Na rynku są coraz skuteczniejsze leki na otyłość. A kolejne mają być jeszcze bardziej efektywne. Tylko czy ich przyjmowanie na pewno wyjdzie nam na zdrowie?

Czasy, kiedy pacjenci z otyłością słyszeli od lekarzy, że mają mniej jeść i więcej się ruszać,odeszły w niepamięć. Dziś wiadomo, że mechanizmy prowadzące do otyłości są niezwykle złożone, a zrzucenie nadmiaru kilogramów jest długim i skomplikowanym procesem. Badania, które pozwoliły to ustalić, naprowadziły naukowców na opracowanie po latach leków na otyłość. Zainteresowanie nimi jest tak duże, że firmy nie nadążają z produkcją.

– Wciąż pojawiają się nowe leki na otyłość, ponieważ firmy farmaceutyczne zorientowały się, że to jest superbiznes – mówi dr Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny ze Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, były prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. – Gdy widzimy na ulicy trzy osoby, to śmiało możemy powiedzieć, że dwie z nich na pewno będą chciały się odchudzić. Inna sprawa, czy powinny to robić, czy nie.

Naukowcy wciąż próbują dokładnie poznać mechanizm prowadzący do otyłości. Jedno z ostatnich tego typu badań przeprowadzili naukowcy z University of California w San Diego. Ich odkrycie może pomóc w opracowaniu kolejnych leków na otyłość. Bo te obecne na rynku nie są tak cudowne, jak jeszcze do niedawna sądzono.

Leki na otyłość świetnie się sprzedają. Ozempic, lek przeciwcukrzycowy powszechnie stosowany na otyłość, w ubiegłym roku przyniósł producentowi, firmie Novo Nordisk, przychody w wysokości 3,2 mld dol., a rok wcześniej 2,1 mld dol. Więcej zarobiła firma na odchudzającym leku wegovy. Jego sprzedaż tylko w ostatnim kwartale 2023 r. przyniosła 1,39 mld dol.

Naukowcy pracują nad lekami, które będą modyfikować przebieg choroby — przywrócą uczucie głodu i sytości oraz przyspieszą metabolizm

Zyski mogą być jeszcze większe, bo w badaniach wykazano, że leki te zmniejszają ryzyko chorób serca, a także wydają się łagodzić stany zapalne, co budzi nadzieję, że można je będzie stosować w leczeniu takich chorób, jak alzheimer i parkinson, o czym pod koniec stycznia tego roku poinformowano na łamach tygodnika naukowego „Nature”.

Sprzedaż mounjaro, drugiego leku przeciwcukrzycowego, który ma potencjał leczenia otyłości, również bije rekordy. W 2023 r., pierwszym pełnym roku obecności na rynku, sprzedano go za 5 mld dolarów. Podobnie rzecz się ma z lekiem zepbound, który zawiera tę samą substancję czynną co mounjaro.

Popyt na te leki może jeszcze wzrosnąć, jeśli okażą się one pomocne w leczeniu powszechnej choroby wątroby, znanej jako stłuszczeniowe zapalenie wątroby (niezwiązane z piciem alkoholu czy przyjmowaniem leków). Firma Lilly przedstawiła wstępne wyniki badania, które sugerują, że tak może się stać. Mounjaro pomógł złagodzić objawy tej choroby u 74 proc. pacjentów. Takich efektów nie dawała żadna z dotychczas stosowanych terapii.

Sukces tych leków bierze się stąd, że są bardzo skuteczne w odchudzaniu. Wcześniej utratę ok. 5 proc. masy ciała uznawano za dobry wynik i stanowił on punkt odniesienia w badaniach leków na otyłość. Tymczasem wegovy, wariant ozempicu na odchudzanie, prowadzi do ok. 15-proc. redukcji masy ciała w ciągu roku, a jedna trzecia pacjentów straciła prawie 20 proc. masy ciała. Jednak tak dobre efekty przynosi nie sam lek, lecz przyjmowanie go w połączeniu z dietą i ćwiczeniami fizycznymi.

Zepbound pozwala zrzucić średnio 14,7 proc. masy ciała. W jednym badaniu dowiedziono, że u ponad połowy pacjentów z otyłością, ale bez cukrzycy, którzy przyjmowali zastrzyk raz w tygodniu, nastąpiła co najmniej 20-procentowa redukcja masy ciała.

