Mario Vargas Llosa zmarł w Limie w wieku 89 lat. Był jednym z największych pisarzy i intelektualistów XX w. A los dał mu wiele czasu, by starzeć się w formie, bez pychy i dolegliwości. W ostatnich latach życia, już po otrzymaniu literackiej Nagrody Nobla, pisał książki nieustępujące tym, które dały mu sławę. Za to jego polityczne wybory z ostatnich lat życia nie raz budziły zdumienie.
Przypominamy z niewielkimi skrótami tekst o Mario Vargasie Llosie opublikowany w 2023 r.
Niektórzy przeszli na emeryturę. Przez lata codziennie siadali do biurka i zapełniali kolejne strony, pewnego dnia jednak uznali, że nie mają już nic do powiedzenia. Tak po osiemdziesiątce uczynił Philip Roth. Inni ani myślą przestać – a wydawcy nie odrzucą nowej powieści autora, którego znają wszyscy. Produkowane przez nich książki i eseje często dowodzą jedynie, że autorzy najlepsze lata mają za sobą. Tak było z Umbertem Eco, którego finalny „Temat na pierwszą stronę” budził zdziwienie, że to powieść twórcy „Imienia róży”.
Trzeci gatunek występuje najrzadziej. To ci, których zmarszczki zdają się nie mieć znaczenia: w ostatnich dekadach życia piszą rzeczy nieustępujące tym, które wyniosły ich na parnas. Tak było z Amosem Ozem i Mario Vargasem Llosą. W półtorej dekady po Noblu autor „Szczeniaków” bez ustanku tworzył, występował i publikował […]; na konferencjach prasowych chwalił i ganił kandydatów na polityczne urzędy; jego prywatne życie było taką samą pożywką dla plotkarskich mediów jak życie młodych celebrytów – tylko czasem spoglądał w przeszłość.
Mario Vargas Llosa, członek Akademii Francuskiej, w bibliotece towarzystwa naukowego w Paryżu, 9 lutego 2023 r.
Foto: David Niviere/Polaris/East News / East News
Takim spojrzeniem było wydane w Polsce w 2023 r. „Pół wieku z Borgesem”, tom jego rozmów z wielkim Argentyńczykiem i esejów o nim. Pisał w nim o autorze „Alefa”, a jakby o sobie: „Sławni pisarze źle się starzeją, pełni pychy i dolegliwości. Ale pan utrzymuje się w formie”. Mario Vargas Llosa był ostatnim wielkim pisarzem i intelektualistą drugiej połowy XX w. – pytanie jednak, czy w ostatniej dekadzie życia swoim politycznym zaangażowaniem nie postawił na złego konia.
I
Historia ich spotkania to zderzenie dwóch skrajnie odmiennych osobowości oraz modeli bycia pisarzem – i śmiało można powiedzieć, że Vargas Llosa zbudował własny w kontrze do Borgesa.
Pierwszy raz spotykają się w roku 1963 w Paryżu. Vargas ma 27 lat i miesiąc temu wydał swoją pierwszą powieść. „Miasto i psy” uczynią go sławnym, ale to jeszcze chwilę zajmie. Jak na razie mieszka w stolicy Francji, starając się związać koniec z końcem, by utrzymać siebie i żonę. Pracuje jako ghostwriter i dziennikarz francuskiego radia – właśnie w tym charakterze przychodzi na wywiad z Argentyńczykiem. Ten ma lat 64, pisze od dawna, jednak sławą cieszy się od dekady. (Jak sam przyzna w rozmowie z Vargasem, niedawno jego książek sprzedawało się po mniej niż 50 egzemplarzy).
Mario Vargas Llosa wciąż tworzy, występuje i publikuje, chwali i gani kandydatów na polityczne urzędy, jego prywatnym życiem interesują się plotkarskie media
Oczywiście, Vargas wcześniej, jeszcze w Peru, Borgesa czytał. Doceniał walory literackie jego dzieła (chociaż sam od krótkich, surrealistycznych form wolał epickie powieści), jednak innych – już nie. Sarkał na to, że Borges to pisarz, który o polityce i erotyce, dwóch głównych tematach późniejszego autora „Święta Kozła”, milczy, dumnie siedząc w wieży z kości słoniowej. Samego siebie widział inaczej: jako – jak określił to później w dedykacji do „Rozmowy w 'Katedrze'” – wojującego „sartrowca”, czyli kogoś, kto nie uważa, że pisarz może zamknąć się w mnisiej celi; ba, sądzi, że winien z niej wyjść.
