Pojawiający się w gabinetach terapeutycznych młodzi dorośli często mają poczucie, że są wartościowi tylko wtedy, gdy coś robią, osiągają. Kiedy coś im nie pójdzie, są na siebie źli. Nasilenie tego niezadowolenia jest różne, jednak wszystkie te osoby łączy jedno – nie potrafią być dla siebie oparciem. To efekt błędów w wychowaniu.

To, jak komunikujemy się z dziećmi, determinuje ich sposób postrzegania siebie, innych ludzi i otaczającego świata. Nasza narracja może dodawać im witalności, wiary w siebie i energii do działania, ale bywa też raniąca.

Jak komunikować się z dzieckiem, by nasze słowa dodawały mu skrzydeł?

Na pierwszy rzut oka sprawa może wydawać się prosta. Wielu współczesnych rodziców ma już świadomość, że krytykowanie dziecka nie wspiera jego rozwoju. Dużo mówi się o tym, jak umniejszanie, obrażanie, porównywanie czy pokazywanie jedynie słabych stron dziecka negatywnie wpływa na jego postrzeganie siebie. Może być czynnikiem wpływającym na obniżenie nastroju lub większe poczucie napięcia. Coraz więcej dorosłych nie wierzy już w to, że krytyka zmotywuje dziecko do pracy nad sobą i ­pomoże mu być „odpowiedzialnym dorosłym”. Rozumiemy, że krytykowanie może wzmacniać rozwój problemów psychicznych dzieci i młodzieży. Instynktownie próbujemy zastąpić krytykowanie chwaleniem. Jednak nierzadko używamy go w podobnym celu, jak w przeszłości nasi rodzice korzystali z dotkliwej krytyki.

Chcielibyśmy, aby dziecko zachowywało się w określony sposób, a to sprawia, że nie czuje ono z naszej strony bezwarunkowej akceptacji i nierzadko nie chce nas rozczarować. A kiedy nie jest już w stanie doprowadzić do pochwał, zaczyna czuć się źle. Bywa, że zupełnie rezygnuje z próbowania, by ponownie nie doświadczyć w wewnętrznym przeżyciu kolejnej porażki.

Posłużmy się przykładem. Wyobraźmy sobie jedenastoletnią dziewczynkę, którą mama często chwali. Za dobre oceny, posprzątanie pokoju, ale również za to, w jak wielu sytuacjach zachowuje się „niezwykle dojrzale”. Kiedy dziewczynka dostanie słabszą ocenę lub nie zachowa się tak, jak mama by sobie wyobrażała, kobieta stara się tego nie komentować. Nie krzyczy na córkę, nie krytykuje jej postawy. Czasami spokojnie tłumaczy jej, co zrobiła źle. Kiedy dziewczynka ponownie zachowuje się tak, jak oczekuje mama, wracają pochwały.

Wydaje się, że w opisanym przykładzie wszystko jest w porządku. Mama bardzo się stara pamiętać o chwaleniu córki i unika krytykowania jej zachowania. Jednak komunikacja opiera się na przekazie: „Jestem zadowolona, kiedy zachowujesz się tak, jak proszę, rób tak dalej”. Córka ma prawo czuć się wciąż rozliczana i oceniana. Możemy też wyobrazić sobie, jak dużą czuje presję, by nie zawodzić rodzica. W komunikacji mamy nie ma prawa do słabości. W tej narracji należy się mocno kontrolować, poprawiać.

Pojawiający się w gabinetach terapeutycznych młodzi dorośli, którzy dorastali w podobnym środowisku, często mają poczucie, że są wartościowi tylko wtedy, gdy coś robią, osiągają. Kiedy coś im nie pójdzie, są na siebie źli. Nasilenie niezadowolenia z własnych osiągnięć jest różne, jednak wszystkie te osoby łączy to, że nie potrafią być dla siebie oparciem, uważają się za niewystarczających i nie potrafią otoczyć samych siebie opieką. A to ona przecież, w momentach dla nas trudnych, jest niezwykle ważna. Łapczywie pragną więc doświadczyć kolejnych „sukcesów”, ponieważ tylko w takich okolicznościach mogą siebie pochwalić – tak jak w przeszłości czynili to ich rodzice, którzy w ten sposób rozumieli pozytywny przekaz skierowany do dziecka.

Komunikacja z dzieckiem nie może polegać jedynie na przekazywaniu pozytywnych i negatywnych komentarzy. Niezwykle ważną ścieżką komunikacji jest narracja wspierająca życzliwą i łagodną postawę wobec samego siebie.

Taki sposób komunikacji pozbawiony jest oceniania. Nie rozliczamy dziecka z jego zachowania ani osiągnięć, ale pokazujemy, że jest ważne i kochane takie, jakie jest. W przekazie skupiamy się na tym, co ono przeżywa, i pokazujemy mu, że to, czego doświadcza, ma sens i w tym doświadczeniu powinno być dla siebie dobre.

