Oświadczyła, że pójdzie z tym na policję: rana była głęboka, chirurg założył sześć szwów. Ubłagał, żeby tego nie robiła. Kilka dni później kupił jej najnowszy model bmw.
Bajka – tak Paulina opisuje pierwsze lata związku z Maciejem. – Poznaliśmy się w liceum dla dorosłych. Był przystojny, dowcipny. I majętny, bo jego rodzice prowadzili kilka sklepów w Krakowie. Pobraliśmy się niedługo po moich 20. urodzinach. Teściowie w prezencie ślubnym podarowali nam trzypokojowe mieszkanie na Zwierzyńcu.
Od początku było jasne, że Maciej będzie pracował z rodzicami. Paulina chciała mieć coś swojego i otworzyła sklepik z dziecięcymi ubraniami. Maciej śmiał się, że pracuje hobbystycznie, bo z utargu ledwie wystarczało na ZUS i wynajem lokalu. Kiedy zaszła w ciążę, namówił ją na zawieszenie firmy – miała pracować w jednym ze sklepów teściów. Etat – w odróżnieniu od prowadzenia firmy – zapewniał jej urlop macierzyński i wychowawczy. – Początkowo wszystko było OK – wspomina Paulina. – Urodziłam córkę, dwa lata później syna. Mąż rozwijał rodzinny biznes, otworzył kilka agencji bankowych, zainwestował w dwie pralnie i punkt naprawy obuwia. Zatrudniał kilkanaście osób. Kiedy dzieci poszły do przedszkola, oświadczył, że zatrudni również mnie.
Biznesy Macieja musiały przynosić niezłe dochody, bo szybko kupił za gotówkę samochód i działkę budowlaną na obrzeżach Krakowa. Powtarzał, że zanim w cokolwiek zainwestuje, liczy każdy grosz. Paulinę oskarżał o rozrzutność, dlatego nie dał jej dostępu do konta ani nie wyrobił dla niej karty płatniczej. Mimo obietnic nie zatrudnił jej na etat. Tłumaczył, że nie potrzebuje pracy, bo wykupił dla niej polisę ubezpieczeniową. – Kompletnie odciął mnie od pieniędzy – opowiada 51-letnia Paulina. – Opłacał rachunki, nasza pomoc domowa dostawała od niego pieniądze na zakupy spożywcze. Ja musiałam prosić o kasę na dentystę i ginekologa. Zawsze – zanim dał mi gotówkę – dzwonił do kliniki, sprawdzał cennik i narzekał: „Dlaczego to tyle kosztuje? Naprawdę to konieczne?”. Przestałam prosić, zaniedbałam cytologię, straciłam kilka zębów. Szłam w ruinę.
Chciała wrócić do pracy, żeby mieć, choć parę groszy dla siebie. Śmiał się: „Kto cię taką grubą i schorowaną weźmie? Beze mnie sobie nie poradzisz!”. Cierpiała, ale wstydziła się poskarżyć. Zresztą, nie miała komu: Maciej nie lubił, kiedy widywała się z rodzicami i siostrą, więc zerwała z nimi kontakty. Jej świat zawęził się do kilkusetmetrowego domu, który Maciej wybudował w podkrakowskiej Woli Justowskiej. – Tłumaczyłam sobie, że nie mam prawa narzekać. Żyję w luksusie. Nie muszę pracować. Gdzie tu miejsce na przemoc?
Prosić na podpaski
Jolanta Molska-Jerin, radczyni prawna i mediatorka, prowadzi sprawy rozwodowe z dużymi pieniędzmi i przemocą w tle. W większości ofiarami są kobiety. Krzywdzone latami, racjonalizowały przemoc, umniejszały swoją krzywdę albo wręcz zwalały winę na siebie. – To piękne i inteligentne kobiety – mówi Molska-Jerin. – Jedne nie pracowały latami, zajmując się dziećmi i domem, inne były zatrudniane w rodzinnych firmach, ale nie miały podpisanych umów i nikt nie odprowadzał za nie składek na ZUS. Kolejne pracowały, ale – bywało – oddawały pieniądze mężom, którzy wmawiali im, że będą lepiej nimi obracać. Wszystkie łączyło to, że latami finansowo uzależniały się od mężczyzn, którzy wykorzystywali swoją pozycję, by dręczyć je przede wszystkim ekonomicznie.
