Ważą się losy wojny w Ukrainie, a przy stole w Berlinie zasiedli Joe Biden, Olaf Scholz, Emmanuel Macron i Keir Starmer. Wołodymyr Zełenski był obecny tylko duchem, gdy przywódcy omawiali jego Plan Zwycięstwa. Ani Donalda Tuska, ani Andrzeja Dudy nie zaproszono. Przypadek?

Zdjęcie szefa Urzędu Kanclerza Federalnego Wolfganga Schmidta przedstawiające pięć flag – brytyjską, amerykańską, niemiecką, francuską i UE, które zamieszczono na portalu X, stało się niezwykle popularne w mediach społecznościowych. Zrobioną 18 października fotografię Schmidt opatrzył lakonicznym podpisem: „Alles bereit” (tłum. wszystko gotowe) i hasztagami odsyłającymi do poszczególnych przywódców biorących udział w spotkaniu.

HtmlCode

To symboliczne zdjęcie powieliły przez weekend na portalu X tysiące osób, w tym wielu znanych dziennikarzy i komentatorów. Sławomir Dębski, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych opatrzył je gorzkim komentarzem: „Mocarstwa z Monachium 1938 + 2. Nowa Czechosłowacja czeka w kolejce”. Roger Moorhouse, brytyjski historyk i autor książek o II wojnie światowej, zrobił to jeszcze prościej, zadając zasadnicze pytanie: „Dlaczego nie zaproszono Polski?”

Odpowiedź jest zapewne prosta, choć bolesna. Polska nie jest potęgą tej rangi co atomowe mocarstwa USA, Francja i Wlk. Brytania, w których towarzystwie kanclerz Olaf Scholz czuje się zapewne jak mocarz. Co więcej, wbrew oczekiwaniom po zmianie rządu w Warszawie rok temu, nie doszło wcale do nowego otwarcia w relacjach między Berlinem i Warszawą, o czym rozmawialiśmy w „Newsweeku” z Peterem Oliverem Loewem, dyrektorem Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt. Relacje między Tuskiem a Scholzem są szorstkie, między przywódcami nie ma chemii. Kiedy niemiecki prezydent Frank-Walter Steinmaier odwiedził ostatni raz Polskę w 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, przywitały go okrzyki osób domagających się reparacji.

Spotkanie w Berlinie zorganizowały Niemcy, goszczące Joe Bidena, który zjawił się z pożegnalną wizytą. Odchodzący prezydent USA przyjechał do Europy z tygodniowym poślizgiem z powodu huraganu Milton. Już 12 października miał uczestniczyć w spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy w Ramstein w Niemczech. Tyle tylko, że w amerykańskiej bazie lotniczej zjawić się mieli także m.in. Wołodymyr Zełenski i Andrzej Duda. Ten pierwszy wiązał z tym spotkaniem ogromne nadzieje, bo Ukraina wciąż liczy na zaproszenie do NATO. Drugi w maju 2022 r. jako pierwszy zagraniczny przywódca wystąpił w Radzie Najwyższej Ukrainy w Kijowie, zanim jeszcze pielgrzymki liderów do Kijowa stały się modne.

Koalicja Ramstein liczy kilkadziesiąt krajów, więc zrozumiałe jest, że zaproszenie wszystkich przedstawicieli do Berlina w tak krótkim czasie mogło być niewykonalne, niezależnie co o tym sądziły niemieckie władze. Bez względu na to, jaką logiką kierował się Scholz, na spotkaniu powinien być obecny Zełenski, a także przedstawiciel Polski, gdyż jesteśmy krajem frontowym, przez który idzie większość pomocy dla Kijowa. To, że ich tam nie było, otwiera drogę do porównań z Monachium czy Jałtą. Tak czy owak, w najgorszym świetle stawia to Niemcy, które z racji swojej historii powinny robić wszystko, by nie prowokować takich skojarzeń. Scholz być może chciał zagrać w „koncercie mocarstw”, ale zdjęcia i migawki z Berlina nie poprawią wizerunku Niemiec w Polsce i krajach środkowej Europy.

Dla Polski lekcja jest oczywista — choć rząd się zmienił, a Donald Tusk ma dużo silniejszą pozycję i lepszą reputację niż Mateusz Morawiecki, daleko nam do statusu kraju rozdającego karty w Europie, nie mówiąc już o świecie. Żeby mieć wpływ na to, jak będzie wyglądał „pokój” w Ukrainie, polskie władze powinny przede wszystkim jak najszybciej dążyć do poprawy relacji z Ukrainą, które — jak wiadomo — pogarszają się od ponad roku, czyli od „wojny o zboże”, a z powodu sporu o wołyńskie ekshumacje, sięgnęły dna.

Czas też na poważną rozmowę Tuska z Scholzem. Szefowie rządów powinni spotkać się gdzieś z dala od kamer i wyjaśnić sobie różne rzeczy. Niemcy, wbrew deklaracjom części polityków z Berlina, wciąż nie traktują Polski jako równoprawnego partnera w UE, choć gospodarczo jesteśmy dla nich niemal tak samo ważni, jak Francja. Jeśli chodzi o obronność i przygotowanie do zagrożenia ze strony Rosji, Bundeswehra mogłaby brać przykład z Wojska Polskiego. Reset relacji Polski z Niemcami potrzebny jest obu stronom i nie należy z tym zwlekać.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version