Politycy spierają się, co jest ważniejsze: profilaktyka czy leczenie choroby otyłościowej. My mówimy, że obydwie dziedziny wymagają natychmiastowych zmian systemowych – mówi dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektorka Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, współtwórczyni strategii Stop Otyłości.
Doświadczenia innych krajów pokazują, że aby powstrzymać epidemię otyłości, nie wystarczy zaangażowanie urzędników państwowych i lekarzy. Niezbędny jest udział wszystkich grup społecznych. Dlatego w pracę Partnerstwa Stop Otyłości włączyło się kilkanaście największych organizacji pacjenckich i obywatelskich, które tworzą tzw. stolik społeczny. Powstał też tzw. stolik biznesowy, utworzony m.in. przez przedstawicieli PZU, LuxMedu, Medicover, Pracodawców PR, Konfederacji Lewiatan czy BCC oraz Polskiej Federacji Producentów Żywności.
– Zdrowie obywateli ma fundamentalny wpływ na wyniki gospodarcze – przyznaje Rafał Dutkiewicz, prezes zarządu Pracodawców RP. – Dlatego nie tylko szkoła czy przychodnia zdrowia, ale także praca powinna być miejscem promowania prozdrowotnych nawyków, takich jak aktywność fizyczna, higiena snu i odpoczywania oraz równowagi między życiem prywatnym i zawodowym.
Przede wszystkim edukacja
– Musimy edukować zarówno dzieci i młodzież, jak i lekarzy, nauczycieli, pacjentów chorujących na chorobę otyłościową, rodziców i opiekunów oraz seniorów – mówi dr Gałązka-Sobotka. Badania naukowe potwierdzają, że ogromny wpływ na zdrowie mają wybory naszych mam już od momentu poczęcia. Dlatego niezbędne jest wprowadzenie programów edukacyjnych na temat zdrowego odżywiania i stylu życia dla kobiet w ciąży i karmiących, a także promowanie karmienia piersią.
Kluczem do zdrowia są prawidłowo ukształtowane kompetencje zdrowotne, czyli umiejętność dokonywania właściwych wyborów przy sklepowej półce, przy domowej lodówce oraz w restauracji. – Społeczeństwo potrzebuje nie tylko edukacji merytorycznej w zakresie zdrowego żywienia, ale także edukacji konsumenckiej – zauważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Obecne na polskim rynku produkty spożywcze są oznaczone nie tylko pod kątem składu i wartości odżywczych, ale także referencyjnych wartości spożycia. Konsument może się łatwo zorientować, jaka jest wartość energetyczna porcji produktu oraz zawartość tłuszczów, w tym nasyconych, cukru, soli w odniesieniu do zalecanej dawki dziennej. – Niestety tylko ok. 45 proc. konsumentów czyta informacje na opakowaniach w czasie zakupów. Musimy nauczyć się czytać i rozumieć informacje na nich zawarte, a także przekładać je na nasze decyzje zakupowe – mówi Andrzej Gantner.
Niezbędne regulacje
Oprócz edukacji niezbędne są także odpowiednie regulacje, które ułatwią konsumentowi właściwe wybory żywieniowe. Producenci żywności nie mogą reklamować jako zdrowe produktów, które wcale nie są zdrowe. Co wspólnego ze zdrowym żywieniem mają np. słodzone płatki śniadaniowe?
Partnerstwo postuluje wprowadzenie procedur, które zmobilizują producentów żywności do działań na rzecz poprawy jakości produktów spożywczych poprzez zmiany w ich składzie. Chodzi na przykład o to, aby nie dodawali cukru czy innych substancji „podkręcających” smak, które zachęcają do jedzenia bezwartościowych pod względem odżywczym produktów, takich jak słodycze czy czipsy.
