W naszej podróży przez życie emocje odgrywają niezwykle istotną rolę. Inspirują, gromadzą haki, selekcjonują informacje. Dyskretnie i zakulisowo wpływają na nasze wybory i decyzje, popychając nas ku rozwojowi lub ku zatraceniu. W jaki sposób działają emocjonalne tajne służby i jak im stawić czoło, zamiast ich unikać.

Ludzka pamięć nie jest monolitem. Składa się z wielu struktur zlokalizowanych w różnych częściach mózgu. Tu przyjrzymy się bliżej pamięci długotrwałej. Tworzą ją dwa systemy: pamięci jawnej oraz pamięci utajonej. To właśnie za sprawą tej pierwszej stajemy się czymś więcej niż tylko kolejnymi osobnikami gatunku homo sapiens. Nasza indywidualna tożsamość, wartości, poglądy, poczucie humoru – to wszystko jest jej funkcją. Na system pamięci jawnej składają się dwa podsystemy: semantyczny i epizodyczny. Pierwszy można porównać do prywatnej Wikipedii. Tu zapisuje się gromadzona przez lata wiedza o świecie, sobie, ludziach, ideach.

Pamięć epizodyczna z kolei jest niczym prywatna kolekcja zdjęć i filmów. Tam znajdują się sceny z życia, które były naszym udziałem. Z obu tych podsystemów korzystamy praktycznie w każdej chwili. I tak np. lektura tego tekstu wymaga intensywnego zaangażowania pamięci semantycznej. Rozpoznawanie liter, słów, ich znaczeń, zrozumienie przedstawianych tu koncepcji wymagają nieustannego korzystania z prywatnej Wikipedii. Z kolei zdobycie nowego numeru „Newsweeka Psychologii” staje się dużo prostsze dzięki pamięci epizodycznej. Za jej sprawą wybierzemy odpowiedni kiosk, przypominając sobie, gdzie ostatnio byliśmy w stanie dokonać zakupu bez problemu, a gdzie nie udawało nam się to wcześniej. Tylko dlaczego właściwie wybieramy akurat to czasopismo?

Pamięć utajona, niczym dobre tajne służby, działa przede wszystkim poza naszą świadomością. To w tym systemie zapisują się odruchy, nawyki, procedury. Dzięki pamięci semantycznej wiemy, co to jest „Newsweek Psychologia”. Dzięki pamięci epizodycznej potrafimy wybrać optymalną porę i miejsce na zakup nowego wydania. Ale to skojarzenia zapisane w pamięci utajonej sprawiają, że mamy chęć, by sięgnąć po kolejny numer. Że coś kojarzy nam się dobrze albo źle. Że mamy sympatie, antypatie, uprzedzenia. Dzięki treściom zapisanym w pamięci utajonej odruchowo zatrzymamy się na czerwonym świetle i tak samo odruchowo ruszymy, gdy światło zmieni się na zielone. Nie musimy się nad tym zastanawiać. Możemy niewielkim aktem woli obejść ten odruch i przejść na czerwonym, bo akurat nasza świadomość odtworzyła z pamięci długotrwałej informację o tym, że bardzo spieszy nam się na spotkanie. Tylko czy to na pewno akt woli?

Pamięć utajona wyśle swoich emocjonalnych agentów z dwiema teczkami. W jednej będą przewidywania na temat tego, jak będziemy się czuć, przechodząc na czerwonym świetle. W drugiej – konsekwencje spóźnienia na spotkanie. Co wybrać? Emocje sprowadzą takie dylematy do prostego kontinuum dążenie – unikanie. Trzeźwe myślenie i siła woli to sojusznicy naszej świadomości. Ale jeśli materiały w teczce mają odpowiedni ciężar, wtedy sojusznicy tracą siłę przebicia. Trzeźwe myślenie może np. sugerować, że w jakiejś rozmowie powinniśmy zachować się asertywnie. Przygotowujemy się więc na konfrontację, układamy sobie w głowie słowa i już mamy ruszyć do akcji, gdy w ostatniej chwili wpada tajny agent pamięci utajonej, wciskając nam ciężką od emocji teczkę, z której wysypują się zdjęcia gniewnych twarzy oraz mała karteczka ze słowami: „rekomendujemy uległość”.

