Dlaczego tak wielu z nas ma trudność z lubieniem siebie i pozwoleniem sobie na bycie po swojemu? Jednym z ważnych składników tego procesu jest porównywanie, a w czasie nastoletnim destrukcyjny wpływ porównań bywa szczególnie widoczny. Jak bardzo krzywdzące dla naszych dzieci mogą być porównania

Jako małe dzieci akceptujemy siebie bezwarunkowo. Jednak na przestrzeni lat potrafimy stawać się wobec siebie wymagający, czasem okrutni. Dzieje się tak m.in. poprzez kształtujące się w nas przekonania, że powinniśmy być bardziej jacyś lub mniej jacyś, a tacy, jacy jesteśmy, jesteśmy niewystarczający.

Skłonność do porównań jest rzeczą ludzką. Z ewolucyjnego punktu widzenia porównywanie, ocenianie mogło być wręcz promowane. Ci z naszych przodków, którzy potrafili porównać poszczególne owoce i stwierdzić, które z nich są trujące, a które nie, z pewnością mieli większe szanse przetrwania. Szybkie porównanie i ocena pozwolą nam przetrwać w nagłych sytuacjach, wymagających błyskawicznej reakcji. Wyobraźmy sobie, że aby się uratować, mamy przepłynąć głęboką wodę. Mamy do wyboru kajak i nienadmuchany ponton. W takich wypadkach porównanie i ocena mają znaczenie. Podejmujemy decyzję, która dla nikogo nie jest krzywdząca, a jednocześnie może być ważna dla bezpieczeństwa i naszego przetrwania. To istotna i pomocna funkcja stawiania oceny i dokonania porównań. Jednak zupełnie inny wydźwięk mają porównania w kontekście ludzkim. Nie powinniśmy przekładać ich niczym kalki z opisanych powyżej kontekstów.

Mimo to porównania między nami dokonują się często w podobny sposób. Oceniamy, że ktoś jest lepszy, a ktoś gorszy. Wielokrotnie nie będąc świadomymi krzywdzącego charakteru tych porównań.

Poza czynnikim ewolucyjnym duże znaczenie ma tu czynnik kulturowy i to w dużej mierze on przekształcił część ocen w krzywdzący mechanizm. Nasza kultura pełna jest międzyludzkich porównań. Słyszymy takie słowa jak: ten jest ładniejszy, a ten brzydszy, ta jest mądrzejsza, a ta głupsza, uczysz się gorzej od niego, jesteś bardziej bystra niż ona. Te komunikaty w żaden sposób nie służą nam w codziennym przetrwaniu. Wręcz przeciwnie, mogą nam to przetrwanie utrudniać. Wpływają na nasz sposób myślenia o sobie i o innych. Nastawiają na rywalizacyjny sposób funkcjonowania i kategoryzowania ludzi na „mniej” i „bardziej”. To patrzenie buduje więcej murów niż mostów.

Dzieci i młodzież są narażone na porównania od najmłodszych lat. Pierwsze oceny mogą dotyczyć radzenia sobie na tle grupy. Dotyczą one często emocji. Dzieci słyszą wówczas komunikaty: „Jaś jest grzeczny, a ty nie”, „Zobacz, Ala nie płacze”. Ma to z założenia pełnić funkcję asymilacji, lecz w rezultacie jedynie osłabia samoocenę dziecka. Następnie, trafiając do szkoły o klasycznym modelu, znajdujemy się w „krainie porównań”. Mamy oceny porównujące nas z rówieśnikami niemal na każdym kroku i każdego dnia. Z czasem obraz, że jacyś musimy być, tylko się utrwala. W wieku nastoletnim jest już często bardzo silny i stały.

Porównania są szczególnie ważnym tematem wśród młodych ludzi. W kontekście rozwojowym na różnych etapach życia zmienia się to, co dla nas ważne. Gdy mamy kilkanaście lat, niezmiernieistotne jest dla nas poczucie akceptacji rówieśniczej i przynależność do grupy. Nastolatki zdecydowanie bardziej obawiają się oceny społecznej i odrzucenia. Dokonują wielu ocen. Jak powinny wyglądać, jak się zachowywać, jak funkcjonować. Dokonują wielu skrajnych, czasem czarno-białych porównań. I choć ten proces ma prawo się nasilić w tym okresie życia, nie u wszystkich nastolatków przebiega równie boleśnie.