Od 2015 r. obowiązuje w Polsce tzw. ustawa sklepikowa, która określa, jakie produkty mogą być sprzedawane w sklepikach szkolnych. Są też przepisy dotyczące komponowania posiłków, częstotliwości podawania warzyw, owoców, mleka i produktów mlecznych, mięsa czy ryb oraz potraw smażonych w stołówkach przedszkolnych i szkolnych. Powstał nawet zbiór konkretnych przepisów na zdrowe i atrakcyjne smakowo potrawy dla dzieci w różnym wieku stworzony przez Instytut Żywności i Żywienia [obecnie Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – red.]. – Wystarczy przestrzegać tych przepisów, żeby poprawić stan żywienia dzieci i młodzieży. Odpowiedzialni za to są dyrektorzy szkół. Problem w tym, że nikt nie wie, w jakim stopniu to prawo jest przestrzegane – zauważa Andrzej Gantner.
Otyłość jest chorobą
Nie sposób wygrać z epidemią otyłości bez edukacji pracowników ochrony zdrowia. Lekarz powinien umieć rozmawiać z pacjentem o jego nadmiernej masie ciała i jej konsekwencjach, ale także motywować go do podjęcia leczenia choroby otyłościowej. – Obecnie tylko 1 proc. pacjentów jest prawidłowo rozpoznawanych, diagnozowanych i leczonych, a mamy 9 mln dorosłych Polaków, którzy zmagają się z otyłością – uważa Katarzyna Głowińska z Fundacji na rzecz Leczenia Otyłości. – W gabinetach lekarskich chorzy nadal słyszą: „proszę schudnąć” albo „proszę jeść mniej i więcej się ruszać”, a to nie jest żadne wsparcie w leczeniu tej choroby.
Wielu pacjentów wręcz czuje się stygmatyzowanych. Skarży się, że są traktowani gorzej niż inni pacjenci, bo „sami są sobie winni”. – Często jesteśmy postrzegani jako osoby leniwe, gorzej wykształcone czy zaniedbane. A przecież otyłość to choroba, a nie cecha – podkreśla Katarzyna Głowińska.
Nie chodzi tylko o pieniądze
Wiele celów nakreślonych w strategii Stop Otyłości da się zrealizować bez ogromnych nakładów finansowych. W Hiszpanii prostym i tanim sposobem na ograniczenie picia słodkich napojów gazowanych wśród dzieci okazał się przepis mówiący, że na każdym placu zabaw musi być poidełko z darmową wodą zdatną do picia. Jednym z postulatów zawartych w strategii jest zagwarantowanie dostępności do darmowej wody pitnej w przedszkolach, szkołach, na placach zabaw oraz w miejscach pracy, parkach i stadionach.
Partnerstwo Stop Otyłości ma też pomysł, jak zwiększyć aktywność fizyczną wśród Polaków. – Polska potrzebuje dalszych inwestycji w boiska, baseny, hale sportowe czy lodowiska, ale zanim powstaną nowe, udostępnijmy mieszkańcom te, które już funkcjonują. W rękach samorządów jest wiele obiektów, które w godzinach popołudniowych i wieczornych są zamknięte, ich dopuszczenie do bezpłatnego wykorzystania dla społeczności lokalnej to najefektywniejsza inwestycja w zdrowie obywateli – przekonuje dr Małgorzata Gałązka-Sobotka. Przeorganizowania wymaga także przestrzeń, w której żyjemy, tak aby sprzyjała aktywności fizycznej i zachęcała do niej. Na przykład projektując rozwiązania komunikacyjne wokół szkół, trzeba zadbać o ścieżki rowerowe, tak aby dzieci mogły bezpiecznie dojeżdżać do szkół na rowerach, a nie być podwożone przez rodziców. Tak jest choćby w Skandynawii.
Nie da się zahamować epidemii otyłości bez inwestycji w porządną profilaktykę. To mocno kulejąca strona polskiego systemu opieki zdrowotnej, skoncentrowanego dotychczas na medycynie naprawczej. Obecnie nasze wydatki na profilaktykę stanowią 2 proc. nakładów na ochronę zdrowia, czyli niespełna 25 euro na obywatela. To 10 razy mniej niż średnio w krajach OECD. – Aby zmiany były realne, nakłady na profilaktykę muszą wzrosnąć do co najmniej 5 proc. – dodaje dr Gałązka‑Sobotka. – W przeciwnym razie koszty leczenia powikłań choroby otyłościowej w najbliższych latach zrujnują system opieki zdrowotnej
