Andrzej Walczak to z wykształcenia architekt a z powołania malarz, fotografik i społeczny aktywista. Prezesem grupy Atlas został z konieczności. Właśnie powraca na listę najbogatszych Polaków – według „Forbesa” jego majątek przekracza miliard zł.

Firmowa legenda głosi, że kiedy w 1991 r. wraz z Grzegorzem Grzelakiem i Stanisławem Ciupińskim zakładał wytwórnię klejów, firma dysponowała jedynie jedną używaną betoniarką, dwoma łopatami i wiadrem do dosypywania kruszyw.

To lekka przesada, wcześniej cała trójka działała pod marką AT-TA i zajmowała się drobnymi remontami w Polsce, ale i za granicą. To na pierwszych saksach w Niemczech rozrabiając kleje niemieckich producentów, wyczuli zasadniczą różnicę w ich jakości – oczywiście w porównaniu do tego, co oferował przemysł PRL.

Na początku lat 90., z pomocą zaprzyjaźnionego chemika z Politechniki Łódzkiej, zaczęli pracować nad rodzimymi odpowiednikami zagranicznych specyfików.

Pierwsze worki z klejem do glazury o nazwie Atlas opatrzone były jeszcze napisami po niemiecku (z adnotacją w tym języku, że towar wyprodukowano w Polsce). Towar miał sprawiać wrażenie czegoś w rodzaju partii przeznaczonej na eksport.

Dziś nie jest to już tak oczywiste, ale na początku lat 90. wszelkie w zasadzie towary importowane z Zachodu były synonimem jakości i konkurencyjnych przewag. Dlatego w trakcie stopniowej liberalizacji handlu z krajami istniejącej od 1993 r. Unii Europejskiej głównym konkurentem rodzimych producentów chemii budowlanej stał się niemiecki koncern Henkel i jego produkty o nazwie Ceresit. Atlas miał pewną zaletę – był od niego tańszy.

Biznesowym przełomem dla firmy było niewątpliwie dokooptowanie do trójki współwłaścicieli dwóch nowych udziałowców, związanych z Gdańskiem Romana Rojka i jego kuzyna Mariusza Jurkowskiego. Speców od marketingu i sprzedaży.

W pierwszych spotach telewizyjnych Atlasa, które poszły w eter w 1995 r., pojawiał się Andrzej Rosiewicz. Jednak dopiero słynna kampania z Krzyżakami zapewniła łódzkiej firmie rozpoznawalność i pozytywny wizerunek.

Zaczęło się od kampanii billboardowej Henkela, w której niemiecki producent, korzystając z wizerunku, jakim cieszył się jego towar, zniechęcał do kupowania nieznanych wcześniej nowinek pod hasłem „W tym worku nie ma kota”.

Atlas odpowiedział z humorem sceną nawiązującą do filmu „Krzyżacy” Aleksandra Forda. W reklamie Atlasa wysłannicy zakonu oferują królowi Jagielle dwa nagie miecze, prosząc w zamian o „polskie kleje do ghlazurra, bo te ich, krzyżackie do niczego się nie nadają”.

Potem miała być reklama z Arnoldem Schwarzeneggerem, który jednak nie wychwycił do końca różnić między klejem a klejem do glazury. Aktor forsował pomysł, na którym dźwigana przez niego sztanga łamie się pod ciężarem, a on skleja ją Atlasem.

Z oczywistych względów firma nie mogła się na to zgodzić. Przygotowana w trybie pilnym alternatywna kampania z wykorzystaniem wątku ćwiczeń wojskowych i sloganu „Grunt to k…a zaprawa” dała firmie kolejnego handlowego kopa.