Trzeba dodać do tego odmienne wychowanie – Borges wyrósł w warunkach cieplarnianych, w domu zamożnego adwokata; Vargas ojca poznał jako nastolatek, chodził do wojskowej szkoły w Limie, gdzie panował kult machismo – a także różnicę wieku, wściekłość młodego, że stary ma to, co on chciałby mieć – i konflikt murowany.
Jorge Luis Borges w Rzymie w 1981 r.
Foto: Marcello Mencarini / East News
Lecz konfliktu nie ma. Dwaj pisarze erudycyjnie rozprawiają o Flaubercie i Viktorze Hugo. Gdy Vargas pyta o politykę, Borges oznajmia, że ten temat go nudzi. A młody Vargas jest zbyt onieśmielony, by powiedzieć, że sam uważa zgoła inaczej; że mierzi go snobistyczne zawołanie Borgesa, który tylko raz, przyparty do muru pytaniem o poglądy, odparł, że popiera konserwatystów, bo pasuje to do dżentelmena: bronić sprawy przegranych.
Ponownie spotkają się za dwie dekady w mieszkaniu Borgesa w Buenos Aires. Wtedy autor „Biblioteki Babel” nie będzie ich pierwszej rozmowy pamiętał – za to będzie świetnie wiedział, kim jest Vargas. I nie tylko on.
II
Choć po trzydziestce, autor „Szelmostw niegrzecznej dziewczynki” porzucił poglądy „wojującego sartrowca” i z lewicowca przeistoczył w liberała, to wciąż wierzył w to, że słowa zmieniają rzeczywistość.
Przez lata, jakie upłynęły od jego pierwszego spotkania z Borgesem, wydał powieści, które uczyniły go klasykiem – rozliczeniową „Rozmowę w »Katedrze«” (o dyktaturze generała Odríi w Peru), autobiograficzną „Ciotkę Julię i skrybę” (o romansie młodego chłopaka z dojrzałą kobietą – który sam przeżył), wreszcie „Wojnę końca świata (o religijnym wzmożeniu w XIX-wiecznej Brazylii, które zaowocowało zbrojnym konfliktem). Pisał do gazet i nagrywał felietony do radia; wykładał na kilku kontynentach; przyjaźnił się i zrywał przyjaźnie, a jedno z takich zerwań, gdy na konferencji pisarzy w Meksyku powalił ciosem lewicowca Gabriela Garcię Marqueza, przeszło do historii literatury.
Na spotkanie numer dwa przyszedł do Borgesa już nie żądny uznania młodzieniec, lecz sławny pisarz i intelektualista, ale inny niż Argentyńczyk – nie tylko piszący powieści, ale biorący też udział w pracach komisji śledczej, która badała masakrę w Uchuraccay (zamordowanie kilkorga członków Świetlistego Szlaku przez mieszkańców tejże wsi). Jednak i Borges w tym czasie odrobinę się zmienił.
Wcześniej niezainteresowany polityką, w latach 70. wyraził poparcie dla rządzącej Argentyną, wojskowej junty. Nie dlatego, że mu się podobała – nienawidził i komunistów, i jej bezpośrednich przeciwników, perónistów. Nie chciał ich powrotu, dlatego użyczył swego nazwiska propagandzie. Przestał popierać juntę, gdy terror, jaki zaprowadziła w kraju, był już nadto widoczny.
„Niektóre pańskie oświadczenia polityczne wprawiają mnie w konsternację” – przyznaje Vargas w rozmowie z Borgesem w roku 1981. „Ale jest pewien aspekt, który budzi we mnie całkowity podziw i całkowity respekt: kwestia nacjonalizmu”. Borges odpowiada smutno: „A jednak miałem z nim coś wspólnego”.
Umrze pięć lat później, a w XXI w. Vargas pójdzie w jego polityczne ślady.
III
Według niektórych to właśnie z powodu swego zaangażowania po stronie dyktatury Borges nigdy nie dostał Nobla. W 1985 r. relacjonował co prawda procesy wojskowych z junty, ale Akademia Szwedzka nie zdążyła zauważyć jego pośredniego pokajania się. Vargasowi w zdobyciu Nobla polityczna działalność nie przeszkodziła – choć prowadził ją kosztem literatury.