Molska-Jerin prowadzi na FB profil Przemoc Finansowa. Również dzięki niemu poznaje historie kobiet, które mieszkały w luksusowych domach, ale musiały prosić o pieniądze na podpaski. Właściciel świetnie prosperującej firmy wydzielał żonie po 50 zł na zakupy spożywcze. Wymagał paragonów, drobiazgowo je sprawdzał. Inny mężczyzna ograniczał partnerce dostęp do lodówki. Dzieci mogły jeść, co zechcą, kobieta z każdego kęsa musiała się tłumaczyć. W kolejnym bogatym domu na porządku dziennym było zakręcanie ciepłej wody, awantury za zostawianie włączonego światła, krytyka za zbyt długie gotowanie na gazie.
Za nieprzestrzeganie ustalonych przez mężczyzn zasad kobiety były karane. W arsenale kar było m.in. zabieranie telefonów i prawa jazdy, zamykanie w domu. Jedna z klientek Jolanty Molskiej-Jerin opowiadała, że mąż z nadmierną prędkością woził ją autem, powtarzając, że jeśli nie będzie mu posłuszna, uderzy w drzewo i zginą oboje. – Zamknięta w domu i odizolowana od rodziny i znajomych kobieta usiłuje się bronić, ale słyszy, że jest wariatką i histeryczką. Mąż powtarza przy tym, że jest niewdzięczna, bo nie musi pracować i żyje w luksusach – mówi Molska-Jerin.
W pewnym momencie kobieta nie tylko zaczyna w to wierzyć, ale też wmawia sobie, że to, co dzieje się w jej domu, jest normalne. A tam często dochodzi do patologii również w innych dziedzinach życia. – W większości rodzin z przemocą w tle partner ma problem z uzależnieniem. Mąż jednej z moich klientek był uzależniony od porno i przebierał się w damską bieliznę. Inny miał problem z niekontrolowanym wzwodem i masturbował się, nawet kiedy w pobliżu było jego małe dziecko. Do tego dochodził zakupoholizm. Zazwyczaj przypisywany kobietom, występuje również wśród mężczyzn.
Joanna (28 lat) wyszła za mąż na drugim roku studiów pedagogicznych. Przyszłego małżonka poznała podczas regionalnych wyborów miss. Ona walczyła o tytuł najpiękniejszej, on jako sponsor siedział w jury. Przystojny, ledwie po trzydziestce, z sukcesem prowadził dużą firmę budowlaną, postawił dom na Konstantynowie, uchodzącym za najlepszą dzielnicę Lublina, inwestował w nieruchomości. Rówieśnicy Joanny byli na dorobku, a ona błyskawicznie weszła w duże pieniądze. – Początkowo wydawało mi się, że złapałam pana Boga za nogi. Rodzice byli nauczycielami, miałam jeszcze dwie siostry, w domu nigdy się nie przelewało – opowiada. – Mąż nie skąpił na mnie pieniędzy. Kupił mi volvo i podarował kartę z nieograniczonym dostępem do jego konta. W podróż poślubną – byłam już po letniej sesji egzaminacyjnej – polecieliśmy do Japonii.
Na studia nie wróciła. Mąż przekonał ją, że to strata czasu i po pedagogice nie znajdzie dobrze płatnej pracy. Miała zostać w domu, zajmować się sobą i czekać, aż on wróci z firmy. Na dzieci – jak mówi Joanna – na razie się nie umawiali. Przez pierwsze dwa lata wracał do domu w miarę punktualnie. Na rozluźnienie po całym dniu pracy przygotowywał drinki. Joanna nie przepadała za alkoholem, pił więc sam. Kilka razy – Joanna błagała, żeby tego nie robił – pijany usiadł za kierownicą. Tłumaczył, że ma znajomych w drogówce i nikt mandatu mu nie wlepi. Z czasem wracał coraz później. Mówił: „Mam dużo pracy”. Pewnego dnia nie mogła się do niego dodzwonić. Wykręciła numer wspólnika. Zdziwił się, bo kilka godzin wcześniej słyszał, że Janek spieszy się do domu. Innym razem miał jechać do matki, ale do niej nie dotarł. Bywało, że jego numer godzinami był nieaktywny.