KIM SĄ WŁADCY FORTUN? WIĘCEJ O NAJBOGATSZYCH POLKACH I POLAKACH PRZECZYTASZ TUTAJ

Niekoniecznie wyrafinowane artystycznie, ale niebywale skuteczne reklamy były wizerunkowym i biznesowym sukcesem. Otworzył on firmie drogę do biznesowej pierwszej ligi. W 2000 r., w dziewięć lat od powstania, przychody firmy Atlas, która w tym czasie rozrosła się do grupy firm, przekroczyły miliard zł. Firma z mniejszym sukcesem próbowała wchodzić na rynki ościenne.

Miała na przykład swego czasu własny zakład w Dubnej pod Moskwą. Podbój Rosji okazał się trudny, bo miejscowi zaczęli podrabiać Atlasa na taką skalę, że w pewnym momencie na rynku więcej było podróbek niż oryginałów. Pomimo działalności handlowej, a i produkcyjnej na kilku rynkach to Polska pozostaje głównym miejscem produkcji i zbytu. W przeciwieństwie np. do działającej w podobnej branży firmy Selena – znanej z produkcji pianek poliuretanowych Tytan – która produkuje i handluje nimi na całym świecie.

Twórcy potęgi biznesowej Atlasa, na czele z Andrzejem Walczakiem, przez lata pozostali grupą uzupełniających się oryginałów ze specyficznym poczuciem humoru. Prezesa Walczaka pracownikom firmy, a i gościom z zewnątrz zdarzało się widywać w centrali w antycznych kostiumach i klapkach japonkach. Jego gabinet, a i wyremontowana według jego projektu centrala Atlasa zawsze pełna była rzeźb, rysunków, obrazów i zdjęć. Przypinała raczej miejsce spotkań awangardowej grupy artystycznej niż biuro jednej z największych polskich firm.

Kilka lat temu Roman Rojek i Mariusz Jurkowski sprzedali swoje udziały. Wcześniej z firmy odszedł Stanisław Ciupiński. Zostali rentierami. Wykup ich udziałów przez Andrzeja Walczaka i Grzegorza Grzelaka ogołocił Atlasa z nadwyżek finansowych, które mogły zostać zainwestowane w szybszy rozwój firmy.

Mimo to łódzkie imperium chemii budowlanej składa się z szesnastu zakładów produkcyjnych, kilku spółek zależnych działających głównie w niszach rynku budowlanego, fundacji, a też kilku kopalń, w których wydobywane są niezbędne do produkcji surowce.

W 2022 r. Walczak debiutował na liście 100 najbogatszych Polaków – według „Forbesa” jego majątek wynosił 824 mln zł, co dało mu ostatni miejsce. W następnym roku współwłaściciel Atlasu nie załapał się do pierwszej setki, ale w 2024 r. wraca i to od razu na 88. miejscu z majątkiem 1 mld 19 mln zł.

W Łodzi – swego czasu drugim po Warszawie największym polskim mieście – próżno szukać najważniejszych dla kraju zabytków. Nie ma tu kilkusetletnich kościołów, zamków w rodzaju Wawelu, czy starówki z gotyckim rynkiem. Łódź ma za to coś, czego inne aglomeracje nie mają. Unikalne pamiątki po przemysłowej historii miasta, budynki przypominające erę industrializacji gospodarki, a też imponujące pałace właścicieli twórców łódzkich fabryk. Okazałe posiadłości Karola Scheiblera, Izraela Poznańskiego czy dom Roberta Biedermanna przypominają o skomplikowanej historii miasta.

Ten ostatni budynek został w 1997 r. wyremontowany według projektu Andrzeja Walczaka, łódzkiego artysty, fotografika i architekta, znanej na łódzkim rynku kulturalnym persony.

Walczak to współorganizator a też sponsor licznych wydarzeń kulturalnych takich jak festiwal Camerimage. Wraz z Dawidem Lynchem i Markiem Żydowiczem założył Fundację Sztuki Świata, z Radosławem Wiśniewskim fundację Łódź. Wystawy jego fotografii organizowano w Krakowie, Warszawie, ale też w Pradze czy Kijowie.

SPRAWDŹ LISTĘ 100 NAJBOGATSZYCH POLAKÓW FORBESA 2024

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version