Z czego to wynika? Spróbujmy to zobrazować na przykładzie. Wyobraźmy sobie dwie uczennice klasy pierwszej liceum. Po przyjściu do nowej szkoły bardzo wiele dzieci ma pewne trudności z utrzymaniem dawnego poziomu ocen. Pierwsza z uczennic od dzieciństwa słyszała, że zawsze należy mieć dobre stopnie, a osoby ze słabszymi ocenami są nieudacznikami. Była świadkiem, jak jej rodzice krytykowali starszą siostrę, mającą trudności w nauce, i porównywali ją z koleżankami. Teraz, kiedy ona ma kłopoty w szkole, zaczyna o sobie myśleć negatywnie. Porównuje się z innymi i widząc osoby z lepszymi wynikami, mocno siebie krytykuje.

Stań się częścią społeczności Newsweeka Psychologii! Obserwuj nasze profile na Facebooku i Instagramie!

Druga z uczennic również ma trudności w utrzymaniu dawnych wyników w nowej szkole. Jej średnia ocen się obniżyła. Jest jej przykro, kiedy widzi, że nie idzie jej tak jak dawniej. Jednocześnie rozumie, że tak może się zdarzyć. Rodzice podkreślali, że zależy im na edukacji córki, nie mieli jednak w zwyczaju porównywać jej z innymi. Kiedy pojawiały się trudności, wspólnie zastanawiali się, jak mogą je rozwiązać.

Ten przykład pokazuje, że jeśli dziecko było porównywane z kimś od najmłodszych lat, to będąc nastolatkiem, silnie będzie przeżywało porównywanie. Opisana uczennica będzie doświadczać silnego dyskomfortu, widząc, jak inni z większą łatwością radzą sobie ze zmianą. Druga z uczennic ma większe szanse skupić się na sobie i swoich potrzebach. Choć u niej zapewne również pojawi się porównywanie, stopień jego nasilenia będzie mniejszy, gdyż sposób myślenia przez ocenę względem kogoś nie był dominujący w jej wcześniejszym życiu.

Częste porównywanie sprawia, że nastolatek nie myśli, jaki jest, jaki chce być, tylko myśli, jaki powinien być, jak inni chcą go widzieć. W ten sposób oddala się od siebie i staje się kimś obcym we własnej skórze. Zagubionym i rozczarowanym, bo zawsze niewystarczającym w porównaniu z kimś.

Spotykając się z nastolatkami w gabinecie terapeutycznym, niezwykle często możemy usłyszeć słowa typu: jestem gorsza, jestem niewystarczająco dobry, za mało się staram, powinienem być bardziej… Te wszystkie zwroty mówią nam o porównywaniu. W trakcie rozmowy odkrywamy, że ktoś im tak mówił. Wiele nastoletnich osób nie otrzymuje przestrzeni do samodzielnego zastanowienia, czego by chciały i na ile by tego chciały. Dorośli mówią im, że mają się bardzo dobrze uczyć i być spokojne, a kiedy jest inaczej, dostają komunikaty, że coś z nimi jest nie tak, bo inni zachowują się inaczej (w przekazie: lepiej). To sprawia, że takie nastolatki dążą do bycia takimi, jakimi się od nich wymaga, by byli. W konsekwencji stają się dorosłymi, którzy są oczekiwaniami innych.

By zobrazować to na przykładzie, możemy wyobrazić sobie dorosłego mężczyznę, który czuje się nieszczęśliwy. Obecnie jest prawnikiem, ma żonę i dwójkę dzieci. Obraz wydaje się pozytywny, ale on sam tak nie twierdzi. Kiedy zapytamy go, czy tego pragnął, odpowie, że sam nie wie. Na pytanie: co lubi robić, odpowie, że kiedyś lubił rysować, ale od dawna tego nie robi. To może być właśnie obraz dawnego nastolatka, któremu poprzez ciągłe porównywanie, co jest pożądane, a co nie, otoczenie odebrało samego siebie. I choć pozornie w porównaniu z innymi radzi sobie bardzo dobrze, niestety nie żyje swoim życiem.

