To jest wciąż jeszcze ogromne tabu i moim zdaniem liczba seksualnych „zbrodni z pokoju dziecinnego” jest bardzo, bardzo niedoszacowana — mówi Małgorzata Bajko, psychoterapeutka i psychotraumatolożka w rozmowie z Jagną Kaczanowską. To fragment książki „My też. Rozmowy o wychodzeniu z traumy seksualnej”.
Jagna Kaczanowska: Moja znajoma jako ośmioletnia dziewczynka została wykorzystana przez kuzyna i brata bliźniaka. Działo się to w wakacje, w daczy nad morzem. Pojechali tam wielką paczką: rodzina, kuzynostwo, przyjaciele. Rodzice wieczorami pili piwko przy ognisku, dzieci się ganiały, raj po prostu. I w trakcie takiej gonitwy, kuzyn i brat dopadli Ewę, przycisnęli ją do ziemi. Nie krzyczała, początkowo sądziła, że to ciąg dalszy zabawy. Brat przytrzymywał jej ręce. Kuzyn, wtedy już nastoletni, zdjął jej majtki, obmacywał, włożył palce do jej pochwy. Po tym wszystkim Ewa poszła do mamy, opowiedziała, co się stało. Mama wybuchła śmiechem i powiedziała do reszty towarzystwa przy ognisku: „Słuchajcie, Kajtek zakochał się w Ewuni!”. Żartom nie było końca.
Małgorzata Bajko: — Czego Ewa nauczyła się w przebiegu tego zdarzenia? Że chłopcy są niefajni, brutalni, trzeba na nich uważać. Że na rodzinę nie można liczyć. Brat może wbić siostrze przysłowiowy nóż w plecy, a matka się z tego jeszcze śmieje. Nie wolno nikomu zaufać. Właśnie to są tematy, którymi potem zajmujemy się w trakcie terapii. Znasz dalsze losy tej rodziny? Jestem ciekawa.
Kilka lat później rodzice Ewy się rozwiedli, po latach okazało się, że ojciec do tej nadmorskiej daczy zapraszał swoją kochankę, należała do jednej z zaprzyjaźnionych rodzin. Ścieżki Ewy i jej brata zupełnie się rozeszły. Praktycznie przestali rozmawiać. On się zresztą bardzo szybko wyprowadził, tuż po maturze.
— Myślę, że to musiało być dla Ewy trudne. Może zaczęła widzieć swoje dzieciństwo jako coś w rodzaju iluzji, wioski potiomkinowskiej, w której żyła do tego pamiętnego lata. To okropne, bo może prowadzić do zgorzknienia, przekonania, że wszyscy kłamią, a dobro, szczęście i bezpieczna miłość nie istnieją. Niewykluczone zresztą, że podobny proces, o ironio, mógł przebiegać w umyśle i psychice brata Ewy. Wyobrażam sobie chłopca, któremu imponuje starszy kuzyn i który, bez zastanowienia, wchodzi w sytuację, która go przerasta. Być może miał wewnętrzne przekonanie, że to się nie powinno zdarzyć. Nie możemy wykluczyć, że czuł się winny krzywdy, jaką wyrządzono Ewie, że też cierpiał. Czym innym są świadkowie i współsprawcy dorośli, czym innym – dzieci, wmanewrowane w sytuację przez kogoś, komu ufają. Brat Ewy, też ośmioletni, nie miał zapewne szansy ocenienia tych wydarzeń na bieżąco ani umiejętności przeciwstawienia się. Był sprawcą, ale jednocześnie ofiarą. Ta historia ma w sobie coś z antycznej tragedii.
Życie Ewy też nie potoczyło się szczęśliwie. Była potem w kilku przemocowych związkach.
