Najbardziej optymistyczna rzecz, jaką można powiedzieć na temat ostatniego zastosowania przez prezydenta prawa łaski, brzmi: na szczęście nie potrwa to już długo.

Ostatnia decyzja prezydenta Andrzeja Dudy wysyła bardzo niebezpieczny sygnał służbom specjalnym: trzymajcie się z właściwymi politykami, to nawet w wypadku, jeśli niezawisły sąd prawomocnie uzna, że w swojej działalności przekroczyliście uprawnienia, to włos wam z głowy nie spadnie.

Kilka dni temu prezydent skorzystał z prawa łaski. Tym razem wobec dwóch byłych funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Grzegorza P. i Krzysztofa B., skazanych prawomocnie na karę roku bezwzględnego więzienia za przekroczenie uprawnień w tzw. aferze gruntowej – w tej samej sprawie skazani zostali Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik.

Była to prowokacja CBA wymierzona w Andrzeja Leppera, mająca udowodnić, że polityk Samoobrony, pełniący wtedy funkcję ministra rolnictwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, był zaangażowanych w proceder korupcyjny, polegający na odrolnianiu ziemi w zamian za łapówki. Prowokacja się nie powiodła, Lepper nie został złapany na korupcji, a jednymi, którzy złamali w całej sprawie prawo, okazali się politycy PiS i agenci CBA.

Andrzejowi Dudzie nie można odmówić pewnej konsekwencji: wcześniej ułaskawił przecież dwukrotnie – za pierwszym razem nieskutecznie – w tej samej sprawie Kamińskiego i Wąsika. Skoro dwóch byłych posłów PiS zostało zdaniem prezydenta skazanych niesłusznie, to podobnie należało ocenić skazanie dwóch podległych im funkcjonariuszy i zastosować prawo łaski także wobec nich.

Problem w tym, że prezydent w żaden sposób nie uzasadnił, dlaczego właściwie uważa wyrok wobec tej czwórki za na tyle niesprawiedliwy, że zasługuje na prawo łaski. Czy zdaniem prezydenta sąd nie dopełnił procedur? Czy jakieś prawa pana B. i pana P. zostały zdaniem głowy państwa naruszone w procesie sądowym? A może prezydent nie zgadza się z tym, że w ogóle doszło do przestępstwa i jego zdaniem B. i P., Kamiński i Wąsik działali w granicach prawa?

W dokumencie dostępnym na stronie Kancelarii Prezydenta uzasadnienie zastosowania prawa łaski wobec dwóch byłych agentów CBA jest dosłownie jednozdaniowe: „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, podejmując decyzję o skorzystaniu z prawa łaski, miał na uwadze wyjątkowe względy państwowe, w tym zachowanie ładu konstytucyjnego i społecznego, polityczne oraz humanitarne”.

Trudno zrozumieć, o co właściwie chodzi. W jaki sposób względnie niewielki wyrok rocznego więzienia miałby być niehumanitarny? Co „zachowanie ładu” konstytucyjnego ma wspólnego z odbyciem kary przez dwóch prawomocnie skazanych funkcjonariuszy państwowych, którzy przekroczyli swoje uprawnienia? Konstytucja wyraźnie przecież stanowi, że „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”.

Jasne są tylko wymienione w dokumencie polityczne względy uzasadnienia. G. i P. byli zaangażowani w akcję firmowaną przez czołowych polityków obozu Zjednoczonej Prawicy, więc wywodzący się z tego środowiska prezydent chroni ich przed poniesieniem karnej odpowiedzialności za przestępstwa, jakich się dopuścili – trudno wyciągnąć inne wnioski z działań Andrzeja Dudy.

Oczywiście, prawo łaski jest prerogatywą prezydenta, którą ma prawo stosować je w uznaniowy, budzący kontrowersje sposób. Problem w tym, że ułaskawienia robione po tak jawnie partyjnej linii podważają zaufanie do urzędu i osoby prezydenta, a także do samej instytucji prawa łaski. Andrzej Duda w ciągu prawie dziesięciu lat swojej kadencji zmienił prawo łaski w coś w rodzaju karty „wychodzisz z więzienia” dla polityków i sympatyków PiS – czy to ze służb, czy z mediów, jak ułaskawieni przez prezydenta Rafał Ziemkiewicz i Magdalena Ogórek, skazani na karę grzywny za zniesławienie aktywistki i terapeutki Elżbiety Podleśnej w programie „W tyle wizji”.