Zdecydowanie mniej popularna, bo i mniej skuteczna jest saxenda. Dr W. Timothy Garvey z University of Alabama w Birmingham wykazał, że u ponad połowy pacjentów, którzy ją stosują, uzyskano niewiele ponad 5-proc. utratę masy ciała. Niezbyt dużo w porównaniu z innymi lekami na otyłość, ale saxenda ma pewną przewagę – prowadzi do utraty tkanki tłuszczowej, a nie wpływa na tkankę mięśniową, co wykazali uczeni z uniwersytetu w Lozannie. Naukowcy prowadzą badania, aby nowsze leki na otyłość stymulowały wzrost mięśni szkieletowych i zmniejszały masę tkanki tłuszczowej.

Wraz z ogromnym zainteresowaniem nowymi lekami na otyłość pojawiają się pytania o ich bezpieczeństwo. – W farmakoterapii nie ma nic za darmo, za wszystko się płaci – mówi dr Borkowski. Leki te powodują różnego rodzaju zaburzenia żołądkowo-jelitowe (nudności, wymioty, biegunki i zaparcia). Pacjenci skarżą się też na bezsenność, zawroty głowy, zaburzenia smaku, refluks. Niektórym zaczęły wypadać włosy. – To jeszcze nie jest najgroźniejsze. Wśród osób, które przyjmują leki na odchudzanie, zaobserwowano stany depresyjne i zachowania samobójcze. Na takie działanie niepożądane tych specyfików zwróciły uwagę urzędy rejestracji leków w kilku krajach Europy, w tym w Polsce. Dwa lata temu zaczęła to monitorować Europejska Agencja Leków (EMA). Jednak producenci tych specyfików zdają się ten problem bagatelizować – mówi dr Borkowski.

Pierwsze trzy zgłoszenia o tym, że niektóre leki na odchudzanie mogą prowadzić do samookaleczeń i wywoływać myśli samobójcze, EMA otrzymała od islandzkiego urzędu rejestracji leków. Obecnie agencja analizuje około 150 raportów o możliwych tego typu przypadkach, informuje popularnonaukowy tygodnik „NewScientist”.

Problemów ze stosowaniem leków na odchudzanie jest więcej. Wynikają one stąd, że otyłość jest chorobą przewlekłą, podobnie jak nadciśnienie czy cukrzyca. Dlatego dostępne obecnie leki są stosowane przez długi czas, a przerwanie terapii powoduje efekt jo-jo – pacjent nie tylko wraca do poprzedniej masy ciała, ale nawet może przytyć bardziej niż przed rozpoczęciem leczenia. – Gdy ktoś się szybko odchudzi, to i szybko przytyje. Jeśli ktoś nie zmienił nawyków żywieniowych podczas przyjmowania leku, to przytyje, bo lek pozwala schudnąć i nie przytyć tylko wtedy, gdy jest w organizmie. Gdy go nie ma, nie działa – tłumaczy dr Borkowski. Ale to ma się zmienić. Naukowcy pracują nad lekami, które będą modyfikować przebieg choroby — przywrócą uczucie głodu i sytości oraz przyspieszą metabolizm. Dzięki temu nie pojawi się efekt jo-jo —pacjent nie będzie przybierał na wadze po zakończeniu terapii.

To nie koniec innowacji. Większość leków na odchudzanie jest podawana w podskórnych zastrzykach. Początkowo pacjenci przyjmowali je dwa razy dziennie. Najnowsze preparaty przyjmuje się raz w tygodniu. Trwają badania nad preparatami łatwiejszymi w stosowaniu. Pierwsze leki doustne dla pacjentów z otyłością przechodzą ostatnie etapy badań. Taki specyfik kończy testować Novo Nordisk. Firma wykorzystała sukces doustnego leku o nazwie rybelsus, który jest zarejestrowany do leczenia cukrzycy typu 2. Opracowała doustną jego wersję specjalnie przeznaczoną do stosowania u pacjentów z otyłością. Lek redukuje masę ciała o ok. 15 proc. Jest zatem niemal tak samo skuteczny jak podawany w zastrzykach wegovy.

Firma Lilly też pracuje nad kolejnym lekiem na otyłość, który jeszcze skuteczniej niż zepbound ma redukować masę ciała. W lipcu ubiegłego roku na łamach czasopisma medycznego „New England Journal of Medicine” przedstawiła wyniki drugiej fazy badań nowego leku odchudzającego o nazwie retatrutyd. Wzięło w nim udział ponad 300 osób z nadwagą lub otyłością, ale bez cukrzycy. Lek podawano im przez niecały rok. Po tym czasie zaobserwowano średni spadek masy ciała wynoszący ponad 24 proc., czyli badani schudli ok. 26 kilogramów. Spadło im też ciśnienie, poziom cholesterolu i glukozy. Co ciekawe, lepsze efekty uzyskano u kobiet, u których redukcja masy ciała wyniosła aż 30 proc., niż u mężczyzn, których masa ciała zmniejszyła się o 22 proc. To sugeruje, że otyłość może być wywołana problemami hormonalnymi.

