Dom stoi na końcu wsi, nieopodal podwarszawskiego Grójca. 200 mkw., jednopiętrowy z poddaszem, pokryty dachówką. Z zewnątrz nie różni się od tych po sąsiedzku, stawianych z pustaków czy betonu komórkowego.

Po prostu – zwykły, otynkowany na biało dom, z drewnianymi oknami i drzwiami. Gdy podejść bliżej, można jednak dostrzec nierówności i głębokie pory ścian.

Dopiero wtedy widać, że ten dom został wzniesiony z kostek słomy, wciśniętych pomiędzy podwójny drewniany szkielet i obrzuconych wapiennym tynkiem.

Ściany te stawiała i to własnoręcznie właścicielka domu – Anna Makowska, leśniczka, nauczycielka i prezeska fundacji, która prowadzi w Grójcu szkoły demokratyczne, samodzielna mama dwóch córek. Dlaczego wybrała technologię naturalną?

– Chciałam mieć dom, który nie szkodzi ludziom ani środowisku, aby moje dzieci nie żyły w plastiku, ale w naprawdę zdrowym otoczeniu. No i potrzebuję domu taniego w użytkowaniu, z tych samych przyczyn marzy mi się jego samowystarczalność – odpowiada Anna.

Domy budowane z kostek słomy – straw bale buildings, a po polsku: strołbejle albo słomiaki – na drewnianym szkielecie i tynkowane gliną to rozwijający się trend.

Koncepcja wznoszenia budowli z kostek – na początku siana, potem słomy – powstała wraz z wynalezieniem prasy służącej do formowania tych kostek, w drugiej połowie XIX w. Rozwinęła się najpierw w Nebrasce USA, gdzie trawa była głównym zasobem naturalnym, a drewna brakowało. Pierwszym udokumentowanym obiektem ze słomy była wybudowana w 1886 r. szkoła. Najstarsze zachowane obiekty pochodzą z początku XX w.

Potem to budownictwo zanikło, żeby wrócić dopiero z końcem XX w. Już nie wyłącznie z powodów ekonomicznych, ale przede wszystkim – ekologicznych i zdrowotnych.

– Budownictwo naturalne nie oznacza, że mamy własną słomę, kilka patyków i budujemy sobie prymitywne schronienie – mówi mi Ryszard Biliński, budowlaniec i guru budownictwa naturalnego w Polsce. Zajmuje się tym od 2008 r. i ma na koncie stawianie kilkudziesięciu tego typu domów. We własnoręcznie zrobionym mieszka z żoną. – Chodzi o budownictwo zrównoważone ekologicznie, z naturalnych i dostępnych materiałów. Jednak takie, które spełniałoby współczesne normy cywilizacyjne. Czyli: niekoniecznie nasycone technologią, ale jednak wygodne do zamieszkania miejsce – mówi. – Głównym argumentem dla stawiania ścian ze sprasowanej słomy jest łatwość jej dostępności oraz niski koszt. Ściana z prasowanej słomy musi mieć prawie 50 cm. Za to ma wtedy podobne parametry izolacyjne, co styropian o grubości 20 cm. W odróżnieniu od styropianu przepuszcza powietrze i parę wodną. Ta ściana „oddycha”, w domu nie będzie więc nigdy wilgoci ani grzyba. Te parametry nie maleją przy tynkowaniu, o ile użyje się tynków wapiennych i glinianych. Wytrzymałość takiej konstrukcji ocenia się na ok. sto lat.

– Rzadko jednak zdarzają się budynki ortodoksyjne, w których wykorzystuje się wyłącznie naturalne materiały – uprzedza Biliński. Decydują względy ekonomiczne, często również możliwości technologiczne. Do izolacji podłóg np. używa się styropianu, a do izolacji dachu – celulozy.

Wokół budowy domów z surowców naturalnych często powstaje rodzaj wspólnoty. – Ludzie przyjeżdżają do siebie nawzajem na budowy, pomagają i uczą się nawzajem – mówi Biliński. Takie szkolenia i wsparcie oferuje również Ogólnopolskie Stowarzyszenie Budownictwa Naturalnego. Choć następuje profesjonalizacja i powstają firmy, które budują domy naturalne z elementów prefabrykowanych na zlecenie, to jednak zaangażowanie własnej pracy w postawienie sobie domu ma niebagatelne znaczenie. – Ludzie zyskują poczucie kreacji: oto jest dom, który wybudowałem własnymi rękami. Sam. Nieraz widziałem, jak ludzie po postawieniu sobie domu płakali. Bo dokonali czegoś, co wydawało im się nierealne – mówi Biliński.

