Putin wie, że Kaja Kallas nie jest kimś, kogo można zastraszyć albo dogadać się z nim pod stołem. Jej wybór to świetna wiadomość dla Estonii, Ukrainy i UE, choć jako szefowa unijnej dyplomacji nie będzie już takim jastrzębiem – mówi estoński publicysta Erkki Bahovski.

Erkki Bahovski*: Dla UE oznacza to, że Wspólnota będzie zwracać jeszcze większą wagę na Ukrainę i Rosję. Poprzedni wysocy przedstawiciele ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE z Josepem Borrellem włącznie, nie mieli zbyt wielkiej wiedzy o Rosji. Za to Kaja Kallas doskonale zna się na Rosji, zna też dobrze Ukrainę. To jest świetna wiadomość dla całej Unii Europejskiej. Z drugiej strony należy pamiętać, że UE nie zajmuje się tylko Ukrainą czy Rosją, ale dotyczą jej problemy całej planety. Na świecie jest mnóstwo kryzysów – mamy konflikt pomiędzy Hamasem a Izraelem, pucze i problemy z migrantami w Afryce czy Ameryce Łacińskiej. W tych sprawach Kallas nie jest niestety zbyt mocna.

Dla Estonii jej wybór oznacza, że będziemy mieli nowego premiera. Nie chciałbym mówić, że czeka nas kryzys polityczny, ale na pewno będzie sporo zamieszania i bałaganu. Obecna koalicja zapewne przetrwa, ale poszukiwania nowego szefa rządu zajmą co najmniej dwa miesiące. Sądzę, że Estonii wyjdzie to na dobre. Kaja Kallas nie miała wcale silnej pozycji w kraju, była mocno krytykowana i w zasadzie od roku jej rząd nie podejmował żadnych ważnych decyzji, ponieważ wszyscy spodziewali się wyjazdu pani premier do Brukseli. Koniec końców jej odejście będzie miało pewien efekt oczyszczający w estońskiej polityce. Gospodarka Estonii nie jest w najlepszym stanie, a w porównaniu z innymi krajami UE wypadamy w tej dziedzinie bardzo źle. Coś z tym trzeba będzie zrobić i to jest zadanie dla nowego premiera.

Dla Ukrainy to oczywiście świetna wiadomość – wpływowe stanowisku w Unii Europejskiej obejmuje bowiem ktoś, kto doskonale zna Ukrainę i kto wspiera Ukrainę, ponieważ postrzega to jako kwestię egzystencjalną również dla Estonii i całej UE. Jeśli bowiem Ukraina przegra wojnę, Unia Europejska znajdzie się w dużo gorszej pozycji, niż jest obecnie. Myślę więc, że to bardzo, bardzo dobra wiadomość dla Ukrainy. Problem w tym, że Kaja Kallas jako przedstawicielka całej UE nie będzie mogła prowadzić tak zdecydowanej polityki wobec Rosji i wygłaszać tak ostrych świadczeń, czym dała się poznać jako premier Estonii.

– Zapewne tak. Ponieważ jako szefowa unijnej dyplomacji będzie musiała znaleźć wspólne stanowisko w tej i w wielu innych kwestiach, siłą rzeczy przyjmie dyplomatyczną postawę, żeby je uzgodnić. Kiedy była premierem jednego państwa członkowskiego UE, mogła sobie pozwolić na więcej, ale teraz będzie reprezentować całą Unię Europejską, a to oczywiście jest znacznie trudniejsze. Pierwszym zadaniem Kallas będzie dokładne określenie swego mandatu jako szefowej unijnej dyplomacji. Pytanie brzmi, jak mocny będzie to mandat? Na co pozwolą jej Niemcy, Francja i inne duże kraje UE? Myślę, że nie będzie miała problemów z dogadaniem się z liderami krajów Europy Środkowej i Wschodniej, bo z wyjątkiem Węgier i być może Słowacji, wszystkie kraje równie silnie, jak ona wspierają Ukrainę. Wyzwaniem dla Kallas będzie ułożenie się rządem w Rzymie, ponieważ premier Giorgia Meloni głosowała na szczycie przeciwko nominacji dla niej. Meloni chce, aby UE zwróciła większą uwagę na region Morza Śródziemnego z powodu zagrożenia imigracją, więc Kallas musi wziąć to pod uwagę. Czeka ją więc ciężka praca.