Część ekspertów uważa, że przyszłością leczenia otyłości będą terapie spersonalizowane. Ale szybko to nie nastąpi. – Jeszcze trochę za mało wiemy o tej chorobie, by tak się stało. Przyczyna otyłości jest złożona. Jest wiele szlaków metabolicznych, które warunkują jej powstanie, a my nie poznaliśmy jeszcze wszystkich tych szlaków – uważa dr Borkowski.

Jeden z takich mechanizmów prowadzących do otyłości odkryli właśnie naukowcy z University of California w San Diego, a opisali na łamach „Nature Metabolism”. Uczeni przyjrzeli się dokładnie komórkom tłuszczowym, które u niektórych osób z otyłością stają się coraz mniej skuteczne w spalaniu energii, co jeszcze bardziej utrudnia zrzucenie nadmiernych kilogramów. Wiele wskazywało na to, że stoją za tym mitochondria, czyli organelle obecne w niemal każdej komórce i odpowiedzialne za wytwarzanie energii. Mogą się one łączyć, zmieniać kształt i dzielić. Zmiany te wpływają na ilość spalanej energii. Otyłość może zmienić tę dynamikę. Dotychczas nie było jednak wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Nie było również jasne, w jaki sposób ich zakłócone funkcjonowanie może wpłynąć na otyłość ani jakie dodatkowe problemy zdrowotne może to powodować.

Odpowiedzi na te pytania szukali naukowcy z międzynarodowego zespołu pod kierunkiem dr. Alana Saltiela, biologa komórkowego z University of California w San Diego. Uczeni odkryli, że otyłość powoduje fragmentaryzację mitochondriów. Gdy przez 8-12 tygodni karmili myszy dietą wysokotłuszczową, mitochondria w komórkach tłuszczowych zwierząt rozpadły się na mniejsze i nie były w stanie spalać tłuszczu tak skutecznie jak u myszy z prawidłową masą ciała.

Uczeni odkryli także, że procesem tym zarządza tylko jeden gen. Kiedy myszom usunęli ten gen, zwierzęta przestały tyć nawet wtedy, gdy były na tej samej wysokotłuszczowej diecie. – Przeciążenie kaloryczne spowodowane przejadaniem się nie tylko prowadzi do przyrostu masy ciała, ale także uruchamia kaskadę metaboliczną, która zmniejsza spalanie energii. A to jeszcze bardziej sprzyja otyłości – tłumaczy dr Saltiel.

Białko, za którego produkcję odpowiada ten gen, pełni kilka ważnych funkcji. Jedną z nich jest rozkładanie tych mitochondriów, które nie działają prawidłowo. Nadmiar tego białka zakłóca prawidłową pracę mitochondriów, a jednym z objawów jest utrudnione spalanie tłuszczu. Zdaniem badaczy, poznanie tego mechanizmu pomoże opracować nowe leki dla osób z otyłością. – To krok w stworzeniu terapii celowanych, które mogłyby zaradzić przyrostowi masy ciała i związanym z nim dysfunkcjom metabolicznym – uważa dr Saltiel. Bo choć badanie zostało przeprowadzone na myszach, uczony jest przekonany, że jego wyniki będzie można odnieść do ludzi. Białka związane z otyłością u myszy są bowiem bardzo podobne do tego typu białek u ludzi z otyłością. To sugeruje, że mechanizmy, które u ludzi i zwierząt prowadzą do nadmiernego przybierania na wadze, są podobne.

Potrzebne będą jednak dalsze badania, aby to potwierdzić. A na razie jedno jest pewne – same leki nie rozwiążą problemu otyłości. Niezbędna jest aktywność fizyczna i prawidłowa dieta. – Wprowadźmy do szkół lekcje dla zdrowia. Zajęcia, na których dzieciaki dowiedzą się, co jeść, a czego nie jeść i jak dbać o zdrowie. Mogliby je prowadzić w ramach wolontariatu emerytowani lekarze, pielęgniarki, farmaceuci czy dietetycy. Takie lekcje wprowadzono w Wielkiej Brytanii i świetnie się sprawdzają. Na to nie potrzeba dużych pieniędzy. Jest to tylko kwestia decyzji ministra oświaty – uważa dr Borkowski.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version