Prezydent w sprawie Ogórek i Ziemkiewicza przedstawił przynajmniej uzasadnienie, że prawo łaski zastosował dlatego, iż uznał, że faktycznie kontrowersyjny art. 212 kodeksu karnego został w tym wypadku nadużyty. Pytanie, czy argumentowałby tak samo, gdyby z tego samego paragrafu skazano znanego z krytycznych poglądów wobec PiS publicystę za opinię o aktywistce związanej z — dajmy na to — Klubów Gazety Polskiej.

Jednocześnie ułaskawienie panów B. i P. wysyła bardzo niebezpieczny sygnał służbom specjalnym: trzymajcie się z właściwymi politykami, to nawet w wypadku, jeśli niezawisły sąd prawomocnie uzna, że w swojej działalności przekroczyliście uprawnienia, to włos wam z głowy nie spadnie.

W demokratycznym państwie prawa służby i ich funkcjonariusze nie mogą stać ponad prawem. Wymiar sprawiedliwości musi być zdolny pociągnąć do odpowiedzialności agentów CBA i innych służb za każdym razem, gdy w sposób oczywisty przekroczą uprawnienia. Rozliczalność funkcjonariuszy policji, wojska i tajnych służb, świadomość funkcjonariuszy, że nie stoją ponad prawem, to niezbędna polisa ubezpieczeniowa chroniąca obywateli przed scenariuszem, w którym służby albo stają się zbrojnym ramieniem aktualnie rządzącej partii.

PiS, zarówno w latach 2005-7, jak i 2015-23 zawsze otwarcie dążył do politycznej instrumentalizacji służb, prokuratury, policji i używania ich do ściśle partyjnych celów. Co przybierało formy zarówno bardziej groteskowe i groźne – jak tabuny policji pilnujące domu Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu – jak i stwarzające zagrożenie dla najbardziej podstawowych mechanizmów demokratycznych – jako przykład można tu podać wykorzystywanie Pegasusa wobec przeciwników politycznych, co jak wskazuje coraz więcej przesłanek, faktycznie miało w Polsce PiS miejsce.

Prezydentura Andrzej Dudy, choć głowa państwa powinna stać na straży konstytucji, bynajmniej nie oddającej służb do dyspozycji Nowogrodzkiej, będzie, jak widać barierą uniemożliwiającą rozliczenie tych praktyk.

Niestety dla polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy mogą usłyszeć w najbliższej przyszłości zarzuty w związku z aferą Pegasusa albo nadużyciami w Funduszu Sprawiedliwości, Andrzej Duda nie będzie już lokatorem Pałacu Prezydenckiego, gdy w ich sprawach zapadną skazujące wyroki – jeśli faktycznie zapadną.

Najbardziej optymistyczna rzecz, jaką można powiedzieć na temat ostatniego zastosowania przez prezydenta prawa łaski, brzmi: na szczęście nie potrwa to już długo. Niewiele ponad rok, do czasu aż do Pałacu Prezydenckiego wprowadzi się nowy lokator po przyszłorocznych wyborach.

Nauczeni doświadczeniem z nadużywaniem prawa łaski przez Andrzeja Dudę – ale także z kontrowersyjnymi ułaskawieniami prezydenta Wałęsy, a nawet Kwaśniewskiego – powinniśmy być może zacząć domagać się od kandydatów na najwyższy urząd w państwie odpowiedzi na pytania o to, jak właściwie rozumieją prezydenckie prawo łaski i na podstawie jakich kryteriów zamierzają je stosować.

Sama instytucja prawa łaski budzi kontrowersje, można jednak znaleźć argumenty uzasadniające jej istnienie w systemie ustrojowym państwa jako instytucji ostatniej szansy, pozwalającej skorygować błędy, od jakich najlepiej nawet działające systemy wymiaru sprawiedliwości nigdy nie są do końca wolne. Z pewnością jednak powinniśmy się domagać od prezydentów jasnych, logicznych i przejrzystych, a nie po prostu partyjnych, kryteriów, na podstawie których ta prezydencka prerogatywa jest realizowana.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version