– Zdecydowanie tak. Pamiętajmy, co kilka dni temu powiedział o jej możliwej nominacji minister spraw zagranicznych Rosji. Otóż Siergiej Ławrow wyraził zaniepokojenie faktem, że polityka zagraniczna UE ulegnie – jak to ujął – „estonizacji”. Kreml nie jest zadowolony, Putin wie, że Kaja Kallas nie jest kimś, kogo można zastraszyć albo dogadać się pod stołem.

– Nie sądzę, aby do tego doszło z powodów, które wymieniłem wcześniej. Jedno jest pewne – polityka zagraniczna Unii Europejskiej będzie teraz na pewno jeszcze bardziej skoncentrowana na Wschodzie, na Rosji i na Ukrainie. Przywódcy UE zrozumieli, że takie przeorientowanie się jest konieczne. To, że Kaja Kallas będzie odpowiadała za unijną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, nie oznacza jednak, że Unia Europejska zacznie prowadzić taką politykę jak Estonia.

– Myślę, że tak. Ważne jest także to, że wybrano ją jako reprezentantkę nowych państw członkowskich UE i Europy Środkowej i Wschodniej. W rzeczywistości jest to ogromne zwycięstwo całego regionu, krajów bałtyckich, Polski, Czech! Trzeba pamiętać, że Kallas była również brana pod uwagę jako kandydatka na sekretarza generalnego NATO, ale zostanie nim Mark Rutte z Holandii. Stanowisko wysokiej przedstawicielki to i tak dużo, ponieważ Estonia jest członkiem Unii Europejskiej dopiero od 20 lat. Niektóre kraje mają dłuższy staż niż my, a mimo to ich przedstawiciele nie dostali niczego.

– I to jest wielkie wyzwanie dla estońskich mediów, ponieważ będą musiały teraz zajmować się tematami, których wcześniej prawie w ogólne nie poruszały. Mam na myśli konflikt na Bliskim Wschodzie, susze w Afryce itd. Pytanie brzmi, czy estońskie media sobie z tym poradzą? Czy będą śledziły i relacjonowały każdą misję Kallas?

– Na pewno poszerzy spojrzenie Estończyków i uczuli ich bardziej na problemy całego świata. Owszem skupiamy się na Ukrainie z oczywistych powodów, ale wiedza na temat problemów Afryki czy Bliskiego Wschodu wciąż nie jest w naszym kraju duża, nawet jeśli poprawiła się w ostatnich latach. Najważniejsze pytanie brzmi, co stanie się, jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany do Białego Domu? Kaja Kallas będzie musiała się zmierzyć z tym wyzwaniem jako pierwsza niejako w imieniu całej Unii. Oczywiście to pytanie jest nadal hipotetyczne, bo nie wiemy, kto wygra w listopadzie, ale po pierwszej debacie między Trumpem a Bidenem sprawy nie wyglądają najlepiej.

– Ewentualna prezydentura Trumpa będzie ogromnym wyzwaniem dla całej UE, jej instytucji, dla szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, ale to Kallas pójdzie na pierwszy ogień.

– Jej siłą jest na pewno to, że mówi wprost, bez owijania w bawełnę, że odpowiada nawet na najtrudniejsze pytania dziennikarzy. Rozumie Rosję, mówi i czyta po rosyjsku, zna historię Rosji lepiej niż wielu innych szefów dyplomacji państw członkowskich. Za słabość można uznać to, że nie jest zbyt dyplomatyczna. Jak już mówiłem, na problemach innych regionów świata nie zna się tak dobrze, jak na Rosji i Ukrainie, co może być problemem. Przed nią stoi zadanie zbudowania dyplomatycznego konsensus w wielu sprawach, a dogadywanie się z kimś, kto ma odmienne poglądy, nie jest najmocniejszą stroną. Było to zresztą jej sporym problemem w Estonii.

– W Estonii była krytykowana za to, że jest zbyt arogancka. Ona po prostu nie słucha ludzi. Teraz będzie musiała.

* Erkki Bahovski (ur. 1970), publicysta i komentator związany z największą estońskiej gazety „Postimees”

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version