– Stawiałam i tynkowałam ściany: zewnętrzne i wewnętrzne, sama położyłam instalację ogrzewania podłogowego, własnoręcznie wypaliłam 130 płytek ceramicznych na ścianę do kuchni – opowiada z dumą Anna Makowska. Własnoręcznie też ułożyła styropian w całym domu pod podłogą, na czym zaoszczędziła ok. 13. tys. zł. – Jest więcej czynności, które mogłabym wykonać własnoręcznie, jak np. instalacja elektryczna, ale obawiałam się kłaść kable samodzielnie. Dzisiaj widzę, że większą część tej pracy mogłabym wykonać sama, a tylko podłączenie zostawić fachowcom. Zaoszczędziłabym kolejne 20 tys. zł – mówi.

To, że metoda budowania z kostek słomy, miała być tanią i łatwo dostępną metodą zapewnienia ludziom dachu nad głową, to mit. Tak uważa dr Maciej Jagielak, autor wydanej książkowo pracy doktorskiej „Straw bale, czyli architektura z kostek słomy w Polsce” (Kraków 2023 r.).

– Nie ma fachowców, którzy by się na tym znali, a ci, którzy wiedzą, o co chodzi, mają bardzo wysokie stawki i są niedostępni – przyznaje Anna Makowska. Dlatego jak najwięcej prac przy budowie domu starała się wykonać własnoręcznie. A i tak jej budżet znacznie przekroczył prognozy.

Liczyła, że postawi i sfinansuje prace wykończeniowe, wraz z surowcami, do kwoty 600 tys. zł. Ale zaczęła się inflacja i skoki cen. Anna zaliczyła też kilka potknięć, np. wymianę ekipy stawiającej drewniany szkielet, zmianę architekta, zmianę metrażową obrysu budynku, co podrożyło budowę dachu itd. W efekcie kończy z milionem w plecy, a ciągle jeszcze bez położonej na wylewce podłogi.

„Kosztorysowanie domów straw bale stanowi spore wyzwanie, ponieważ nie ma odpowiednich pozycji kosztorysowych” – pisze dr Jagielak. Według badacza jedynym dostępnym jest kosztorys budowy domu jednorodzinnego w Niemczech. Łącznie koszty były naprawdę niskie, bo zaledwie 276 euro za 1 mkw. (niewiele ponad 1 tys. zł) i to w stanie wykończonym. Przy tym największy koszt stanowiła konstrukcje drewniana (28 proc.) oraz tynki: wewnętrzne i zewnętrzne, każdy po 24 proc. całego kosztu. Koszt słomy stanowił w tamtym przypadku zaledwie 6 proc. całości.

– Słoma to najmniej istotny składnik kosztów. Nawet połowę kosztów stanowią prace wykonawcze – przyznaje Biliński. Jego zdaniem koszt postawienia domu w technologii kostek słomy będzie porównywalny do budowy domu w klasycznych technologiach, z pustaków czy betonu. Obniżyć go może wyłącznie duży wkład własnej robocizny. O ile więc koszt budowy domu w technologii klasycznej wynosi według GUS ok. 5,6 tys. zł za 1 mkw., to domu z kostek słomy – według osobistych doświadczeń Bilińskiego – będzie oscylował wokół 3 tys. zł za 1 mkw., ale przy poważnym, osobistym zaangażowaniu inwestora w wykonawstwo.

Budowa domów z kostek słomy jest w Polsce na razie zjawiskiem niszowym.

Według dr Jagielaka, jest ich ok. 320-370 w kraju. Najwięcej w województwach: mazowieckim (51), dolnośląskim (44), podlaskim (41) i łódzkim (30). Widoczna jest koncentracja wokół dużych miast albo w obszarach atrakcyjnych przyrodniczo. To przede wszystkim domy jednorodzinne o powierzchni poniżej 150 mkw. We Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii zastosowanie kostek słomy obejmuje liczne przykłady dużych obiektów mieszkaniowych i użyteczności publicznej.

W krajach takich jak Austria, Szwajcaria, Niemcy czy Słowacja istnieją już domy pasywne, wykorzystujące kostki słomy jako izolację, co świadczy o możliwości łączenia trendów low— i high-tech w jednym obiekcie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version