Wyobraźmy sobie dziesięciolatka, który właśnie przegrał mecz. Jest mu przykro. W rozmowie z nim ojciec mówi: „Oj, nie przejmuj się. Następnym razem na pewno lepiej wam pójdzie”. Ten przekaz, choć nie ma w nim złych intencji, omija przeżycie emocjonalne dziecka i skupia się jedynie na poprawie wyniku. A co, jeśli następnym razem pójdzie jeszcze gorzej?

Wyobraźmy sobie inną postawę – zwracającą uwagę na to, że dziecko może czuć się źle i nie ma w tym nic negatywnego. Gdy rodzic zwraca się do niego z życzliwością: „Jak się czujesz?”, a dziecko odpowiada, że beznadziejnie, rodzic mówi: „Wiem, że dużo wysiłku włożyłeś w przygotowania, nie dziwię się, że jest ci przykro. Widziałem, że bardzo się dziś starałeś, jestem z ciebie dumny”. I aby wzmocnić wsparcie – przytula go.

W tym przykładzie rodzic zauważa postawę swojego dziecka, jego emocje. Stara się je przyjąć i nie oczekiwać, że następnym razem musi pójść mu lepiej. Pokazuje mu, że rozumie, co jest dla niego ważne, i że w trudnej chwili dobrze otoczyć siebie troską.

Taka postawa wspiera rozwój samowspółczucia. Uczy rozumienia i akceptowania tego, czego doświadczamy. To „poduszka”, na którą upada dziecko w trudnych chwilach. Upadek nie jest miły, ale mniej bolesny i łatwiej się podnieść. Jednak komunikacja z dzieckiem i jej zabarwienie nie odnoszą się jedynie do osiągnięć. Ważnym tematem są również relacje. Wyobraźmy sobie dwunastolatkę, która straciła kontakt z koleżanką, bo ta woli teraz spędzać czas z inną dziewczynką. W rozmowie moglibyśmy się skupić na krytyce koleżanki lub wychwalaniu dwunastolatki i pokazywaniu jej, że ma jeszcze inne znajome i niedługo pozna kolejne fajne osoby. Jednak żadna z tych postaw nie wzmacniałaby samowspółczucia.

Chcąc wspierać, rodzic mógłby powiedzieć: „Widzę, że jest ci przykro. To w pełni zrozumiałe. Pamiętam, jak często o niej mówiłaś i jak miło razem spędzało wam się czas. Może zrobimy sobie herbatę i pogadamy?”. Postawa rodzica przyjmuje emocje i zaprasza do samoopieki, wyrażenia uczuć i poszukania wsparcia. Taka postawa pomaga wyregulować emocje i uczy, że nie trzeba się karać, krytykować ani za wszelką cenę szybko poprawiać sobie nastroju.

Dlaczego tak rzadko jesteśmy życzliwi dla samych siebie? W dużej mierze bierze się to z przekazu, jaki sami otrzymywaliśmy przez lata. Uczono nas, że należy zaciskać zęby i iść do przodu. Bycie dla siebie dobrym i współczującym często łączono z biernością. Jest to jeden z bardziej szkodliwych mitów na temat samowspółczucia. Tymczasem umiejętność patrzenia na siebie łagodnie sprawia, że łatwiej nam podejmować wyzwania i próbować nowych rzeczy.

Jeśli dziecko ma wziąć udział w olimpiadzie z matematyki, dużo łatwiej będzie mu podjąć tę próbę, jeśli nie jest na co dzień krytykowane czy rozliczane ze słabszych wyników – ani przez otoczenie, ani przez samego siebie. Jeśli będzie potrafiło docenić siebie za samą próbę i poszukać wsparcia, kiedy będzie mu przykro. Dlatego tak ważne jest, by rozumieć, że bycie dla siebie dobrym wzmacnia działanie, wiarę w siebie i pomaga podejmować wyzwania.

Wzmacniając u dziecka ten wewnętrzny głos poprzez akceptujące komunikaty, nie mówimy mu, że wszystko jest dobrze albo wszystko jest źle. Uczymy je poruszać się na kontinuum doświadczeń o różnym zabarwieniu. W życiu doświadczamy zarówno pozytywnych, jak i negatywnych – w naszym odbiorze – sytuacji. Ważne, by pomimo nich móc wytrwać w postawie zgodnej z naszymi wartościami. To właśnie narracja samowspółczująca ułatwia nam podążanie w istotnym kierunku mimo przeciwności. Tę narrację poprzez nasze komunikaty możemy wzmacniać u dzieci.

To, co przekazujemy naszemu dziecku, nie mieści się tylko w słowach, jakie wypowiadamy. Niezwykle ważna jest również nasza postawa – zarówno wobec niego, jak i wobec samych siebie. Rodzic, który żyje w ciągłym biegu i jednocześnie komunikuje dziecku, jak istotne są odpoczynek i troska wobec siebie, nie jest wiarygodny i przekonujący. To właśnie komunikacja poprzez modelowanie może niezwykle ułatwić dzieciom rozwijanie samowspółczucia.

Artur Gębka — psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo­‑behawioralny. W pracy korzysta z modeli terapeutycznych ACT, DBT i terapii schematu. Prowadzi terapię dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych. Autor książek dla dzieci

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version