Donald Trump zasadniczo skapitulował przed Władimirem Putinem. Zgodził się na główne żądania jeszcze przed rozpoczęciem rozmów pokojowych — mówi Keir Giles, autor książki „Kto obroni Europę” i ekspert Chatham House w ramach programu Rosja i Eurazja.
„Newsweek”: Jak pan ocenia rozmowę Trumpa z Putinem?
Keir Giles: — Dla Ukrainy i jej zwolenników to oczywiście szok i klęska. Istniała pewna nadzieja i optymizm oparte na wcześniejszych wypowiedziach Donalda Trumpa. Prezydent USA wydawał się zajmować twarde stanowisko wobec Władimira Putina, czego nie mogliśmy pogodzić z jego wcześniejszym zachowaniem wobec Rosji podczas pierwszej kadencji. Były przecież mocne słowa o wywieraniu presji na Rosję, groźby zadania śmiertelnego ciosu rosyjskiej gospodarce.
A teraz stało się jasne, że było to odwrócenie uwagi i pic na wodę. Trump zasadniczo skapitulował przed Putinem. Zgodził się na główne żądania Putina jeszcze przed rozpoczęciem rozmów pokojowych. I nie było ani jednego ostrego słowa wymierzonego w Rosję. Wydaje się, że wszystkie groźby sankcji stały się nieaktualne po ostatnich wypowiedziach Trumpa i nowego szefa Pentagonu Pete’a Hegsetha.
Wojna w Ukrainie.
Foto: SPUTNIK POOL / PAP
To jest nowe Monachium. Agresor został nagrodzony kawałkiem terytorium ofiary, a twierdzenie światowego supermocarstwa, które ten układ firmuje, że przyniesie to pokój, nie może być dalsze od prawdy. To scenariusz z 1938.
Rzecznik Kremla stwierdził, że w czasie rozmowy Putin domagał się usunięcia „fundamentalnych przyczyn wojny”. Co to oznacza?
— To oczywiste. Dla Putina „fundamentalne przyczyny wojny” to samo istnienie niepodległej Ukrainy. Putin chce wymazać Ukrainę z mapy.
Oficjalna linia w Europie to „nic o Ukrainie bez Ukrainy”. Trump nie tylko rozmawiał bez Ukrainy. Europa również została wzięta z zaskoczenia, bo nie miała najmniejszego pojęcia, co Trump szykuje.
— Prawdą jest, że linia Europy to „nic o Ukrainie bez Ukrainy”, ale to nie ma żadnego znaczenia, ponieważ Stany Zjednoczone nie leżą w Europie. I oczywiście to nie europejscy przywódcy podejmują decyzje. To kolejne echo lat 30. Swego rodzaju powtórka paktu Ribbentrop-Mołotow, ponieważ o przyszłości Europejczyków decyduje się ponad ich głowami. Słyszeliśmy też, jak Donald Trump w ciągu ostatnich 48 godzin zasadniczo powiedział, że nie obchodzi go, czy Ukraina jest rządzona przez Rosję, czy nie.
Tego samego dnia szef Pentagonu stwierdził, że Europa sama mus zadbać o swoje bezpieczeństwo, a nie polegać na USA.
— Zadano podwójny cios — zarówno w Ukrainę, jak i w przyszłość Europy jako całości. Nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ komunikaty ze Stanów Zjednoczonych o małym zainteresowaniu europejskim bezpieczeństwem były wyraźne od bardzo dawna. W końcu miałem czas, aby w zeszłym roku napisać o tym całą książkę. Tak więc nie ma żadnego usprawiedliwienia dla europejskich przywódców. Mają to, czego się spodziewano. To wyłącznie ich własna wina, że nie wykorzystali czasu, który Ukraina kupiła ogromnym kosztem krwi i poświęcenia. Mogli wykorzystać ten czas na przygotowanie własnej obrony. Ta lekkomyślność została okrutnie obnażona przez zwinięcie amerykańskiego parasola bezpieczeństwa.
Co będzie dalej? Putin zaprosił Trumpa do Moskwy, a Trump zapowiedział spotkanie z nim w Arabii Saudyjskiej.
— Poszukiwany na całym świecie zbrodniarz wojenny przyjedzie na spotkanie organizowane przez USA. Ale nie ma żadnego powodu, aby Stany Zjednoczone nie przyjmowały poszukiwanych na arenie międzynarodowej zbrodniarzy wojennych, skoro niedawno Trump uznał Międzynarodowy Trybunał Karny za organizację przestępczą i nałożył na nią sankcje. Teraz nic nie powstrzyma Trumpa przed ratowaniem Putina z międzynarodowej izolacji. I nagrodą za niesprowokowaną wojnę w Ukrainie.
Co jeszcze Putin może ugrać w tych negocjacjach?
— Negocjacje rozpoczęły się, ponieważ Stany Zjednoczone uznały wiele głównych żądań Rosji wobec Ukrainy. Rosja jest już więc na wygranej pozycji, która może się tylko poprawić.
Donald Trump
Foto: Al Drago / POOL / PAP
Putin może wyłudzić od Trumpa bardzo, bardzo dużo. Trump nierealistycznie zakłada, że Putin będzie się trzymał umowy. To oczywiście nonsens. Ale nie powinniśmy zapominać, że bez względu na to, jakie będą obietnice Trumpa złożone Putinowi, jest jeszcze coś. Aby pokojowe porozumienie zadziałało, Ukraina musi przestać walczyć. A nie ma powodu, aby Ukraina nie walczyła dalej, jeśli katastrofalne zawieszenie broni byłoby gorsze niż kontynuowanie oporu. Nawet wtedy, gdy Ukraina została całkowicie opanowana przez siły Moskwy po II wojnie światowej, zbrojny opór trwał jeszcze przez ponad dekadę.
Amerykanie zadeklarowali, że Ukraina nie wejdzie do NATO, ale takie sygnały dochodziły od dawna. Stwierdzili, że odzyskanie wszystkich terytoriów utraconych po 2014 r. nie jest realistyczne, ale od dłuższego czasu nikt na to nie liczył. Można cynicznie stwierdzić, że część ustępstw Trumpa to nic nowego.
— Cóż, nikt nie powinien być zaskoczony. Niezdolność Ukrainy do odzyskania okupowanych terytoriów to samospełniająca się przepowiednia. Zawdzięczamy to ludziom, którzy odmówili Ukrainie wsparcia, które było do tego konieczne. Niechęć Stanów Zjednoczonych i Niemiec do rozważenia członkostwa Ukrainy w NATO była jasna od dawna. I myślę, że Ukrainę może czekać kolejny podwójny cios, bo Stany Zjednoczone mogą być skłonne sprzedać ją Rosji, jednocześnie żądając dostępu do jej surowców, po które Trump już wyciąga ręce.
Keir Giles (ur. 1968) jest ekspertem Chatham House w ramach programu Rosja i Eurazja. Jest autorem raportów dla NATO dotyczących rosyjskich sił zbrojnych. Jego „Moscow Rules: What Drives Russia to Confront the West” (2019) to jedna z najważniejszych książek dotyczących relacji Rosji z Zachodem. Ostatnio opublikował „Who Will Defend Europe?” (2024)