Wczesne macierzyństwo to wielka radość i jednocześnie ogromny trud, mnóstwo lęku i bezradności. W radzeniu sobie z tymi trudnymi emocjami pomagają czułość i współczucie wobec samej siebie.

Ciąża, urodzenie dziecka i opieka nad nim to wielkie wyzwanie. Na poziomie psychologicznym, fizjologicznym, relacyjnym i społecznym. Wyzwanie polega na zaadaptowaniu się do nowej sytuacji, w której z perspektywy kobiety zmienia się niemal wszystko: jej ciało, relacja z partnerem, zakres jej wolności, a przede wszystkim staje się odpowiedzialna za drugiego, całkowicie zależnego od niej człowieka.

Media, portale internetowe, koleżanki, mamy, babcie i ciocie mówią kobiecie w ciąży, a potem młodej mamie, co ma robić i czego nie wolno jej robić, co ma jeść, ile się ruszać, jakie robić badania. Te przekazy są często sprzeczne i w realnym świecie trudne do zrealizowania, co nierzadko bywa źródłem frustracji. To właśnie z ich powodu w rozmowach z kobietami w ciąży pojawia się narracja typu: „Ja chyba nie dbam o siebie wystarczająco”, „Może to źle, że nie zrobiłam dodatkowych badań”, „Jem to co przed ciążą, boję się, że dziecko urodzi się chore”. Pod tymi stwierdzeniami kryją się lęk, poczucie winy i duża doza autokrytycyzmu.

Po urodzeniu dziecka jest jeszcze gęściej od rad i zaleceń. I wtedy widzimy na korytarzach oddziałów położniczych zapłakane matki, szepczące przepraszającym tonem: „Jestem złą matką”, „Nie umiem nakarmić dziecka”, „Nie umiem go uspokoić” albo: „Chyba źle coś robię, bo ciągle śpi”, „Już nie mogłam, dałam mu smoczek”, „Karmiłam tylko trzy miesiące”.

Natężenie trudnych emocji we wczesnym macierzyństwie zależy nie tylko od przekazu kulturowego na temat tego, jaka powinna być „dobra matka”, ale także indywidualnej historii kobiety, jej predyspozycji do krytykowania siebie i oczekiwania od siebie perfekcji.

Autokrytyka i oczekiwanie od siebie perfekcji to najgorsi wrogowie przyszłych i świeżo upieczonych matek. Na szczęście w tej trudnej sytuacji na ratunek przychodzi kobietom psychologia. Specjaliści wiedzą, jak pomóc kobietom w tej szczególnej sytuacji. Znają skuteczną szczepionkę na okołoporodową depresję. Jest nią współczucie wobec samej siebie.

Współczucie wobec samego siebie jest przedmiotem zainteresowań naukowych Kristin Neff, psycholożki, profesorki z uniwersytetu w Austen w Teksasie. W wyniku wieloletnich badań prof. Neff ustaliła, że ma ono trzy aspekty: uważność, życzliwość wobec siebie i poczucie wspólnoty z innymi ludźmi. Przeciwieństwem tych trzech wymiarów są odpowiednio: ruminacja, krytycyzm i poczucie izolacji.

Uważność oznacza pozwolenie sobie na przeżywanie wszystkiego, co się w nas pojawia, świadome bycie ze sobą, ze swoimi emocjami, odczuciami, doznaniami, z akceptacją wszystkiego, co się w nas pojawia. Życzliwość to traktowanie siebie tak, jak traktujemy swojego najlepszego przyjaciela – zwykle z czułością, wyrozumiałością, chęcią pomocy i niesienia ulgi w cierpieniu. Chodzi o to, by ten przyjacielski stosunek mieć do samego siebie. Z kolei poczucie wspólnoty jest związane z przyjęciem faktu, że w życiu przeżywamy trud i cierpienie, i że to jest nasze uniwersalne ludzkie doświadczenie. Osoba, która sobie współczuje, uznaje, że jest ono udziałem wielu ludzi, czuje więc, że przynależy do innych, nie jest sama w tym trudzie.

Badania Kristin Neff i jej współpracowników (więcej na www.self-compassion.org) wykazały, że osoby, które potrafią być wobec siebie uważne, życzliwe i czują się częścią większej całości (wspólnoty ludzkiej), rzadziej zapadają na depresję, rzadziej odczuwają lęk i wstyd. Natomiast częściej deklarują, że są zadowolone z życia. Współczucie wobec samego siebie chroni więc nasze zdrowie psychiczne. Jest to szczególnie aktualne w momencie kryzysu, z jakim wiąże się adaptacja do roli matki.

Mamy zatem antidotum na rodzicielskie smutki i frustracje, które towarzyszą ciąży i pierwszym tygodniom macierzyństwa, choć nie jest ono proste czy intuicyjne. Zalecenie wynikające z wiedzy psychologicznej brzmi tak: Mamo, mów do siebie czule.

Co to dokładnie znaczy?

Kobieta, która jest w sytuacji stresującej, a taką nierzadko bywają ciąża, poród, połóg czy opieka nad noworodkiem, ma do wyboru dwie ścieżki. Pierwsza z nich uprawdopodobnia depresję i lęk. Podążaniu nią towarzyszą następujące myśli: „Znowu nie udało mi się nakarmić dziecka” (ruminacja, czyli uporczywe, nawracające negatywne myśli i „przeżuwanie” trudnych tematów), „Do niczego się nie nadaję” (krytycyzm), „Tylko ja mam z tym problem” (poczucie izolacji). Druga to ścieżka współczucia sobie samej. Kobieta, która ją wybierze, powie tak: „Tym razem trudno było nam się zgrać w karmieniu, martwię się, czy moje dziecko jest najedzone” (uważność), „Tak się staram nakarmić moje dziecko, doceniam się za to” (życzliwość), „Wiem, że nie jestem z tym sama, wiele kobiet tak ma” (poczucie wspólnoty).