Między innymi z tego względu tak często trudno otoczeniu zrozumieć osobę w depresji. Porównujemy jej życie i wydaje nam się, że przecież wszystko ma. Tyle że porównujemy to z naszym wyobrażeniem szczęścia. Podobnie robią niektórzy rodzice względem nastoletnich dzieci. Porównują, mając nadzieję, że w ten sposób pokażą dobrą drogę, pokierują na tory sukcesu. Tylko czy ich nastoletnie dziecko tego potrzebuje? Czy to jest dla niego pomocne?

Skupiając się na obszarze zdrowia psychicznego, możemy zauważyć, że porównywanie jest komponentem licznych zaburzeń psychicznych. Występuje w wielu problemach natury lękowej, takich jak zamartwianie się, fobia społeczna, unikowe i zależne zaburzenie osobowości (w którym osoby obawiają się, że sobie nie poradzą czy że ośmieszą się na tle grupy). Dostrzegamy je również bardzo wyraźnie w depresji – nastolatki wymagają od siebie za dużo, a kiedy nie mogą tego zrealizować, oceniają się bardzo surowo.

Porównywanie jest niezmiernie widoczne w kształtującej się osobowości borderline, gdzie poczucie winy, wstydu potrafi doprowadzić do bardzo ryzykownych zachowań. Wreszcie, od innej strony, u nastolatków kształtujących się narcystycznie również porównywanie gra ważną rolę. Tu nastolatki są bardzo często przedstawiane jako lepsze niż inni, ale również jako najmądrzejsze, najlepsze. W cząstce „naj” kryje się ogromny ciężar do dźwigania. Jest się wówczas przedstawianym w porównaniu z całą, nieokreśloną resztą. Dlatego warto, byśmy pamiętali, że nie ma znaczenia, czy porównujemy nasze dzieci jako te „lepsze”, czy te „gorsze”. Porównywanie to miecz obosieczny. Z obu stron robi krzywdę.

Jeśli pragniemy ograniczyć porównywanie, w pierwszej kolejności ważne, byśmy zaczęli je zauważać. Bez jego świadomego dostrzeżenia nie mamy szans go ograniczyć. Każdy z nas porównuje, nie jest to z zasady złe. Istotne, byśmy obserwowali, jak często to robimy i jak surowe są nasze porównania. By rozwinąć tę umiejętność, możemy zrobić proste ćwiczenie. Wybierzmy dzień, w którym poobserwujemy siebie pod kątem porównywania. Spróbujmy zapisać, na ilu porównaniach się złapaliśmy. Będzie to dla nas informacja, jaka jest skala stojącego przed nami wyzwania.

Kiedy nauczymy się wyłapywać porównania, postarajmy się zastąpić je czymś nowym. Pomocne może być tu opisywanie lub odnoszenie się do uczuć danej osoby. Kiedy nastolatek otrzyma najsłabszą ocenę w klasie, zamiast mówić: „Jesteś najgorszy w klasie”, możemy zakomunikować: „Widzę, że ten sprawdzian był dla ciebie trudny”. W konflikcie, zamiast mówić: „Z twoją siostrą łatwiej się rozmawia”, spróbujmy zakomunikować, że to nie jest dla nas łatwy temat do rozmowy.

Tego typu słowa pozwolą nam budować bliskość. Porównania zaś będą budowały dystans między nami, a co gorsza – odsuną nastolatka od samego siebie.

Czytaj także: Są rodzicami, ale żyją jak single. „Szkoda nam czasu na dziecko”

Artur Gębka — psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. W pracy korzysta z modeli terapeutycznych ACT, DBT i terapii schematu. Prowadzi terapię dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych. Związany z Kliniką Terapii Poznawczo–Behawioralnej Uniwersytetu SWPS. Autor książek dla dzieci

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version