowych leków. Dzięki nowym opcjom terapeutycznym, ale też coraz lepszej diagnostyce chorzy żyją coraz dłużej, w wybranych grupach pacjentów długość życia przekracza 10 lat. Pod koniec ubiegłego wieku wynosiła ona około 3 lat.

Szpiczak rozwija się powoli. Powstaje z jednego zmutowanego plazmocytu, komórki układu odpornościowego, która zaczyna się namnażać. Takich komórek tworzy się coraz więcej. Produkują one w dużych ilościach białko, które odkłada się w różnych narządach i stopniowo je uszkadza. Uszkodzeniu najczęściej ulegają kości i nerki.

Zmiany te zachodzą powoli i przez długi czas szpiczak nie daje żadnych niepokojących objawów. Chorzy czują się osłabieni, mają bóle kostne, ale na tego typu dolegliwości nie zwracają szczególnej uwagi. Objawy te zrzucają na karb przemęczenia, przepracowania i niewyspania. Do lekarzy przychodzą zatem dopiero wówczas, gdy dojdzie do złamania, najczęściej kręgosłupa, albo odczują zaburzenia pracy nerek. Kilka lat temu europejska organizacja skupiająca pacjentów ze szpiczakiem przedstawiła raport, z którego wynika, że co czwarty chory na szpiczaka trafia do co najmniej czterech lekarzy, zanim zostanie mu postawiona diagnoza.

— Szpiczak charakteryzuje się okresami remisji, ale niestety również w większości przypadków nawrotów. W trakcie kolejnych nawrotów komórki nowotworowe ulegają zmianom genetycznym, powodując oporność na stosowane leczenie. Jeśli zatem mamy pomóc choremu, każde kolejne leczenie musi polegać na zastosowaniu innych leków. A im więcej leków mamy do dyspozycji, tym pacjent ma szanse żyć dłużej – tłumaczy mi prof. Krzysztof Giannopoulos z Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Szpiczak jest wciąż chorobą nieuleczalną, w której dochodzi do nawrotów, ale niezwykle dynamiczny postęp, jaki dokonał się w leczeniu chorych na szpiczaka plazmocytowego, sprawia, że sytuacja pacjentów jest coraz lepsza. Pod koniec ubiegłego wieku chorym można było zaproponować jedynie chemioterapię, a tylko pojedynczy pacjenci mogli być poddani radioterapii. W kolejnych latach z powodzeniem wprowadzano leki immunomodulujące i terapie celowane.

Pierwszym przełomowym lekiem dla chorych na szpiczaka była substancja, która blokuje angiogenezę, czyli tworzenie nowych naczyń krwionośnych, a w przypadku szpiczaka pobudza plazmocyty do proliferacji. Potem pojawiły się inhibitory proteasomów, które niszczą niepotrzebne białka powstające w komórce.

Obecnie najbardziej zaawansowaną metodą leczenia szpiczaka jest technologia CAR-T. Ma ona za zadanie zwiększyć aktywność układu odpornościowego, który nie jest w stanie skutecznie walczyć z rozwijającym się nowotworem. Technologia ta polega na pobraniu limfocytów z krwi chorego, poddaniu ich modyfikacji genetycznej, namnożeniu i podaniu z powrotem do krwi pacjenta. Badania kliniczne przeprowadzone u chorych, u których zawiodły dotychczasowe metody leczenia, wykazały, że metoda jest bardzo skuteczna.

Drugą metodą immunoterapii są przeciwciała bispecyficzne. Przeciwciała bispecyficzne uderzają w komórkę szpiczaka, ale jednocześnie angażują układ odpornościowy do tego, aby niszczenie komórki nowotworowej było silniejsze. Ich działanie polega na tym, że łączą one limfocyt T z komórką nowotworową. W ten sposób limfocyt T, najbardziej wyspecjalizowana komórka układu odpornościowego, jest bezpośrednio zaangażowany w niszczenie komórki szpiczaka.

Bispecyficzne przeciwciała zostały już też zarejestrowane do leczenia pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym. Jak przekonuje prof. Prof. Giannopoulos, mogą one odmienić losy tych chorych, u których inne terapie nie przyniosły efektu i doszło do nawrotu choroby. – Dla tych pacjentów nie ma innych metod leczenia – mówił prof. Giannopoulos podczas kongresu „Priorities and Challenges in Polish and European Drug Policy”. W Unii Europejskiej zostały zarejestrowane już trzy leki z tej grupy. U nas leki te nie są jeszcze refundowane. – A mają one pewną przewagę nawet nad technologią CAR-T. Bo są gotowe do podania pacjentowi, dostępne od ręki, nie musimy w przypadku progresywnej choroby czekać na ich wytworzenie — dodaje prof. Giannopoulos.

Jedno z tych przeciwciał bispecyficznych jest w zaawansowanym procesie refundacyjnym. Może znajdzie się on wkrótce na liście leków refundowanych. — Lek ten jest podawany podskórnie, w monoterapii i po pierwszych tygodniach, kiedy bezpiecznie dochodzimy do dawki docelowej, może być podawany ambulatoryjnie. Działania niepożądane, np. zespół uwalniania cytokin lub powikłania neurologiczne, są rzadsze, niż po podaniu CAR-T — mówi prof. Giannopoulos.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version