Vargas najbardziej polityczny to ten z lat 80. i 90., z czasów, gdy jego wcześniejsza, monumentalna twórczość ustępuje miejsca krótszym powieściom, pełnym humoru i pastiszu literatury kryminalnej. Gdy jednak publikuje takie książki jak „Kto zabił Palomina Molero?” i „Litumę w Andach”, z politycznego komentatora przeistacza się w polityka: w 1987 r. jest jednym z twórców peruwiańskiej partii liberalnej, w 1990 r. – kandydatem na prezydenta. Przegrywa z Alberto Fujimorim i wiedząc, co się święci – w Peru zaraz zapanuje korupcja i na potęgę zacznie się łamanie prawa człowieka – wyjeżdża do Europy.
I wydawało się, że będzie już tylko pisarzem. Znów pisze wielkie, polityczne powieści: „Święto Kozła” o dominikańskim dyktatorze Rafaelu Trujillo, i „Raj tuż za rogiem”. W 2010 r. przychodzi Nobel za – jak napisano w uzasadnieniu – wnikliwą kartografię struktur władzy. Bada je w „Marzeniu Celta” z 2011 r. i w wydanych w 2020 r. „Burzliwych czasach”, w których, ku zdziwieniu tych czytelników, którzy znają jego poglądy, pisze wprost o udziale Stanów Zjednoczonych i CIA w przewrotach politycznych w Ameryce Południowej.
A kiedy przychodzą wybory prezydenckie i parlamentarne na początku trzeciej dekady XXI w., Vargas robi to, co wcześniej zrobił Jorge Luis Borges.
IV
Oficjalnie mówi, że popiera mniejsze zło. Tak jest w 2021 r. w Peru, gdy wyborcy muszą wybrać między dżumą a cholerą: w drugiej turze zmierzyć się mają ultralewicowiec Pedro Castillo i Keiko Fujimori – córka niegdysiejszego przeciwnika Vargasa. Choć jeszcze niedawno nazywał ją córką mordercy, popiera Fujimori, byleby nie wygrał lewicowiec (Gdy Castillo w 2022 r. upadnie, nazwie go analfabetą, nie bez satysfakcji punktując lewicowych intelektualistów, że go bronili).
Podobnie jest także w Chile w tym samym roku, gdy naprzeciw siebie stają Gabriel Boric, młodziutki przywódca niedawnych studenckich, lewicowych z ducha protestów, oraz José Antonio Kast – przedstawiciel skrajnej prawicy, publicznie broniący dyktatury Pinocheta. Vargas w swoim felietonie w czytanym przez cały hiszpańskojęzyczny świat „El País” stwierdza, że gdyby był Chilijczykiem, zagłosowałby na Kasta. Boric wygrywa.
Tak jest wreszcie w 2022 r. podczas wyborów w Brazylii – oto miejscowy Trump, Jair Bolsonaro, ma się zmierzyć z Lulą popieranym przez progresywistów, przede wszystkim Joe Bidena. Vargas jednak nie jest Bidenem i stwierdza, że Bolsonaro co prawda nieodpowiedzialnie zachowywał się podczas pandemii, co więcej – że jest klaunem, jednak to, mimo wszystko, lepszy wybór niż lewicowiec Lula.
Co się stało z niegdysiejszym przenikliwym kartografem nadużyć władzy?
V
To, co stało się niegdyś z wielkim Argentyńczykiem. Na początku trzeciej dekady XXI w., po napisaniu wspaniałych, obnażających mechanizmy dyktatur powieści Mario Vargas Llosa zamknął się na nowe idee – przynajmniej polityczne, i skostniał w swoim liberalizmie, rozumianym przede wszystkim jako wolnorynkowa gospodarka. Jest gotów zostać stronnikiem dyktatorów, byle tylko do władzy nie doszli ci, którzy lewicują.
Okładka
Foto: Materiał prasowy
Czyżby 90-letni Vargas był coraz bliżej tych pisarzy, których późna twórczość wzbudza w czytelniku konsternację i wolą o niej zapomnieć?
W lutym 2023 r., podczas intronizacji do Akademii Francuskiej, autor „Miasta i psów” w swoim przemówieniu potępił politycznego patrona tych, których jeszcze niedawno popierał, czyli Władimira Putina, i stwierdził, że powieść – tego miał go nauczyć pobyt we Francji – potrzebuje przede wszystkim wolności. […]