Albo odwrotnie: siła woli podpowiada, jak ważne jest postanowienie, by ze względu na stan zdrowia i ryzyko uzależnień wytrwać w trzeźwości. Tymczasem w piątek tuż po siedemnastej do gabinetu prezesa świadomości jeden z emocjonalnych agentów wkracza z laptopem, na którego ekranie wyświetla się film z szampańskiej zabawy na poprzedniej imprezie. Zestawia go z dyskretnie podsuwanym raportem na temat napięcia w karku, psychicznego zmęczenia i argumentów świadczących na rzecz tego, że po tak ciężkim tygodniu naprawdę należy nam się nagroda.

Nasz metaforyczny prezes potrafi podejmować trzeźwe decyzje na podstawie posiadanych informacji. Sęk w tym, że emocje mają ogromny wpływ na to, jakie informacje będą dostępne oraz jaką nadamy im wagę. Zapisane w pamięci utajonej skojarzenia mogą łączyć nie tylko zewnętrzne sygnały z określonym zachowaniem („czerwone – stój”), ale też całe kategorie zdarzeń z emocjami, np. „zabieranie głosu na forum – wstyd”. Gdy nasze świadome Ja będzie przygotowywać się do wygłoszenia prezentacji, wtedy do przeszukiwania archiwum wspomnień zabierze się agent wstyd. I zrobi to w bardzo selektywny sposób.

Z całej puli doświadczeń mówienia na forum wybierze tylko te wspomnienia, które będą opisane hasłami „wstyd”, „kompromitacja”, „krytyka” i tym podobne. W kwerendzie pojawią się wyniki pasujące do emocjonalnego klucza. Te niepasujące będą dalej kurzyć się w archiwum. Brzmi niewiarygodnie? Zróbmy więc mały test i pomyślmy o nielubianej przez nas partii politycznej. A teraz niech umysł podrzuci nam jakieś sceny i obrazy. Czy pojawia się tam cokolwiek pozytywnego?

Prosta zależność mówi, że im silniejszych emocji doświadczaliśmy w podobnych sytuacjach w przeszłości, tym bardziej zniekształcone będą wyniki kwerendy dotyczącej tej bieżącej. I tym trudniej będzie podjąć działanie niezgodne z emocjonalnym znakiem. Działa to w obie strony. Powoduje, że trudno jest zrezygnować z czegoś, co budzi przyjemne skojarzenia. Lub zmienić strategię w sytuacjach, kiedy nauczyliśmy się unikać potencjalnie przykrych przeżyć. Odruch unikania przykrości i dążenia do przyjemnych stanów jest w nas niezwykle silny. Towarzyszy życiu od zawsze – praktycznie rzecz biorąc od czasów pierwotnej zupy i dodatnich lub ujemnych taksji organizmów jednokomórkowych. Niezależnie od tego, jak wspaniałym wytworem ewolucji wydaje się nasz umysł, wciąż jest on tylko funkcjonalną nakładką na biologiczny organizm.

Mechanizm dążenia – unikania można przedstawić jako zachodzący w nim proces ważenia emocji. Zanim jeszcze obudzi się świadomość, pamięć utajona już dostarcza treści. Na jednej szali wagi umieszcza te, które powiązane są z przyjemnymi stanami wewnętrznymi. Na drugiej te przykre. Dlatego tak trudno rzucić palenie, jeśli „dymek” kojarzy się przyjemnie i nie doświadczamy jeszcze szkodliwych konsekwencji.