– Miałam dość. Założyłam na jego komputerze program szpiegowski Keylogger. Do mojej skrzynki e-mailowej zaczęły napływać adresy stron, na które wchodzi, wpisywane w przeglądarkę słowa i zdania. Wszystkie dotyczyły płatnego seksu i pornografii. Również dziecięcej. Kiedy wrócił do domu, wykrzyczałam mu, że jest zboczeńcem. Rzucił we mnie szklanką. Zbiła się na moim przedramieniu. Zaczęłam krwawić, przeraził się i zawiózł mnie na ostry dyżur. Rana była szeroka, chirurg założył sześć szwów. Oświadczyłam, że pójdę z tym na policję. Ubłagał mnie, żebym tego nie robiła. Kilka dni później kupił mi najnowszy model bmw.
Obiecywał, że się zmieni. Zabrał ją na wakacje na Bali. Sfinansował kurs księgowości i przyznał, że dla zdrowia psychicznego powinna wychodzić do ludzi. Znajomości ze studiów dawno wygasły, pozostawali biznesowi znajomi męża. I ich żony. Z jedną z nich zaczęła chodzić na jogę. – Opowiedziała, jak jej mąż przyłapał mojego męża na romansie z klientką. Nie była jedyna – wspomina Joanna. – Jeszcze tego samego dnia zaczęłam podbierać pieniądze z jego konta. Wiedziałam, że będą mi potrzebne na dobrego prawnika.
Pusty sejf
Moment, w którym kobiety zaczynają o siebie walczyć, jest bolesnym zderzeniem z prawdą o swoim życiu i małżeństwie.
Dowiadują się na przykład o zaciągniętych przez partnerów wielomilionowych kredytach. W razie rozwodu – jeśli nie mają rozdzielności majątkowej – długi przechodzą na nie. Bywa, że odchodząc z małżeństwa i domu, muszą płacić raty leasingowe, bo mężowie wzięli, posługując się ich dokumentami, auta w leasing. – Sam rozwód dla kobiety, która do tej pory żyła jak dziecko we mgle, jest wydarzeniem traumatycznym. Dobrze jeśli dojdzie do porozumienia i sprawa zakończy się na jednej rozprawie. Bywa jednak, że sprawy ciągną się nawet kilkanaście lat – mówi Molska-Jerin. – Byli mężowie są agresorami do końca. Przekupują świadków, fabrykują dowody na rzekome problemy psychiczne kobiety, posługują się założonymi w jej telefonie czy komputerze programami szpiegowskimi. Często w sprawach rozwodowych sędziami są mężczyźni, którzy – bywa – stają po stronie panów. Po rozwodzie też nie jest im łatwo.
Jedna z klientek Jolanty Molskiej-Jerin dostała po rozwodzie dom. W trakcie remontów, ze wspólnym kredytem. Małżonek tuż po rozwodzie przestał spłacać raty. Kobieta starała się o pracę, dostawała alimenty, ale nie wystarczało jej na remont np. pękniętej rury.
Inna klientka tuż po rozwodzie musiała wyprowadzić się ze wspólnego domu. Mąż zajął inną nieruchomość. Dom od siedmiu lat stoi pusty, ale ona tam nie wejdzie, bo były mąż wymienił zamki w drzwiach. Jest skazana na wynajem. – Bywa, że panie nie mają o co walczyć, bo mężowie ukrywają majątek, przepisując go na rodziców lub rodzeństwo – mówi Jolanta Molska-Jerin. – Zdarza się, że przepadają również oszczędności. Mąż mojej klientki odkładał pieniądze do sejfu. Uzbierało się ponad milion. Po rozwodzie kobieta odkryła, że sejf jest pusty – były mąż zabrał pieniądze. Niestety, często zdarza się również, że po rozwodzie kobiety doświadczają alienacji rodzicielskiej: mężowie nastawiają przeciwko nim dzieci. A te często słyszą, że ich występujące o rozwód matki są niezrównoważone psychicznie i niewdzięczne. Bywa, że dzieci są przekupywane. Jeśli mają wybierać między bogatym ojcem i biedną matką, wybierają dobrobyt. Kobiety, które decydują się zawalczyć, często odchodzą z małżeństwa z niczym. Wiele z nich latami cierpi na zespół stresu pourazowego.