Te kobiety, którym docenianie swojego trudu, wysiłku przychodzi łatwiej, mają większą szansę na przyjemność z macierzyństwa. Co więcej, współczucie wobec samej siebie ma funkcję kojenia – funkcję regulującą emocje. A wiadomo, że w ciąży i wczesnym macierzyństwie emocji jest dużo i skuteczne strategie na ich regulację są bardzo potrzebne.

Co konkretnie w praktyce powinna zrobić kobieta w ciąży lub młoda mama, która chce być dla siebie współczująca? W trudnym momencie, kiedy jest zmęczona, przytłoczona nawałem obowiązków, warto, by na chwilę scedowała opiekę nad dzieckiem na kogoś innego, a sama w tym czasie usiadła w odosobnieniu, zamknęła oczy i spróbowała sobie opowiedzieć, co się z nią dzieje (uważność). To może brzmieć tak:

  • „Jestem potwornie zmęczona”,
  • „Jestem wściekła”,
  • „Boję się”,
  • „Czuję żal”,”
  • „Czuję rozczarowanie”,
  • „Chciałabym oddać to dziecko”,
  • „Chciałabym cofnąć czas”.

Bardzo ważne, by nazwała wszystkie emocje i myśli, które się w niej pojawiają. Kluczowe znaczenie ma uświadomienie sobie, że one wszystkie są dobre i mają głęboki sens. Następnie należy przywołać we wspomnieniach osobę, która jest nam najbardziej życzliwa na świecie (partner, przyjaciółka, siostra, matka, jakaś wyobrażona osoba, która jest dla nas uosobieniem życzliwości) i powiedzieć sobie na głos słowami tej osoby (życzliwość wobec samej siebie) to, co ona powiedziałaby nam w takim momencie. Te słowa mogłyby brzmieć na przykład tak: „Tak, to jest trudne” albo: „Widzę, jak jesteś zmęczona”, albo: „Rodzicielstwo jest trudne”, może: „Jestem z tobą w tym wyzwaniu”. Należy powiedzieć to sobie tyle razy, ile potrzebujemy, by to poczuć.

Kolejny krok to pomyśleć o wszystkich kobietach, które znamy, które mówiły nam o swoich historiach, trudach związanych z macierzyństwem (poczucie wspólnoty), i wyobrazić sobie, że są wokół nas, a my jesteśmy jedną z nich. Jesteśmy wśród miliardów innych kobiet, które mierzyły się i mierzą dokładnie z tym, z czym my się teraz mierzymy. Pozwólmy sobie poczuć, że jesteśmy jedną z nich. Poczujmy, jak to jest, kiedy nie jesteśmy same, pierwsze, jedyne.

Powyższa instrukcja będzie miała tyle wersji, ile kobiet, ale jej osiowe elementy zostaną takie same, uważność na siebie i na swoje uczucia, życzliwość wobec siebie i poczucie wspólnoty.

Wielu kobietom ten rodzaj rozmowy ze sobą może wydać się nienaturalny i nieintuicyjny. Nie należy się tym przejmować, bo czułej rozmowy ze sobą można się dość łatwo nauczyć. Wystarczy próbować.

Niestety, w niektórych kobietach współczucie budzi lęk, niechęć i opór. Psycholog, psychoterapeuta prof. Paul Gilbert w trakcie pracy z pacjentami odkrył, że część z nich wyraźnie nie chce odczuwać współczucia wobec siebie, wobec innych i nie chce też współczucia od innych. Bronią się przed przeżywaniem tego stanu, używając mechanizmów obronnych.

Paul Gilbert opisał zjawisko lęku przed współczuciem, wyróżniając trzy jego rodzaje: lęk przed współczuciem sobie, lęk przed współczuciem innym i lęk przed otrzymywaniem współczucia. Okazuje się, że lęk przed współczuciem wiąże się z większym ryzykiem wystąpienia depresji.

Dlatego kobieta w ciąży lub młoda mama, która przeżywa ten rodzaj lęku, jest narażona na wystąpienie symptomów depresyjnych. Skoro nie współczuje sobie, tylko krytykuje sama siebie, nie jest w stanie przyjąć od innych współczucia ani oferować go innym w podobnej sytuacji, to efektem będzie poczucie osamotnienia, napięcie, autokrytycyzm, tendencje do tego, żeby brać na siebie zbyt dużo odpowiedzialności i obowiązków, a to prosta droga do depresji i wypalenia rodzicielskiego.

Jak sobie zatem poradzić z lękiem przed współczuciem i nie dopuścić do pojawienia się objawów depresji? Przede wszystkim uświadomić sobie, że na tym etapie życia bardzo potrzebujemy wsparcia i opieki od innych. Niektóre kobiety po prostu muszą nauczyć się je przyjmować. Tak samo jak współczuć samym sobie. Lęk przed współczuciem jest blokadą, która to uniemożliwia. Gdy nie jesteśmy w stanie przełamać go samodzielnie, warto poprosić o pomoc psychoterapeutę, który będzie przewodnikiem w odważaniu się na współczucie.

A potem praktykować tak często, jak tylko będzie to potrzebne i możliwe.

Czytaj też: Badania prenatalne mają w Polsce złą sławę. Niesłusznie

Justyna Domanowska-Kaczmarek — psycholożka, psychoterapeutka, doktorantka na Uniwersytecie Humanistycznospołecznym SWPS. W pracy naukowej bada związki między współczuciem wobec samego siebie a doświadczaniem rodzicielstwa

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version