— Tak, zauważam to u pacjentów: taka krzywda, przeżyta w dzieciństwie, sprawia, że tracimy poczucie bezpieczeństwa i nie potrafimy go odnaleźć, ani w domu, ani poza nim. Mamy pozacierane granice, więc nie czujemy, gdy ktoś znowu nas nadużywa. Na dodatek takie osoby nie widzą zagrożenia na czas, nie wycofują się, gdy jest do tego odpowiedni moment, właściwie orientują się, że znowu przytrafia im się krzywda, wtedy gdy ona już się dzieje. Nie widzą tego, że partner ma skłonność do przemocy, poniża słownie, popycha – orientują się, gdy dostaną pięścią w zęby, kopa w brzuch. To nie znaczy, że każdy, kto doświadczył traumy seksualnej w dzieciństwie, będzie skazany na powtórkę w dorosłym życiu, że nigdy nie wyjdzie z roli ofiary. Nie, mnóstwo osób się z tego wydobywa, dąży do uzdrowienia i ma w tym sukcesy. Mówię tylko o tendencji. Natomiast te historie, które sobie opowiadamy, to najlepszy dowód na to, że w przypadku molestowania dziecka pomocy i wsparcia należy udzielić nie tylko ofierze, trzeba wesprzeć system rodzinny. Tam mogą być osoby, też dzieci, występujące w tak niejednoznacznych rolach, jak brat Ewy, które są sprawcami i ofiarami, które też zmagają się ze wstydem, poczuciem winy, zaniżoną samooceną, przekonaniem, że zawodzą, brakiem poczucia bezpieczeństwa. Podobnie jak dorośli, którzy mogą nie umieć uporać się z trudnymi uczuciami. Taka dwutorowa pomoc potrzebna jest przede wszystkim w sytuacjach, w których do wykorzystania seksualnego doszło wewnątrz rodziny. To są często naprawdę bardzo zagmatwane historie.
Jak często sprawcami przestępstw seksualnych wobec dzieci są inne dzieci? Czy dziecko może wykorzystać seksualnie dziecko?
— Może, sama opowiadałaś przecież historię Ewy, wykorzystał ją nastoletni kuzyn. Mógł mieć dwanaście, trzynaście lat, czyli w świetle prawa był nie tylko osobą niepełnoletnią, ale i osobą, która nie może podejmować kontaktów seksualnych, z którą seks jest pedofilią. A więc jest dzieckiem. A mimo to wykorzystał inne dziecko.
Pamiętam z podstawówki zabawę chłopaków: smarowali dłonie kredą, potem ganiali w kilku za jedną dziewczyną i odciskali jej ślady swoich dłoni na pupie, piersiach. Na ubraniu oczywiście. Czy to jest przemoc?
— Niewątpliwie jest to przemoc seksualna. Na dodatek ta sytuacja to nie jest zwykłe dotykanie wbrew woli dziewczyny: ją się naznacza, żeby wszyscy naokoło wiedzieli, że została „użyta” przez tych chłopców. To wyjątkowo obrzydliwe. Ale zadam ci pytanie: czy ty lub twoje koleżanki biegałyście za chłopcami i chwytałyście ich za jądra albo zostawiałyście ślady swoich dłoni na ich pośladkach?
Nie.
— No właśnie. Na tym polega kultura gwałtu, temat, który wraca w naszej rozmowie jak refren. Daje się przyzwolenie na tego typu zachowania, dzieci słyszą, że to „końskie zaloty” i „żarty”. Że z tego należy się śmiać, a jak dziewczynka się nie śmieje, to jest przewrażliwiona na własnym punkcie i nie umie się bawić. W ogóle nie uczy się w Polsce, że granic dziewczynki nie można przekraczać. Jak chłopiec przekroczy granice innego chłopca, dostanie w nos. Jak przekroczy granice dziewczynki, to ona ma się z tego cieszyć, czuć wyróżnioną, ewentualnie ma się wykazać empatią i wyrozumiałością. Kobiety są hodowane do macania. Mężczyźni do przekraczania ich granic. U mnie w klasie była inna zabawa, równie przemocowa: strzelanie z biustonosza.
Ludziom się w głowach nie mieści, że sprawcą przemocy seksualnej może być drugie dziecko. Myślę, że ten temat często w ogóle pozostaje w naszym „martwym punkcie”. Nie widzimy takich sytuacji, bo nie chcemy widzieć. Niedawno media opisywały historię z podłódzkiego punktu przedszkolnego: dzieci miał tam molestować szesnastoletni syn dyrektorki.
— No tak, ale jak on miał szesnaście lat, to z seksuologicznego punktu widzenia nie był dzieckiem, jeśli miał skończone siedemnaście lat, to nawet w świetle prawa można go za przestępstwa pociągnąć do odpowiedzialności tak jak dorosłego. Inna sprawa, że to jest tragedia wielu rodzin: ofiar i sprawcy. Nie wiemy, czy ten chłopak był hiperseksualny, a jeśli tak, to dlaczego. Hiperseksualność może być następstwem między innymi wykorzystania seksualnego. Nie wiemy, czy miał zaburzenia psychiczne i jakie ewentualnie, ani czy ktoś z dorosłych to zauważył i próbował mu pomóc. Zdarza się, że niepełnoletni sprawcy sami byli molestowani.