Wizerunek albo śmierć
– Kiedy dzieci podrosły, Maciej zaczął je nastawiać przeciwko mnie – opowiada Paulina, której mąż żałował pieniędzy na ginekologa i dentystę. – Mówił, że nic nie robię, jestem pasożytem i bez niego zginę. Uwierzyłam, że po pięćdziesiątce, bezrobotna i z pustym CV, nie mam po co żyć. Połknęłam garść tabletek. Córka znalazła mnie na podłodze w kuchni. Kiedy wróciłam ze szpitala, mąż stwierdził, że zrobiłam pokazówkę. Poczułam, że jeśli nic nie zrobię, następnym razem naprawdę umrę.
Zaczęła od psychologa. Udało jej się zapisać na NFZ. Po raz pierwszy usłyszała, że może i nie była bita, ale jest ofiarą przemocy. W MOPS, gdzie poszła zapytać o zasiłek, doradzono jej, żeby wytoczyła mężowi sprawę o przyznanie świadczenia z tytułu obowiązku zaspokajania potrzeb rodziny. Udowodniła – na coś przydały się gromadzone latami paragony, m.in. z aptek – że ma potrzeby, na które nie jest w stanie zarobić. Sąd zobowiązał męża do płacenia jej co miesiąc około 5 tys. zł.
– Nadal mieszkamy razem pod Krakowem. Dom jest na tyle duży, że rzadko na siebie wpadamy. Mąż karze mnie milczeniem, ale coraz mniej mnie to obchodzi. Pomału przygotowuję się do złożenia pozwu o rozwód – mówi Paulina. – Odświeżyłam kontakty z koleżanką, która pracuje w urzędzie skarbowym. Ściągnęła dla mnie PIT-y męża. Mam też rachunki za kupowane przez niego auta i dowody, że nie płacił za nie podatku od wzbogacenia się. Wszystko może się przydać podczas ustalania warunków rozwodu. Mam kontakt tylko z synem i synową. Córka stanęła po stronie męża. Nie pozwala mi się kontaktować z wnuczką. Mam nadzieję, że po rozwodzie uwierzy, że byłam ofiarą przemocy i przejrzy na oczy.
– Niestety, wiele przypadków przemocy wobec kobiet w domach bogatej klasy średniej nigdy nie wyjdzie na jaw – mówi dr Magdalena Grzyb, prawniczka i kryminolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Sprawcy przemocy, jeśli to bogaci i wpływowi mężczyźni, doskonale poruszają się w systemie prawnym. Stać ich na skutecznych prawników i często sprawy o znęcanie się nad kobietami są umarzane już na etapie wszczęcia. Przekupywane albo zastraszane kobiety wycofują się z oskarżeń. Agresorzy walczą o wysoką stawkę: swój wizerunek i status społeczny. Dla ich utrzymania są gotowi na wiele. Nawet na śmierć.
Dr Magdalena Grzyb jest autorką książki „Kobieta jako ofiara zabójstwa”. Pracując nad książką i projektem „Czarna księga ofiar przemocy domowej”, przeglądała setki akt i spraw. Wśród nich były m.in. sprawy wykładowcy, przedsiębiorcy i prawnika, którzy zamordowali swoje partnerki, a potem sami popełnili samobójstwo. Dr Grzyb uważa, że ich śmierć nie jest wynikiem toksycznej symbiozy, ale przekonania, że jako przestępcy byliby skazani na ostracyzm. A tego za żadne pieniądze nie da się cofnąć.
Joanna, której mąż w zamian za milczenie kupił samochód, wierzy, że dostanie rozwód na własnych warunkach. Nie zamierza milczeć, będzie grać, nawet nieczysto. Nauczyła się tego od męża.
