PO miała być partią, która będzie wspierać kobiety, rzecz jasna w przeciwieństwie do PiS, które – jak wiadomo – kobiet nie promuje, a prezes nawet wprost mówi, że w czasach wojennych kobieta na kandydatkę na prezydenta się nie nadaje.

Jednak, jak się okazuje, mizoginizm oraz męska solidarność są ponadpartyjne i dotknęły także partię rządzącą. Mimo że w oficjalnych przekazach Platforma lubi uchodzić za ugrupowanie nowoczesne, uśmiechnięte, które stawia na kobiety w życiu publicznym, za kulisami już tak kolorowo nie jest. Karty rozdają panowie, a ich partyjne koleżanki mogą najwyżej ponarzekać w sejmowych kuluarach, a najlepiej, gdy siedzą cicho.

Dowodem jest to, co spotkało Joannę Kluzik-Rostkowską, jedną z bardziej doświadczonych parlamentarzystek, która nie tylko została odwołana z funkcji wiceprzewodniczącej sejmowej komisji obrony narodowej, ale w ogóle z tej komisji wyleciała. Otóż Kluzica była tak bezczelna, że śmiała zostać szefową polskiej delegacji Sejmu i Senatu do Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Nie, nie o to chodzi, że nie ma kompetencji, bo jak mało kto się na tę funkcję nadaje. Zasiadała w komisji obrony już trzecią kadencję, a jej kompetencje docenili koledzy, którzy niemal jednogłośnie na nią zagłosowali. Problem w tym, że szef klubu KO Zbigniew Konwiński miał inne plany, a Kluzica zagrała mu na nosie. Otóż Konwiński z kolegami uradzili, że skoro dotychczasowy szef ZP NATO Michał Szczerba dostał się do Parlamentu Europejskiego i musi zrezygnować z funkcji, nowym szefem delegacji zostanie były marszałek Senatu. Tomasz Grodzki co prawda nigdy w komisji obrony nie zasiadał, a na armii zna się mniej więcej tak, jak ja na balecie, ale ego ma wielkie.

Wątpię, by wyrzucając z komisji obrony doświadczoną posłankę, Zbigniew Konwiński odbudował swój autorytet. Powstaje raczej wrażenie, że funkcja szefa klubu KO go przerasta

Jak mówią w PO, bidulek ciężko odchorował utratę stołka marszałka i za każdym razem, gdy odwiedza swoją następczynię Małgorzatę Kidawę-Błońską, tęsknym wzrokiem wodzi po marszałkowskim biurku. Powstał nawet pomysł, by Kidawa poszukała sobie nowego biurka, a to, z którym tak bardzo zrósł się Grodzki, wystawiła przed gabinet, by każdego ranka mógł tam przyjść, trochę sobie posiedzieć i podleczyć nadszarpnięte nerwy.

W każdym razie, by ukoić ból fantomowy byłego marszałka i zaspokoić jego ambicje, klubowi koledzy postanowili sprezentować mu na otarcie łez funkcję szefa polskiej delegacji do ZP NATO. Taka nagroda pocieszenia. Ale parlamentarzyści Grodzkiego nie chcieli i zagłosowali na Kluzicę. Takiego podważania autorytetu Konwiński znieść nie mógł. Dlatego Kluzica poleciała z hukiem z komisji obrony, a odłamkiem dostał też Marcin Bosacki, którego szef klubu obwinił o udział w spisku.

Wątpię, by wyrzucając z komisji obrony doświadczoną posłankę, Konwiński odbudował swój autorytet. Powstaje raczej wrażenie, że funkcja szefa klubu KO go przerasta. Pozostaje tylko liczyć, że w końcu pójdzie po rozum do głowy i przywróci Kluzik-Rostkowską i Bosackiego nie tylko do komisji obrony, ale także na poprzednio zajmowane funkcje. Kluzica była wiceprzewodniczącą komisji, nie muszę dodawać, że jedyną kobietą w kierownictwie. Sporo czasu zajęło jej przekonanie mundurowych, że kobieta może się znać na armatohaubicy równie dobrze jak jej koledzy, bo wojsko to ciągle struktura pełna stereotypów. Przez ostatnie dwie kadencje była szefową zespołu śledczego Platformy ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa. Ten zespół zajmował się m.in. badaniem rosyjskich wpływów, wyczynami Macierewicza, zjawiskiem wojny hybrydowej i trudną sytuacją polskiego przemysłu zbrojeniowego, więc akurat ta posłanka jest przygotowana, by być wiceszefową komisji obrony. Z kolei Bosacki był szefem podkomisji ds. NATO, jednej z czterech podkomisji działających w komisji obrony. Jako były dyplomata, ambasador Polski w Kanadzie, ma papiery, by stać na czele podkomisji.

W sytuacji, gdy Bliski Wschód płonie, trwa wojna w Ukrainie, a po wyborach w USA zaangażowanie administracji amerykańskiej we wsparcie Ukrainy może spowolnić, ambicjonalne gierki w klubie KO wydają się czymś wręcz zawstydzającym. Panowie, czas wyjść z piaskownicy. Nie kolesiostwo, tylko kompetencje. No i ego z porcelany – to już naprawdę przeżytek.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version