Przychodzą do ciebie, jak rozumiem, ofiary takich „zbrodni z pokoju dziecinnego”?
— Nie zawsze. Przychodziła do mnie na przykład kobieta, która molestowała seksualnie brata. Potem zerwała z nim kontakt, nie była w stanie unieść poczucia winy, które budziła w niej jego obecność. To nie jest tak, że jeśli ktoś się czegoś takiego dopuścił w dzieciństwie, na pewno wyrośnie na zwyrodnialca i pedofila. Pamiętajmy, że dzieci i młodzież często robią różne rzeczy, też dziwne, ryzykowne, czasem na pograniczu zbrodni, czasem – już za tą granicą. Płaty przedczołowe, które są u człowieka odpowiedzialne za moralność, wykształcają się w pełni bardzo późno, około dwudziestego roku życia. Często te osoby w chwili popełniania czynu nie są w pełni świadome, co robią. W przypadku tej kobiety było tak, że gdy zaczęła odkrywać swoją seksualność, a miała wtedy czternaście lat, przychodziła czasem do brata w nocy, dotykała jego genitaliów i kazała dotykać swoich. To sprawiało jej przyjemność. Chciała wiedzieć, jak wygląda penis, jak należy go pieścić. Nie postrzegała tego w kategoriach wykorzystania czy przemocy. Ta granica jest bardzo płynna i łatwo jej nie zauważyć. Granicą jest zawsze wolna wola, decyzja na gruncie wiedzy – przy założeniu, że obie strony wiedzą to samo. W przypadku kobiety, o której mówię, tak nie było: brat nie miał jeszcze żadnej wiedzy, na dodatek ufał starszej siostrze, traktował ją jako autorytet i zazwyczaj jej słuchał, bo tego oczekiwali ich rodzice. Gdy kazała się dotykać, też się podporządkował – nie rozumiał tej sytuacji.
Ludzie mnie pytają, czy zabawa w lekarza to jest molestowanie. Otóż nie jest, to jest zabawa rozwojowa, o ile dzieci biorą w niej udział dobrowolnie, są w tym samym wieku, przyświecają im podobne cele: zobaczyć, jak wygląda to drugie, odmienne ciało.
Jakie znaczenie ma fakt, że dużej części tych sytuacji, w których wykorzystywane jest dziecko – przez inne dziecko, przez dorosłego – towarzyszy pakt milczenia?
— Duże. Po pierwsze dziecko zaczyna się czuć współsprawcą jakiejś nie do końca sprecyzowanej zbrodni. To nie jest pakt na zasadzie: „Nie mów o mnie”, tylko: „Nie mów nikomu o nas”. Po drugie – większość dzieci stara się dotrzymać tego paktu, dzieci w ogóle są bardzo lojalne. A to oznacza, że zostają ze swoim problemem same. Z czasem, gdy dziecko już wie, że ten sekret jest mroczny, zaczyna w nim pracować znana zasada „Brudy pierzemy w domu”. Wielu osobom nawet do głowy nie przyjdzie, żeby szukać pomocy na zewnątrz. Dlatego właśnie może minąć wiele lat, nim osoba, która doświadczyła w dzieciństwie przemocy seksualnej, zdecyduje się mówić. A czasem, według mnie w większości wypadków, gdy sprawcą wykorzystania był ktoś z rodzeństwa, nie decyduje się o tym opowiedzieć nigdy. To jest wciąż jeszcze ogromne tabu i moim zdaniem liczba seksualnych „zbrodni z pokoju dziecinnego” jest bardzo, bardzo niedoszacowana.
Fragment książki „My też. Rozmowy o wychodzeniu z traumy seksualnej” Małgorzaty Bajko i Jagny Kaczanowskiej wydanej przez Agorę. Tytuł, lead i skróty od redakcji „Newsweeka”. Książkę można kupić tutaj.
Okładka książki „My też. Rozmowy o wychodzeniu z traumy seksualnej”.
Foto: Wydawnictwo Agora