Dlatego również tak trudno postawić na autonomię i spędzić święta z dala od rodziny, gdy jeden z rodziców latami wbudowywał w nas poczucie winy specjalnie na takie okoliczności. Wyraźna przewaga którejś z szal zepchnie świadomość raczej do roli kogoś, kto pisze uzasadnienie, niż podejmuje decyzję. Z kolei bliskość punktu równowagi spowoduje, że zaczniemy odczuwać przykrą ambiwalencję. Ale jednocześnie w tym właśnie punkcie umysł stawia nas na rozdrożu, na którym do wyboru mamy dwie opcje: utrwalenie starych emocjonalnych skojarzeń albo ich przełamanie.

Największe wyzwania w naszym rozwoju nie tkwią tam, gdzie coś kojarzy się nam z przyjemnymi emocjami. Paradoksalnie dość łatwo jest znosić trudy przygotowań do startu w zawodach Ironman, jeśli za każdym razem poczucie satysfakcji z realizacji zamierzonego celu jest silniejsze od bólu w mięśniach i palących płuc. Wyzwania są tam, gdzie musimy przełamać unikanie i wystawić się na przykre emocje. Dla jednych będzie to konfrontacja z nadużywającym przełożonym. Dla innych – samodzielne załatwienie sprawy w urzędzie. To emocjonalne skojarzenia tworzą kontekst będący miarą wyzwania, a nie obiektywne przesłanki.

Aby zdrowo skonfrontować się z własnym unikaniem, nie wystarczy tylko zacisnąć zęby i przejść przez jakieś trudne doświadczenie. Taki scenariusz jest jak gra w rosyjską ruletkę. Niekiedy możemy w ten sposób odkryć, że poszło lepiej niż w przewidywaniach. Ale też możemy zapamiętać takie zdarzenie jako coś skrajnie przykrego, co na szczęście mamy już za sobą. W tym przypadku ładunek przykrych emocji u podstaw jeszcze się zwiększy i bardziej zepchnie nas w unikanie. Istnieje bezpieczniejszy sposób.

Mówiąc metaforycznie, nasz wewnętrzny prezes, zamiast zapoznawać się z informacjami z teczek, ma obserwować, kto te teczki przynosi. Ta umiejętność jest centralnym punktem tak zwanej III fali terapii. Zaliczające się do niej podejścia nie skupiają się na zmianie treści myśli, ale zmianie podejścia do nich. Zamiast walczyć z lękiem i wstydem związanym z wystąpieniami, uczymy się w nich przyjmować te uczucia i powiązane z nimi myśli, a następnie pozwalać im odejść. Co to zmienia?

Sprawia, że tajni agenci pamięci przestają być tajni. Nadal próbują wywierać na nas wpływ. Tyle że tym razem jesteśmy w stanie ich rozpoznać i traktować jako przejściowe stany naszego umysłu. Zamiast ścierać się z nimi bądź unikać ich pojawiania, przyjmujemy je i czekamy, aż samoistnie odpłyną. Albo robimy swoje, mimo że emocjonalni agenci przynoszą swoje teczki. Dobrym przykładem jest wydana niedawno książka Russa Harrisa „Zderzenie z rzeczywistością”. Autor mierzy się w niej z emocjami dużego kalibru – cierpieniem związanym ze stratą lub bólem po traumatycznych doświadczeniach. Harris to weteran III fali. I być może już samo słowo „weteran” przywołuje z pamięci posłańca z teczką na temat walk i zmagań. Nie, drogi umyśle, to nie taki weteran. To ktoś, kto uczy, jak przyjmować posłańców. Nie chować, nie dyskutować i nie walczyć z nimi. Ale przyjmować, zauważać i pozwalać im odejść. I rozwijać się dalej, mimo że czasem będziemy doświadczać bólu.

Przemysław Mućko — psychoterapeuta i popularyzator wiedzy, pracujący w nurcie terapii schematu. Autor bloga „Psychowiedza” oraz podcastu „Ludzie tak mają”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version